Rozmowa z Artūrasem Melianasem, dyrektorem specjalnego domu opieki społecznej „Tremtinių namai” („Dom zesłańców”) w Wilnie.
Na całej Litwie przypadki koronawirusa stwierdzono już w kilku domach opieki. Jak wygląda sytuacja w waszej placówce?
Dzisiaj sytuacja jest bardzo skomplikowana, musimy pracować w tym trudnym okresie kwarantanny. W naszym domu opieki mieszkają ludzie starsi, większość z nich ma już ok. 90 lat. Wszyscy pensjonariusze należą do grupy ryzyka. Staramy się im wszystkim zapewnić ochronę przed koronawirusem. W placówce wprowadzono rygorystyczne zasady bezpieczeństwa – wszyscy muszą korzystać ze sprzętu ochronnego, pomieszczenia są stale dezynfekowane, personel jest rozmieszczony w taki sposób, aby zminimalizować kontakt, wprowadzony został całkowity zakaz odwiedzin oraz przekazywanie wszelkich gościńców, wprowadzony został także zakaz wyjść i wyjazdów. Nie mamy większych problemów z podopiecznymi, jeśli chodzi o przestrzeganie higieny, wszyscy respektują zalecenia. Być może dlatego, że większość z nich miało naprawdę bardzo ciężkie życie. Ci ludzie, którzy byli na zesłaniu, a teraz wrócili do kraju, mają inny ogląd rzeczywistości, jakiś wewnętrzny spokój.
Jak pensjonariusze reagują na obecną sytuację?
Różnie reagują. Niektórzy bardzo się chronią, rzadziej wychodzą ze swoich pokoi, zawsze mają maseczki, obcując z innymi, trzymają się na odległość. Ale są i tacy, którzy niezbyt tym się przejmują, więc im przypominamy. Najbardziej przeżywają to, że teraz nie mogą ich odwiedzać bliskie osoby. Bardzo im tego brakuje, ale staramy się im pomóc. Z bliskim rozmawiają i widzą się za pomocą internetu. Niektórzy rozumieją, że wirus jest bardzo niebezpieczny i trzeba się chronić, ale są tacy, którzy nie rozumieją tego. Takim osobom poświęcamy więcej czasu. A więc wszystkich pensjonariuszy uspakajamy i szukamy możliwości, aby w tym ciężkim czasie w jakiś sposób rozjaśnić im codzienność.
Dlaczego dom opieki nosi nazwę „Tremtinių namai”?
11 marca 1990 r., po przywróceniu niepodległości Litwy, rząd Republiki Litewskiej zaczął zajmować się kwestią powrotu przymusowo wywiezionych byłych więźniów politycznych i deportowanych oraz ich rodzin na Litwę. W 1992 r. został utworzony specjalny Fundusz Powrotów Deportowanych – najważniejszym jego zadaniem było wybudować dom, schronienie dla powracających deportowanych, którzy nie są już w stanie samodzielnie się zatroszczyć o siebie. W 1993 r. samorząd miasta Wilna wydzielił na ten cel rozwalający się trzypiętrowy dom letni w lesie sosnowym w Wołokumpiach. Rozpoczęły się prace przebudowy i naprawy. 10 listopada 1997 r. nastąpiło otwarcie domu opieki. Na początku zamieszkały w nim 73 osoby, które kiedyś były deportowane i nie mogły zadbać o siebie z powodu starości, niepełnosprawności lub pewnych warunków społecznych, i znalazły tutaj przytulne schronienie. Pierwsi mieszkańcy przybyli bezpośrednio z Syberii, z Łotwy, inni pochodzili z różnych części Litwy. Pomogło im w osiedleniu się i dostosowaniu do nowej lokalizacji 10 robotników, z których większość była również na wygnaniu lub tam się urodziła, a potem powróciła do kraju. To nie był łatwy start.
Czy w domu opieki społecznej „Tremtinių namai” mieszkają obecnie tylko byli więźniowie polityczni i osoby, które były przymusowo deportowane?
Dzisiaj zamieszkują u nas nie tylko takie osoby, ale też i ci, którzy nie mają takiego statusu. Oczywiście, pierwszeństwo zawsze mają przymusowo wywiezieni z Litwy więźniowie polityczni i deportowani.
Jaka jest różnica między ludźmi w starszym wieku, którzy byli na zesłaniu, a między tymi, którzy nie mają takich doświadczeń?
Czasami zauważam, że ci, którzy byli na zesłaniu, mają wewnętrzny spokój, inaczej na wszystko patrzą, są mniej krytyczni, czuje się też u nich taką wewnętrzną siłę, są bardziej cierpliwi. Niektórzy chętnie opowiadają o ciężkim życiu na zesłaniu, ale też są i tacy, którzy nie chcą tego wspominać i nigdy nie rozmawiają na ten temat.
Czym się zajmują mieszkańcy?
Czas wolny mieszkańców jest organizowany zgodnie z ich potrzebami. Regularnie organizowane są imprezy tematyczne wraz z uroczystościami państwowymi, religijnymi, kalendarzowymi i osobistymi. Mieszkańcy biorą udział w różnych spotkaniach, w klubach literackich i teatralnych, w codziennych zajęciach, ćwiczeniach indywidualnych i grupowych, zajęciach nordic walking oraz zajęciach relaksacyjnych, sportowych. Chętnie uczestniczą w pokazach filmowych, biorą udział w rozmowach i dyskusjach na różne tematy, uczestniczą w działaniach politycznych i społecznych, chodzą na wycieczki, odwiedzają teatry, wystawy i uczestniczą w programach edukacyjnych muzeów. Niektórzy uczą się języków obcych.
Był Pan zastępcą dyrektora Centrum Pomocy Społecznej, zastępcą dyrektora Departamentu Zdrowia i Zabezpieczenia Społecznego i kierownikiem Wydziału Wsparcia Społecznego w samorządzie miasta Wilno, a także ministrem spraw wewnętrznych. Udało się Panu wiele zdziałać dla dobra naszych obywateli. Dlaczego postanowił Pan zostać dyrektorem specjalnego domu opieki społecznej „Tremtinių namai”?
Ponieważ wiem, że jeszcze mogę zdziałać wiele dobrego, mogę pomóc wielu ludziom. Bardzo ważne jest, aby każdy z nas zrozumiał, że czas nie stoi w miejscu i każdy z nas kiedyś będzie stary. Niestety, zdarzają się przypadki, że ludzie nie tylko myślą, ale otwarcie mówią, że ludzie w podeszłym wieku już przeżyli swoje i nie należy się im tyle uwagi. Nie zapominajmy, że musimy im zapewnić jak najlepszy byt. Jestem także jednym z założycieli Litewskiego Stowarzyszenia Pracowników Socjalnych. A więc praca socjalna nie jest mi obca, dobrze znam potrzeby tych ludzi. Gdy został ogłoszony konkurs na dyrektora domu opieki społecznej „Tremtinių namai”, wziąłem w nim udział, no i wybrano mnie, być może dlatego, że jestem dobrze obeznany w tym temacie.
Na stanowisku dyrektora jest Pan dopiero rok. Co udało się zrobić przez ten okres?
Na tym stanowisku jestem krótko, ale udało się wiele zrobić. Dzisiaj mamy wspaniały zespół pracowników, którzy są oddani swojej pracy. Zrobić to było bardzo trudno, ponieważ, gdy tutaj przyszedłem, tak zgranego zespołu nie było. Próbujemy także wznowić budowę dodatkowego budynku, która była zamrożona przez wiele lat, żeby jeszcze bardziej polepszyć warunki życia naszych podopiecznych. Udało się także uporządkować sprawy finansowe. Zwiększyła się również liczba wycieczek, częściej do nas przyjeżdżają goście. Kupiliśmy wiele nowych, potrzebnych przedmiotów, wprowadziliśmy także wiele nowych usług. Bardzo ważne jest, aby uczyć się na podstawie dobrych doświadczeń innych krajów, zwłaszcza Polski, Łotwy, Estonii. Nieraz odwiedzałem tam domy opieki i naprawdę widziałem bardzo dobre przykłady.
Fot. archiwum prywatne