Dzień 10 kwietnia 1944 r. był szczególny dla Turgiel, ale i dla historii Wileńszczyzny, o której próżno szukać materialnych upamiętnień w naszych miasteczkach i wsiach.
Data ta przypadła na Wielkanoc w Rzeczypospolitej Turgielskiej, jak przyjęło się nazywać ten obszar kontrolowany już od lutego przez Armię Krajową, gdzie nie było niemieckiego ani żadnego innego okupanta — aż do przyjścia w lipcu sowietów. Z obchodów Święta Zmartwychwstania Pańskiego zachowała się bogata galeria zdjęć — defilada żołnierzy polskich w miasteczku, uroczysta Msza Święta celebrowana przez ks. Józefa Obrembskiego, apel. Wbrew propagandzie, Wileńszczyzny wojska sowieckie nie musiały „wyzwalać” — takich „republik partyzanckich” było więcej, zaś już na początku Operacji „Ostra Brama” Polacy sami wyzwolili od Niemców prawobrzeżną część Wilna.
Czytaj więcej: V Piesza Pielgrzymka Śladami księdza prałata Józefa Obrembskiego
Podmiana pamięci — z naszej własnej, na zaszczepioną, rosyjską, imperialistyczną narrację — następowała podstępnie. Do dziś nie są znane miejsca pochówku wszystkich żołnierzy Armii Krajowej i Żołnierzy Wyklętych po zakończeniu wojny walczących z nowym okupantem. Wiele z nich znajduje się w głębi lasów, gdzie przed wojną znajdowały się osady ludzkie, polikwidowane przez sowieckie władze. Sowieckie władze zacierały ślady polskiej historii tych ziem i pamięć o naszych bohaterach. Nie była to zresztą nowa praktyka — identycznie postępowały okupacyjne władze carskie, wystarczy tu przypomnieć przykład ukrywania miejsc pochówku przywódców Powstania Styczniowego, których szczątki zostały odkryte i godnie pochowane dopiero w ostatnich latach. Równolegle tworzono na potrzeby rosyjskiego imperializmu nowe mity i nową „pamięć” — w miejscu licznych przed wojną upamiętnień Powstania Styczniowego stawały nierzadko pomniki na cześć „wyzwolicielskiej” armii sowieckiej. Żeby pomników z centrów miast nie ruszać, w pewnym momencie zaczęły one być „obudowywane” nagrobkami rzekomo pochowanych tam żołnierzy rosyjskich. Jak pokazuje praktyka z Polski, w wielu takich miejscach archeolodzy żadnych szczątków ludzkich nie znaleźli, zaś fałszywe „pochówki” miały służyć jedynie za pretekst do utrzymania tych reliktów okupacji w centralnych miejscach poszczególnych miejscowości. Znane są też przypadki urządzania takich sowieckich „cmentarzy” w miejscach, gdzie faktycznie pochowani byli polscy żołnierze, zamordowani przez okupanta, żeby uniemożliwić odnalezienie ich szczątków.
Czytaj więcej: Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych
W ciągu trzydziestu lat nie uporządkowaliśmy ani swojej pamięci, ani swojej przestrzeni. W Solecznikach, Rudominie i wielu innych miejscowościach centra miast okupowane są nadal przez sowieckie monumenty, mające w zamierzeniu swoich autorów na zawsze przypominać mieszkańcom tych ziem, kto jest „prawdziwą władzą”. Najwyższy czas, żebyśmy uprzątnęli Wileńszczyznę i przenieśli ciała żołnierzy, jeśli jakiekolwiek tam się rzeczywiście znajdują, z centrów miast na cmentarze, jak to uczyniliśmy z przywódcami Powstania Styczniowego. Albo zwrócili je rodzinom w Buriacji czy Dagestanie, żeby mogły je w końcu pochować u siebie, zgodnie ze swoim obyczajem. Niech te miejsca służą naszej pamięci, a nie obcego imperium, niech trwa w nich pamięć o synach naszej ziemi — i niech naszej ludności służą na pożytek przyszłych pokoleń, a nie chwałę stalinowskiej historiografii.