Praca z Krystianem Lupą to niesamowite doświadczenie, to możliwość chłonięcia nowej wizji teatru – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” aktorka Jovita Jankelaitytė, która obecnie pracuje nad spektaklem „Austerlitz” u boku wybitnego polskiego reżysera. Premiera przedstawienia odbędzie się w dniach 23–24 września w Litewskim Państwowym Teatrze Młodzieżowym w Wilnie.
Austerlitz” W.G. Sebalda to opowieść o wyobcowaniu i walce z niepamięcią. U progu II wojny światowej pięcioletni Jacques Austerlitz trafia do Wielkiej Brytanii, gdzie adoptuje go dwoje walijskich protestantów. Wkrótce chłopiec poznaje jednak swoje prawdziwe nazwisko i kraj pochodzenia, a po latach – jako dorosły mężczyzna – rozpoczyna długą wędrówkę, na końcu której spodziewa się znaleźć klucz do zrozumienia własnej tożsamości.
Podążać za myślą reżysera
Jovita Jankelaitytė w spektaklu wciela się w postać Agaty Austerlitz. – Gram matkę głównego bohatera, która w przedstawieniu pojawia się jako wspomnienie. Agata jest solistką operową. W przededniu wybuchu II wojny światowej jej kariera przeżywała rozkwit – mówi aktorka.
Dodaje, że praca nad rolą całkowicie ją pochłania. – Praca z Krystianem Lupą to nowe doświadczenie, nowa wizja teatralna. Pracuję z reżyserem – i nie boję się użyć tego słowa – który jest geniuszem. Podczas prób widzę, jak wędrują jego myśli, jak interpretuje tekst. On myśli nie tylko jako reżyser, lecz także jako… Krystian. To piękny proces wzajemnego poznawania. On jest niesamowity i genialny w sposobie pracy z aktorami, pracy ze sztuką. Próbuje wynieść z niej maksimum, bez omijania szczegółów. Czymś nowym jest również teatr myśli – tłumaczy Jovita Jankelaitytė.
To drugi spektakl tego reżysera realizowany na Litwie. W 2015 r. w Litewskim Narodowym Teatrze Dramatycznym premierę miał „Plac Bohaterów” według sztuki austriackiego pisarza Thomasa Bernharda.
Sztuka też jest pokarmem
Pracę nad spektaklem „Austerlitz” aktorzy rozpoczęli w połowie lutego. – Na początku marca byliśmy w Czechach, żeby nakręcić kilka scen, które były potrzebne do spektaklu. Wróciliśmy na Litwę tuż przed zamknięciem granic. To była kwestia kilku godzin. Cała ekipa poddała się dobrowolnej kwarantannie. Przez dwa tygodnie byłam w izolacji. Z jednej strony to był fajny okres, takie trochę przymusowe wakacje. Czas na jakieś filmy, które zawsze chciałaś obejrzeć, ale odkładasz na później, czas dla rodziny, przyjaciół, telefon do bliskiej osoby. W końcu mogłam zrobić coś, na co brakowało mi czasu – uśmiecha się aktorka.
Jak mówi, odbyła wiele kulturalnych wycieczek w wirtualnej przestrzeni. – Odwiedziłam niemało wystaw, obejrzałam światowe spektakle, które można było zobaczyć w dobrej jakości całkowicie za darmo. I przyznam, że to była bardzo wartościowa wirtualna podróż w poszukiwaniu sztuki, jeszcze nieodnalezionej. Ale tych dwóch tygodni z pewnością by nie wystarczyło. I przyszedł taki moment, kiedy musiałaś opuścić strefę komfortu, i wtedy zrozumiałaś, że normalnej pracy jeszcze długo nie będzie… Przyszły tęsknota, odczuwałam wewnętrzny smutek, dopadły mnie dziwne myśli oraz pytania: „Czy to wszystko w takich okolicznościach w ogóle ma sens?”. Przecież sztuka jest na ostatnim miejscu w hierarchii potrzeb. Bardzo mnie wzruszył koncert Andrei Bocellego wykonującego utwór „Amazing Grace” przed katedrą w Mediolanie. Wtedy zrozumiałam, że to jednak ma sens. Wróciła nadzieja i przekonanie, że nadal trzeba to robić, że ludzie nie mogą żyć bez sztuki. To swojego rodzaju duchowa strawa, bez której nie da się egzystować – dzieli się przemyśleniami artystka.
Trening aktora
Jovita Jakelaitytė dobrze pamięta udział w pierwszym spektaklu po kilkumiesięcznej przerwie.
– To było mocne przeżycie, spotkanie po tak długiej przerwie. Emocjonalnie było to tak silne, że chciało mi się płakać, chociaż był to spektakl dla dzieci. Poza tym było wiele obaw po tych czterech miesiącach. Miałam wrażenie, że idę do pierwszej klasy, na pierwszą lekcję. Dla aktora taka przerwa jest bardzo długa. Trzymamy aktorską formę, bo zazwyczaj mamy dużo spektakli. Nie zastanawiamy się nad tym, czy potrafimy, to jest po prostu nasza praca. A adrenalina trochę nas uzależnia. Odczułam to, siedząc w domu. Nie miałam co zrobić ze swoją energią. Uratował mnie codzienny, intensywny sport. Mniej więcej o godz. 18, kiedy zazwyczaj wychodzę na scenę, zaczynałam trening cardio albo bieg na 8 km. Mogłam w ten sposób wyrzucić z siebie to, co się we mnie kumulowało – opowiada.
Więź z widzem
Aktorka nie ukrywa, że granie przed publicznością ubraną w maski jest dość specyficzne.
– To jest dziwne z kilku względów. Po pierwsze, nie widzę i nie czuję więzi między widzem a sobą tak mocno, jak to czułam wcześniej. Po drugie, nie każdy spektakl jest dostosowany i może być wystawiany w przestrzeni otwartej – parku, w dziennym świetle, bez mocnych świateł. A to przeciwieństwo czarnej puszki, bo tak środowisko aktorskie nazywa salę teatralną. Poza tym chodzi nie tylko o maski, lecz także o dystans wśród widowni. Krzesła są rozstawione w odległości dwóch metrów od siebie. Czasami mam wrażenie, że ten widz, który przychodzi, jest pod kilkoma warstwami ochronnymi. I aktor musi je przebić. Dla mnie w teatrze najważniejsza jest więź pomiędzy mną a widzem, widzem a widzem. Przed spektaklem dostajemy teraz instrukcje, że nie możemy podchodzić blisko do widowni. To jest ograniczenie, które wybija z rytmu aktora i zmusza go, by wrócił do rzeczywistości, by trzymał się regulaminu – tłumaczy Jovita Jankelaitytė.
Obecnie cały czas aktorki wypełniają próby u Krystiana Lupy. Ponadto pracuje nad spektaklem dla młodzieży „Kujony” (Moksliukai).
– Jesteśmy na samym początku prób, chociaż premierę zaplanowano na październik. Mam nadzieję, że zdążymy. Ciągle odczuwam niepewność i presję przed drugą falą pandemii – podkreśla aktorka.
Jovita Jankelaitytė
aktorka teatralna i filmowa. Karierę rozpoczęła w teatrze Oskarasa Koršunovasa, od roli w sztuce „Bóg jest DJ-em” według Falka Richtera. W 2016 r. zagrała w sztuce „Mit Edypa” w reż. Gintarasa Varnasa, w której wcieliła się w rolę Antygony. Był to pierwszy spektakl młodej aktorki na dużej scenie Litewskiego Narodowego Teatru Dramatycznego w Wilnie. Za wykreowanie postaci żydowskiej artystki Chai Rosenthal w spektaklu „Getto” Varnasa w 2019 r. Jankelaitytė otrzymała Złoty Krzyż Sceny, najważniejszą litewską nagrodę teatralną przyznawaną wybitnym twórcom. W tym samym roku aktorka za rolę Chai otrzymała też prestiżową nagrodę Fortuny, przyznawaną przez kowieńskie środowisko teatralne.
Fot. Bartosz Frątczak
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 37(106) 12-18/09/2020