Szkoła-przedszkole „Wilia” to pierwsza polska szkoła, która zdecydowała się na wznowienie stacjonarnego nauczania. – Widziałam dziś ogromną radość dzieci. Dla mnie one są najważniejsze, to dla nich staraliśmy się otworzyć szkołę – mówi Zofia Matarewicz, dyrektorka szkoły-przedszkola „Willia”.
Agata, uczennica II klasy, już kilka dni wcześniej powiedziała mamie, że w poniedziałek chce zanieść kwiaty dla swojej wychowawczyni. Zupełnie jak pierwszego września, choć rok szkolny zbliża się raczej ku końcowi.
– Bardzo chciałam wrócić do szkoły. Nauka w domu jest zupełnie inna. Najbardziej lubię lekcje polskiego i wolę rozmawiać na żywo niż przez komputer – opowiada „Kurierowi Wileńskiemu”.
Ale lekcje to nie wszystko. Ośmiolatka tęskniła również za przerwami, które przy zdalnej nauce wyglądają zupełnie inaczej.
– W czasie nauki zdalnej przerwy są dłuższe, ale nic nie można ciekawego wtedy robić, nie można się bawić z kolegami, po prostu robi się zadania albo się czeka. W szkole jest inaczej. Jestem bardzo szczęśliwa, że wreszcie spotkałam kolegów. Przez te kilka miesięcy czasem rozmawiałam przez komputer z koleżanką, ale to nie to samo – zapewnia dziewczynka.
– My również cieszymy się, że nasza córka wróciła do szkoły. Nie mieliśmy problemów z nauczaniem zdalnym, poświęcamy z mężem dużo czasu dzieciom, ale tu nie chodzi tylko o wiedzę, umiejętności – mówi Anna Grygojć, mama Agaty.
Jak opowiada rozmówczyni „Kuriera Wileńskiego”, w czasie nauki na odległość o wiele trudniej jej było zmotywować córkę do wykonywania prac domowych, nie dawały jej one również takiej satysfakcji, jak wcześniej.
– W czasie lekcji w klasie pani jest nieustannie przy dzieciach, zachęca, docenia. Dla nich ważny jest uśmiech czy uważne spojrzenie. Tego nie da się zapewnić w czasie nauki na odległość – dopowiada mama uczennicy „Wilii”.
Powrót do szkoły w czasie pandemii nie zależał jednak jedynie od decyzji rodziców czy dyrekcji. Na poniedziałkową radość uczniów „Wilii” przez długi czas pracowała administracja szkoły, bo przejście na nauczanie stacjonarne wymagało szeregu formalności.
– Było tego rzeczywiście bardzo dużo. Pierwszym krokiem było oczywiście pytanie rodziców, czy chcą wznowienia nauki w szkole. Gdy ok. 70 proc. wyraziło zgodę, uruchomiliśmy cały proces. Zebraliśmy pisemne zgody, podania rodziców, wszystkie dane były wprowadzone do systemu, w którym jest koszyczek uczniów. Zebraliśmy w tabelkach dane nie tylko dzieci, ale również ich rodziców i rodzeństwa, wszystkich pracowników szkoły, które musieliśmy podać do Centrum Zdrowia. Dopiero potem wszyscy otrzymali zaproszenia na zrobienie bezpłatnych testów na Covid-19. Do rozpoczęcia nauki byliśmy gotowi od środy, ale musieliśmy zaczekać ze względu na czas oczekiwania na testy. Dziś możemy zacząć naukę zupełnie spokojni. Wiemy, że wszyscy są zdrowi i nie muszą się obawiać – wyjaśnia „Kurierowi Wileńskiemu” Zofia Matarewicz.
Oczywiście, testy to nie jedyny środek ostrożności, jaki podejmuje szkoła.
– Jestem spokojna o naszych nauczycieli. Wszyscy są zaszczepieni lub przeszli koronawirusa i mają przeciwciała. Ogromną wagę przykładamy do czystości i wietrzenia pomieszczeń, ograniczamy możliwość spotkania dzieci z różnych klas we wspólnych pomieszczeniach. Od nas wymaga to bardzo dużego wysiłku, ale nie mam wątpliwości, że warto. Dziś widziałam tak wielką radość dzieci, jaką rzadko można zobaczyć. Były naprawdę szczęśliwe, że spotykają się z kolegami i swoimi nauczycielkami. Dla nas dzieci są najważniejsze i podejmiemy każde starania dla ich dobra – podkreśla dyrektorka „Wilii”.
Czytaj więcej: Eksperymentalny projekt w jednej ze szkół – uczniowie wrócili do klas
Do szkoły wróciło w poniedziałek ok. 80 proc. uczniów. Reszta dzieci pozostała w domach, gdyż ich rodzice chcą, by dalej uczyły się zdalnie.
– Ludzie różnie tłumaczą swoje decyzję. Niektórzy mówią, że boją się pandemii, inni mówią, że nie chcą się testować. Najczęściej oczekują od szkoły, że będą mieli zapewnioną zdalną naukę w takiej formie jak dotąd. Oczywiście, nie jest to możliwe, bo nauczycielka po prostu fizycznie nie da rady prowadzić lekcji jeszcze raz zdalnie. Nie można też po prostu transmitować lekcji, bo nauka zdalna wymaga konkretnych form. Oczywiście, nie zostawimy tych dzieci bez pomocy, ale rodzice, którzy chcą zostawić swoje dzieci nadal w domach, muszą się liczyć z koniecznością bardziej samodzielnej pracy – wyjaśnia dyrektorka.
Kilka miesięcy to dla uczniów klas początkowych bardzo długi okres. Przez ten czas wielu z nich zapomniało, jak zachowywać się w szkole, odzwyczaiło od siedzenia w ławce i nauki w zwykły sposób.
– Dzieci są nieco inne. Zmienił się stan fizyczny i psychologiczny dzieci. Są bardziej nerwowe, trudniej jest im słuchać kolegów – podkreśla Matarewicz.
W tym tygodniu w „Wilii” nie będzie nowych tematów lekcji, nauczyciele i uczniowie skoncentrują się na budowaniu relacji i adaptacji, bo uczniowie po prostu muszą na nowo przyzwyczaić się do szkoły. Będzie to też czas na poszukiwanie najbardziej efektywnej formy wspierania dzieci, które nadal pozostaną w domu.
– Konsultowałam się w tej sprawie z innymi szkołami, wydaje się, że najlepszym wyjściem jest indywidualna praca tych dzieci pod kierunkiem jednego nauczyciela. Ja nie mam jednak wątpliwości, że najlepszym wyjściem byłby po prostu powrót do szkoły. Nie wiem, na jak długo zostaniemy w szkole. Być może znów będzie trzeba wrócić do zdalnego nauczania, ale dla tak małych dzieci nawet dwa, trzy tygodnie normalnej nauki i kontaktu z rówieśnikami to bardzo dużo i uważam, że warto im zapewnić taką możliwość – podkreśla Matarewicz.
Czytaj więcej: Oswajanie litewskiego już od przedszkola
Więcej zdjęć z pierwszego dnia otwarcia można zobaczyć tutaj.