
| Fot. archiwum własne autorki
W Wace Trockiej na przełomie lata i jesieni 2020 r. na dziwaczny kolor – brzydkiej rdzy i przeterminowanej musztardy – został pomalowany dziewiętnastowieczny pałac Tyszkiewiczów herbu Leliwa z linii wołożyńskiej. W oryginale wytworny, obecnie sprawia wrażenie ciągle mokrego.
Wygląda obco i niereprezentacyjnie. Niczym jaszczurka zwinka zmienia swoje ubarwienie, w zależności od pory roku, padającego słońca i stron świata. Czy rzeczywiście jest to „autentyczna barwa” byłej rezydencji hrabiowskiej?
Z historycznego punktu widzenia
„Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju,/ Stał dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany; /
Świeciły się z daleka pobielane ściany,/ Tym bielsze, że odbite od ciemnej zieleni /Topoli, co go bronią od wiatrów jesieni” (A. Mickiewicz, fragm. z „Pana Tadeusza”).
Jako historyczka pragnę przypomnieć, że od chwili, gdy pojawiła się moda na budowanie dworów z cegły, były one tynkowane i bielone. Barwa biała, najjaśniejsza ze wszystkich barw, najlepiej odbija światło i sprawia, że budowla tego koloru wygląda na większą niż jest w rzeczywistości. Należy uwzględnić także ważny czynnik tamtej epoki – brak elektryczności i drogowskazów, jak też daleko od siebie porozrzucane zajazdy. Biały budynek, nieważne, drewniany czy murowany, „świecił”. Widoczny z daleka informował o stałej siedzibie rodziny szlacheckiej, niekoniecznie bogatej i niekoniecznie arystokratycznej czy ziemiańskiej. Także zapraszał.
To było w tamtej epoce bardzo ważne, gdyż w XIX w. zaproszenie ustne czy pisemne, nawet gdy chodziło o gości nieznajomych i przypadkowych, nie obowiązywało. Gdy dwór był skromniejszy, wystarczył taki znak jak dym z komina. W wypadku pałacu arystokratycznego chorągiew z herbem rodu powiewająca nad dachem informowała o tym, że gospodarze są obecni. Wtedy jeszcze obowiązywała powszechna gościnność. Wpaść do dworu czy pałacu mógł nawet przypadkowy podróżny. Także gość, a nie gospodarz, decydował, kiedy chce opuścić próg tego czy innego domu.

| Fot. archiwum własne autorki
Biały kolor powszechnie był i jest uważany za barwę odnowy duchowej. Chociaż wiadomo, że Tyszkiewiczowie z Waki byli rodziną niezwykle religijną, niekoniecznie należy to wiązać z wiarą. Raczej powiedziałabym, że wybrali ten kolor jako symbol początku – czegoś, co dopiero się rozpoczyna. W tym konkretnym przypadku – nowo wybudowanej rezydencji, mającej stać się domem właściwym dla wielu pokoleń Tyszkiewiczów. Wiadomo, że magnaci, nieważne – Tyszkiewiczowie, Chodkiewiczowie, Potoccy czy Radziwiłłowie, mieli wiele dworów i pałaców, ale rezydencja jako ich główna siedziba zawsze była tylko jedna. Dom jako miejsce najważniejsze w życiu człowieka był zawsze ostoją i świadkiem dziejów konkretnego rodu.
Tyszkiewiczowie urodzeni przed II wojną światową (nie tylko waccy, ale także z Kretyngi, Zatrocza, Połągi, Landwarowa, Ornian, Wilna) zapamiętali w Wace: Bramę Białą (od strony wjazdu z Landwarowa), białą murowaną oficynę kuchenną, białą balustradę parkową, białe latarnie, biało-niebieski budynek stajni reprezentacyjnych i wozowni, białą kaplicę, biały pałac… Biały, a w każdym bądź razie – jasny – jest on także na obrazach i zdjęciach z epoki, które przetrwały do naszych czasów. Potwierdzają to także fotografie z lat 1892–1944, które zachowały się w prywatnych albumach Tyszkiewiczów i ich potomków. Niektóre z nich zostały opublikowane w moich książkach: „Tyszkiewiczowie z Waki” (Warszawa 2010), „Dzieje dworu i pałacu w Wace” (Wilno 2015), „Trakų Vokės istorijos eskizai” (Vilnius 2017).
Czytaj więcej: Park Tyszkiewiczów w Wace przestaje istnieć

| Fot. archiwum własne autorki
Z warsztatu badaczki
Pałac Tyszkiewiczów w Wace (nazwę Waka Trocka przyjęto po II wojnie światowej) został wzniesiony w latach 1876–1880. W architekturze była to epoka historyzmu zakładająca wierne naśladowanie stylów epok minionych. Mniej więcej od 1870 r. był to tak zwany ścisły historyzm, czyli apogeum tej epoki. W przypadku fasady głównej pałacu w Wace mówimy o naśladowaniu klasycyzmu, a w stylu klasycystycznym (inspirowanym starożytną Grecją i Rzymem) kolor biały był kolorem podstawowym, zarówno w architekturze, rzeźbie, jak i ubiorze klas uprzywilejowanych. Tak jak przyszedł czas na zakładanie przy pałacach i w miastach ogrodów, tak w architekturze zapanowała moda na budowanie białych (z niewielkimi wyjątkami) domów, kościołów i budynków instytucji publicznych.
Jako wieloletnia badaczka wołożyńsko-wackiej gałęzi Tyszkiewiczów na Wace i archiwistka nie widzę żadnej „autentyki” w takim kolorze, jaki mamy obecnie, czyli od lata 2020 r. To kolor typowy dla baroku: zaczepny, intrygujący, sprawiający wrażenie ruchu i niepokoju. Zupełnie niewłaściwy zarówno dla epoki historyzmu, stylu i architektonicznych koncepcji Leandro Jana Marconiego (1834–1919), który zaprojektował Tyszkiewiczom dom w Wace. Powiedziałabym, że obecnie wybrany kolor (raz w odcieniu jaśniejszym, innym razem w ciemniejszym) był szeroko stosowany w czasach Związku Radzieckiego. Ciemna, ugrowa barwa również miał przyozdobić wacki pałac, w którym w czasach sowieckich mieścił się obiekt publiczny – Instytut Rolnictwa LSRR. W latach 1969–1978, gdy miała miejsce jego renowacja, wybrano jednak wariant pośredni, czyli lekko żółtawy kolor. Zwyciężył zdrowy rozsądek.
Czytaj więcej: Hrabia Eustachy Tyszkiewicz, zasłużony dla Wilna Lelewit
A to dlatego, że w tej sprawie, za pośrednictwem landwarowskiego proboszcza, ks. dr. Kazimierza Kułaka (1896–1989), w międzywojniu kapelana prywatnej kaplicy Tyszkiewiczów w Wace, skontaktowano się z przebywającą na emigracji w Anglii hrabiną Anną Janiną z Radziwiłłów Tyszkiewiczową (1907–1983). Była wdową po hrabim Janie Michale (rocznik 1896), ostatnim przedwojennym właścicielu majątku, który zginął w maju 1939 r. w katastrofie awionetki razem ze swoim kuzynem, Stanisławem Zamoyskim, mającym licencję pilota. To on tego feralnego dnia siedział za sterem swojego prywatnego pojazdu typu sportowego RWD 13. Anna Tyszkiewiczowa w listach pisanych do Waki i Landwarowa niejednokrotnie podkreślała, że „pałac był tradycyjnie malowany na biało, kaplica biała i białe były rzeźby” autorstwa Ludwika Kucharzewskiego (1838–1889), ustawione na attyce rezydencji i górnej części fasady kaplicy.
(Cdn).
Liliana Narkowicz