Rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny został otruty 20 sierpnia w trakcie lotu do Tomska na Syberii. Otrucie rosyjskim środkiem bojowym „nowiczok” potwierdziły laboratoria w Niemczech, Francji i Szwecji. Aleksiej Nawalny po powrocie do zdrowia rozpoczął własne śledztwo, którego wynikami dzieli się na bieżąco. Wczoraj, 21 grudnia, opublikował nagranie, w którym rozmawia z rzekomym agentem FSB, który ujawnia kulisy operacji otrucia opozycjonisty.
Czytaj więcej: Dwa laboratoria potwierdziły, że Nawalnego otruto Nowiczokiem
Przeżył i zaczął robić problemy
Aleksiej Nawalny został otruty nowiczokiem na pokładzie samolotu. Awaryjne lądowanie i szybka pomoc medyczna uratowała mu życie, ale jego stan zdrowia wymagał intensywnej opieki. Został przewieziony do Berlina, gdzie wybudził się ze śpiączki farmakologicznej dopiero 7 września.
Opozycjonista od początku twierdził, że za jego otruciem stoi prezydent Rosji, Władimir Putin. Wraz ze swoimi współpracownikami rozgryzł siatkę służbistów, którzy mieli go od wielu miesięcy śledzić i przeprowadzić operację otrucia. Nazwiska opublikował na swoim blogu.
Czytaj więcej: Nawalny jest przekonany, że za jego otruciem stoi Putin
Śledztwo zostało przeprowadzone przez dziennikarzy wielu redakcji. W sprawę zaangażowały się redakcje Bellingcat, The Insider, CNN, El Pais, Der Spiegel.
„Wspólne śledztwo redakcji Bellingcat, The Insider, we współpracy z Der Spiegel i CNN pokazało obszerne dane telekomunikacji i podróży, które prowadzą do Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) jako stojącej za otruciem Aleksieja Nawalnego” — napisano na profilu portalu Bellingcat na Twitterze 14 grudnia.
Skoro przeżył, to nie Putin
Władimir Putin skomentował opublikowane wyniki śledztwa podczas jednego z wywiadów. Zarzucił, że wszelkie dowody na zamieszanie w otrucie służb Rosji to sprawa amerykańskich agentur.
„Świetnie rozumiemy, co to jest. To nie jest żadne śledztwo, to legalizacja materiałów służb amerykańskich” — powiedział Putin.
Jako jeden z dowodów, że za otruciem nie mogły stać rosyjskie służby, Putin podaje argument, że gdyby FSB chciało Nawalnego otruć, to Nawalny by nie żył — sugerując w ten sposób stuprocentową skuteczność rosyjskich agentów. Zasugerował także, że agenci rosyjskiej bezpieki „pilnowali” Nawalnego.
Rzecznik prasowy Putina sprecyzował, że Nawalny był pilnowany, ponieważ „jest uszami zagranicznych służb specjalnych”. Na pytanie o to, dlaczego funkcjonariusze bezpieki nie uchronili opozycjonisty przed otruciem odpowiedział, że to „nie jest pytanie do niego”.
Dotrzeć do mordercy
W śledztwie łączono wszelkie możliwe metody: kontaktowanie się z potencjalnymi agentami, zebranie dowodów zabezpieczonych przez zespół antykorupcyjny Nawalnego tuż po jego otruciu oraz prowokacje.
Na swoim kanale Nawalny opublikował nagranie jednej z prowokacji, która się udała. Prowokacja była przeprowadzona 14 grudnia, o 7:00 rano. Telefon wykonał sam Aleksiej Nawalny w towarzystwie współpracujących dziennikarzy.
W tym samym czasie inni dziennikarze współpracujących redakcji próbowali zdobyć komentarz od agentów udając się do ich mieszkań. Bezskutecznie.
Opozycjonista po kolei dzwonił do każdego z podejrzanych o zamieszanie w jego otrucie i podawał się za ich zwierzchnika. W tym celu podmienił swój wyświetlany numer na numer FSB, a dla spotęgowania efektu wybrał godzinę 7:00 rano. Agenci byli czujni i szybko orientowali się, że to próba wyłudzenia od nich informacji.
Jeden z podejrzanych okazał się mniej ostrożny. To Konstantin Kudriawcew, agent Federalnych Służb Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej.
Putin a bielizna Nawalnego
Po upewnieniu agenta, że rozmawia z pracownikiem służb, który formułuje raport nt. operacji otrucia opozycjonisty, Kudriawcew zaczął opowiadać o kulisach sprawy.
Jak wyszło z rozmowy, do otrucia działacza został użyty środek trujący, który miał być rozprowadzony na bieliźnie Nawalnego. Trucizna miała wchłonąć do organizmu po założeniu skażonej bielizny przez opozycjonistę. Wyklucza to pierwsze przypuszczenia, że Nawalny został otruty herbatą na lotnisku.
Ilość użytej substancji miała być „dostateczna, z zapasem”. Oznacza to, że operację planowano przeprowadzić ze skutkiem śmiertelnym.
Jako powód niepowodzenia operacji Konstantin Kudriawcew podaje awaryjne lądowanie samolotu i szybką pomoc medyczną udzieloną na lotnisku.
„Leciałby trochę dłużej, to sprawa inaczej by się skończyła” — skomentował Kudriawcew.
„Przyjechała karetka i tak dalej, wpuścili jakieś antidotum. Po prostu działali według procedur, więc tak, to jest przyczyna (niepowodzenia operacji — przyp. red.)” — kontynuuje wątek Kudriawcew.
Pod naciskiem Nawalnego agent opisał także charakter opozycjonisty.
„Bardzo ostrożny, na wszystko uważa” — powiedział o opozycjoniście agent.
Symptomatyczne działanie
W dalszej części ponadczterdziestominutowej rozmowy Kudriawcew podaje swoich współpracowników. To m.in. Wasilij Kałasznikow. Lekkich podejrzeń o prowokacji agent nabrał dopiero na końcu rozmowy.
„Mam takie pytanie… To nic strasznego, że rozmawialiśmy przez zwykły telefon?” — pyta agent na końcu. Po upewnieniu go przez prowokatora, że wszystko w porządku, rozmowa dobiega końca.
Rozmowa została nagrana przez współpracowników Nawalnego i opublikowana na kanale na YouTubie opozycjonisty.
„Wyobraźmy sobie, że dowody zbrodni leżą na komisariacie, przyjeżdża FSB, dowody zabiera, zamazuje je, oddaje, po czym dla pewności przyjeżdża raz jeszcze. To dowodzi, że to nie jest państwo, a bandyci” — podsumowuje rosyjski opozycjonista.
„Spójrzcie, ile osób już jest zamieszanych: od lekarzy i funkcjonariuszy policji aż do agentów lokalnego FSB. I z racji nadrzędnego rozkazu fabrykują dowody — ponieważ nie ratują skóry jakiegoś Tajakina czy Kudriawcewa, ale samego Putina.” — sfrustrowany akcentuje Nawalny.
W końcu nagrania Aleksiej Nawalny dziękuje pilotom i medykom za udzieloną pomoc i za uratowanie życia.
Pełne nagranie w języku rosyjskim jest dostępne na kanale Aleksieja Nawalnego.
Inf. własne
Na podst.: YouTube, Twitter