Dziś dobroczynność jest doskonale zorganizowana. Nie brakuje fundacji i instytucji, które zajmują się pomocą ludziom, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji. Na początku XX w., gdy Wilno znajdowało się w ramach zaboru rosyjskiego, sytuacja była zupełnie inna. Biedni, bezrobotni i sieroty byli zdani całkowicie na dobre serce tych, którym w życiu powiodło się lepiej. Właśnie w takich czasach żył Józef Montwiłł – bankier, który poświęcił się dobroczynności.
Niedawno, 20 lutego, minęła 110 rocznica śmierci najbardziej znanego wileńskiego filantropa, niedługo – 18 marca – będzie przypadać 171 rocznica jego urodzin. Polski ziemianin, bankier, działacz społeczny i filantrop, przeżył życie w czasach szczególnie nieprzychylnych dla działalności społecznej, zwłaszcza tej, którą prowadzili Polacy. W ramach represji po powstaniu styczniowym nie tylko konfiskowano majątki, zamykano klasztory, ale zakazano także działalności stowarzyszeń. W czasach, gdy nie było państwowego systemu opieki społecznej ani darmowej oświaty, było to bardzo odczuwalne.
Nie tylko własne dobro
Jako młody człowiek Montwiłł zdobył wszechstronne wykształcenie. Ukończył Wydział Prawa Uniwersytetu Petersburskiego, później studiował też socjologię i ekonomię na uniwersytetach w Berlinie, Wiedniu i Krakowie. Wiedzę wykorzystywał najpierw zarządzając dobrami rodzinnymi na Litwie, a w latach 80. XIX w. rozpoczął pracę jako dyrektor Banku Ziemiańskiego w Wilnie, był również członkiem władz Banku Handlowego. Angażował się także w życie miasta. W latach 1893−1905 był radnym wileńskiej rady miejskiej, w 1897 r. został wybrany na prezydenta miasta. Urzędu jednak nie objął, bo władze carskie nie zatwierdziły go na tym stanowisku.
Interesowała go jednak nie tylko własna kariera. Wokół dostrzegał nędzę, a możliwości na jej zaradzenie były bardzo ograniczone. Sytuacja uległa zmianie w 1905 r., gdy w ramach porewolucyjnej odwilży zezwolono na zrzeszanie się w różnego rodzaju organizacje. Niemal natychmiast nastąpił wysyp wszelkiego rodzaju stowarzyszeń, które często przejmowały najbardziej zaniedbane obszary życia społecznego. Montwiłł był aktywnym animatorem tego rodzaju działalności. Założył ich przeszło 20., między innymi Szkołę Tkacką „Biruta” w Szatach i Towarzystwo Artystyczne „Lutnia”, współuczestniczył w powstaniu Wileńskiego Towarzystwa Rolniczego, Towarzystwa Przyjaciół Nauk, Towarzystwa Muzeum Nauki i Sztuki, Towarzystwa Opieki nad Dziewczętami, Towarzystwa Opieki nad Dziećmi i Towarzystwo Urządzania Mieszkań, był prezesem Miejskiego Kuratorium Opieki nad Biednymi i Rady Nadzorczej Polskiego Towarzystwa „Oświata”.
Klasztor franciszkański – serce wileńskiej dobroczynności
Miejscem o szczególnym znaczeniu był klasztor franciszkański przy ul. Trockiej. Helena Romer napisała po latach działalności Montwiłła w tym miejscu: „mury Franciszkańskie, ów olbrzymi kompleks budynków, stały pustką. Wdarł się do nich, rzec można, zręczną polityką dyrektor J. Montwiłł i uczynił z nich coś w rodzaju eksterytorialnego państewka, wolnego od rosyjskich rządów i ingerencji. Błyskawicznie powstały tam przeróżne organizacje społeczne, zmieściły się, schowały i przytuliły ochrony, tajne polskie szkółki, kursy srodze zakazane, zaroił się cichy, zarośnięty trawą dziedziniec wesołą dziatwą, gimnastykującą się i śpieszącą na obiady”. To właśnie tam miało siedzibę Towarzystwo Opieki nad Biednymi, którym Montwiłł zarządzał niemal do końca życia. W ramach towarzystwa prowadzono: szpitalik „Stowarzyszenia Sług św. Zyty”, przytułek, Dom sierot św. Wincentego i „Kroplę Mleka”. Wszystkie były nastawione na opiekę i kształcenie. Dzieci mogły liczyć na darmowe posiłki, dorośli – na obiad za grosze, który ratował ich przed głodem.
Montwiłł nie był zainteresowany jedynie zaradzaniem bieżącym potrzebom, cel prowadzonej przez siebie organizacji określał jako: „niesienie pomocy biednym mieszkańcom Wilna, za pomocą wyszukiwania pracy, pomocy lekarskiej i wszystkiego tego, co może polepszyć byt biednych i przyczynić się do wytępienia żebractwa”. W niełatwych latach kryzysu filantrop myślał także o bezrobotnych. Stworzył Giełdę Pracy, która była instytucją łączącą pośredniczenie w kontaktach pomiędzy pracodawcami a bezrobotnymi oraz dawała możliwości zdobywania kwalifikacji zawodowych. Możliwość nauki zawodu była według niego kluczem do wygrania z nędzą, dlatego zabiegał o to, by dać ją wszystkim swoim podopiecznym.
Czytaj więcej: Wędrówki ulicami wileńskimi: Montwiłł — wielki filantrop
Pamięć w pomnikach
O życiowej misji Montwiłła przypomina dziś jego nagrobek na Rossie zaprojektowany przez Zygmunta Józefa Otto – z charakterystycznym aniołem i napisem „Niech żywi nie tracą nadziei i przed narodem niosą oświaty kaganiec”. Choć nagrobek jest imponujący, a jego budowa pochłonęła znaczne środki, wilnianie uznali, że taka forma upamiętnienia filantropa nie wystarczy. Po raz pierwszy pomysł budowy pomnika w Wilnie pojawił się niedługo po śmierci Montwiłła, jeszcze w czasach carskich, ale idea tego rodzaju upamiętnienia Polaka spotkała się z nieprzychylną reakcją władz. Do myśli o budowie pomnika powrócono w 1925 r., a udało się ją zrealizować po siedmiu latach. Uroczystość odsłonięcia pomnika przy ul. Trockiej – gdzie przez lata znajdowało się serce prowadzonych przez Montwiłła instytucji, odbyła się 9 października 1932 r. O znaczeniu tego wydarzenia świadczyć może fakt, że, jak twierdziła wileńska prasa, zgromadziła tysiące uczestników i była transmitowana na całą Polskę przez wileńskie radio. Dziś jest to jeden z niewielu pomników, jaki przetrwał wszystkie zmieniające się ustroje i lata wojny.