O maturze z matematyki i problemach z nauczaniem tego przedmiotu w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” opowiada Wiesława Dowejko, nauczycielka i wicedyrektorka Gimnazjum im. Józefa Ignacego Kraszewskiego w Wilnie.
W rozmowach o egzaminach maturalnych nasze emocje najczęściej koncentrują się na języku litewskim i języku polskim. Matematyka pozostaje gdzieś w cieniu tej dyskusji, a przecież uczniowie składają z tego przedmiotu egzamin obowiązkowy, który również decyduje o przyszłych studiach. Czy planowane zmiany rozszerzenia godzin matematyki do 6 w klasach 11 -12 uważa Pani za dobrą propozycję?
Myślę, że zwiększenie godzin jest bardzo potrzebne, ponieważ obecnie liczba ich jest bardzo mała, co skutkuje tym, że matematyka jest na bardzo słabym poziomie. Nie jest to problem tylko szkoły średniej. Można powiedzieć, że problemy z matematyką zaczynają się już w klasach początkowych. Liczba godzin była wielokrotnie zmniejszana, zniesiono podział na algebrę i geometrię, co również nieco utrudnia pracę. Uczymy inaczej niż nas uczono. Matematykę przedstawia się uczniom jako coś oczywistego, nie przeprowadzamy dowodów twierdzeń, nie wyprowadzamy wzorów. Uczymy tylko ich stosowania.
Bardzo ważne wydaje mi się również to, że dzieci w klasach początkowych nie mają ocen, więc większy problem pojawia się w przypadku tego, co wymaga wysiłku. Bez ocen trudniej zmobilizować do systematycznej pracy, więc cierpi matematyka, ale także np. gramatyka w przypadku języków. To rzeczy, które wymagają ćwiczenia, a dzieci przyzwyczajone są raczej do szukania odpowiedzi w Google niż samodzielnej pracy. Trudniejsze zadanie, które zmusza do myślenia, jest nie do pokonania w takiej sytuacji.
Jak wygląda obecnie rozkład godzin w poszczególnych klasach?
Przeważnie mamy 4 godziny matematyki w tygodniu. W klasach początkowych po 5 godzin jest w 2 i 4 klasie. Najtrudniej jest w 9 klasie. Mamy zaledwie 3 godziny matematyki, a dla porównania litewskiego 5. Jednocześnie jest to rok, w którym mamy bardzo wiele nowych zagadnień. Do tej pory w klasach 11-12 były 3 godziny dla poziomu B i 4,5 (przez jeden rok 4 a przez 5) w przypadku poziomu A. Biorąc pod uwagę program nauczania to zdecydowanie zbyt mało.
Czy przy takiej liczbie godzin i trudnościach, o jakich Pani mówi, możliwe jest osiągnięcie wyników bez korepetycji?
Tak, ale warunkiem jest systematyczna praca przez 12 lat, a bardzo niewielu uczniów pracuje w ten sposób. Matematyka to dziedzina nauki, której nie da się oszukać. Zaległości, które mamy, wcześniej czy później dadzą o sobie znać. Dlatego mówię czasem, że matematyka to najprostsza dziedzina dla osób, które pracują systematycznie. Bazową wiedzę zdobywa się jeszcze w klasach początkowych, a potem, od 5 klasy systematycznie jest ona rozwijana. Każdy temat, który nie zostanie dostatecznie nauczony w 5 klasie, będzie dawał o sobie znać także w kolejnych latach. Wydaje mi się, że w starszych klasach matematyka przegrywa, gdyż inne przedmioty, jak np. litewski wywierają ogromną presję. W szkole średniej, gdy jest ona naprawdę już bardzo trudna, bywa spychana na dalszy tor, bo średnie wykształcenie warunkuje egzamin z języka państwowego. Dziś uczniowie często idą na egzamin trochę jak na loterię. Uczyłem się 12 lat, więc dam radę. Niestety, tak nie jest. Ważne jest też podejście rodziców i samych uczniów. Bardzo często korepetycje dają większe efekty niż lekcje w szkole przede wszystkim dlatego, że są poważniej traktowane. Rodzic, kiedy płaci pieniądze, więcej wymaga także od swojego dziecka, bardziej dba, by sumiennie podchodził do nauki. Takiego podejścia do zwykłych lekcji często brakuje.
Do matematyki chyba również o wiele trudniej zmotywować, bo jest bardzo mało możliwości zaprezentowania tej wiedzy i wykazania się nią. Sukces trudniej osiągnąć, ale tak naprawdę – nie ma gdzie się nim pochwalić…
Tak, na pewno jest to prawda. Wiedza z matematyki nie jest do końca doceniana w naszym środowisku. Wiele osób uważa, że jest po prostu niepotrzebna, bo nie wykorzystujemy jej w codziennym życiu. Nieraz słyszałam opinię: „Ja nigdy się tego nie nauczyłam i daję sobie w życiu radę, więc i moje dziecko sobie poradzi”. Tymczasem to właśnie matematyka uczy logicznego myślenia, porządkowania własnej wiedzy, łączenia jej w różnych sytuacjach. To bardzo przydaje się także w innych dziedzinach. Jeśli chodzi o różnego rodzaju konkursy matematyczne, to rzeczywiście nie ma ich wystarczająco dużo, by można było zmotywować do nauki zwłaszcza uczniów starszych klas. O ile jeszcze do klasy 10 można konkurować na poziomie ogólnolitewskim, o tyle problem pojawia się w klasach 11 i 12. Uczniowie naszych szkół nie mają właściwie szansy na olimpiadzie, gdy konkurują z uczniami najlepszych szkół na Litwie. Chodzi nie tylko o różnice poziomów, ale również sam sposób nauczania. W tych szkołach uczniowie uczą się w bardzo ukierunkowany sposób, skupiają się na konkretnych dziedzinach.
Czytaj więcej: Matura w przyszłości może mniej stresować
Bardzo często podkreślamy, że wielkim wyzwaniem jest w obecnych szkołach brak nauczycieli. Jak wygląda ta sprawa w przypadku matematyków?
To ogromny problem.Doświadczamy go zwłaszcza w przypadku urlopów macierzyńskich. W takiej sytuacji naprawdę bardzo trudno o zamianę, brak nauczycieli jest po prostu chroniczny. Obawiam się, że młodzi nauczyciele niezbyt szybko będą mogli zastąpić tych, którzy teraz pracują. Na studiach nie uczy się matematyki szkolnej, nauczyciel zaczynając pracę w szkole musi się naprawdę sporo douczyć, by przekazać wiedzę uczniom, wypracować własne metody pracy. To trwa. Brak chętnych na studia pedagogiczne w ostatnich latach wpłynął niestety również na obniżenie wymagań wobec kandydatów, było się na nie o wiele łatwiej dostać niż na inne kierunki. To również nie jest dobry znak, bo do nauczania matematyki w 11 czy 12 klasie trzeba mieć naprawdę wysoki poziom wiedzy i umiejętności.
Matura z matematyki będzie jednak nie do uniknięcia. Czy zwiększona liczba godzin wystarczy, by wszyscy mogli sobie poradzić z tym egzaminem? A może do matematyki, poza pracą, potrzeba też specjalnych zdolności?
Wydaje mi się, że matematyka jednak nie jest dla każdego. Po pierwsze, obecnie znany jest szereg zaburzeń, jak np. dyskalkulia, które bardzo utrudniają naukę. Często też umiejętności konieczne do nauki w starszych klasach nie są zupełnie rozwinięte w klasach początkowych. Dzisiejsze możliwości, jak choćby kalkulator, pozwalają na szukanie łatwych rozwiązań i unikanie wysiłku. W ten sposób jednak nie rozwinie się logicznego myślenia. Pracuję od wielu lat i wydaje mi się, że są też osoby, którym po prostu brakuje zdolności matematycznych. Spotkałam uczniów bardzo uzdolnionych w innych dziedzinach, którzy z matematyką nie mogli sobie poradzić. Nie uważam więc, że to przedmiot dla każdego. Stawianie wymogu, że egzamin maturalny z matematyki jest konieczny do dostania się na studia, budzi we mnie pewne wątpliwości. Wydaje mi się, że w takiej sytuacji sam egzamin powinien być inaczej skonstruowany niż obecnie. Minimum 30 proc. powinny w takim przypadku stanowić zadania na poziom podstawowy, najniższy. Czasami jednak jako nauczyciele jesteśmy zdziwieni, widząc zadania, które teoretycznie powinny odpowiadać poziomowi podstawowemu, a znacznie go przerastają. Uczeń, który jest pracowity, ale nie ma zdolności matematycznych, nie ma w takiej sytuacji wielkich szans na zdanie matury.
Czytaj więcej: Matura bez taryfy ulgowej