Celem projektu „Oda dla ciała matki”, w którym wzięłam udział, jest uświadomienie kobietom, że jeśli po porodzie na ich ciele pozostał pewien ślad, to nie muszą z tym walczyć, tylko mogą to przyjąć jako coś własniego – mówi fotografka Małgorzata Mozyro.
Wzięłaś udział w projekcie „Oda dla ciała matki” (Odė motinos kūnui). Jak do niego trafiłaś i co to za projekt?
Pomysł powstał podczas spotkania w klubie kobiecym, który założyła przedsiębiorczyni Beata Muchlado. Jednym z założeń klubu jest to, żeby kobiety mówiły tu o swoich celach, a inne kobiety pomagały im je zrealizować. Bo czasami z innej perspektywy lepiej widać, niż kiedy sama kisisz się we własnym sosie. Kiedy przyszła moja kolej, to zaczęłyśmy rozmawiać o fotografii. Starsze kobiety, które już miały dzieci, powiedziały, że u mnie na zdjęciach wszystkie modelki są takie ładne. One również chciały wziąć udział w takiej sesji zdjęciowej, ale bały się, że nie dorównają pewnym standardom urody. Dlatego powstał pomysł, aby ładnie uwiecznić na zdjęciach również niedoskonałe ciała kobiece. Jedna z członkiń klubu, Ingrida Merkininkė, wzięła się do organizacji tej imprezy. W ciągu miesiąca powstał cały projekt. Udział w sesji zdjęciowej był bezpłatny. Każda chętna, która urodziła dziecko, mogła się do nas zgłosić.
Jak wyglądał dzień zdjęciowy? Czy uczestniczki nie miały oporów, aby stanąć przed obiektywem?
Sama sesja zdjęciowa odbyła się na samym końcu. Wcześniej kobiety zajmowały się różnymi aktywnościami, np. uprawiały jogę lub taniec. Ćwiczyły oddech. Później specjalistki robiły im makijaż i układały im włosy. To było potrzebne, aby kobiety weszły w odpowiedni stan, żeby powstała odpowiednia energia kobieca. Przyjechałam na sam koniec. Były cztery fotografki i każda z nas miała cztery dziewczyny do fotografowania. U innej fotografki jedna z dziewczyn nie chciała obnażyć swego ciała, bo czuła się niepewnie, i postanowiła, że nie będzie siebie „gwałcić”. U mnie natomiast, chociaż ich o to nie prosiłam, szybko rozebrały się do naga. Były w niesamowitej euforii. Były na tyle rozluźnione, że nie musiałam ich do niczego namawiać. Sama poprzez kontakt z tymi kobietami otrzymałam bardzo dużo. To było fajne, estetyczne przeżycie.
Czytaj więcej: Satysfakcję daje sama fotografia
W jednym z wywiadów powiedziałaś, że robiąc sesje zdjęciowe dla swoich klientek, stawiasz sobie za cel „stworzenie bajki”. Czy bajkę można też zrobić z niedoskonałym ciałem, które odbiega od pewnych panujących standardów?
Może stworzenie bajki polega na akceptacji swego niedoskonałego ciała? O ile w komercyjnych sesjach zdjęciowych czasami poprawiam pewne niedoskonałości przy pomocy Photoshopa, o tyle tutaj absolutnie z niego nie korzystałam. Kiedy wysłałam im zdjęcia, to kobiety też były w euforii. To oznacza, że niekoniecznie trzeba być chudą i idealną, aby wypaść dobrze na zdjęciach. Być może to piękno jest nie w samym ciele, tylko w pewnych ruchach i w spojrzeniu.
Na ile ważna jest relacja między fotografem a modelem w trakcie sesji zdjęciowej?
Sądzę, że relacja jest bardzo ważna. Jeśli nie będzie odpowiedniego kontaktu, jeśli nie zagra pewna wibracja między fotografem a modelką, to bardzo trudno jest rozluźnić człowieka i wydobyć z niego pewną prawdę. Miałam kilka takich przypadków. Dużo fotografuję i dlatego wiem, że nie da się uniknąć tego, że czasami trafisz na człowieka, który nie potrafi współgrać z twoją energią. Wówczas fotografować jest bardzo trudno. Czasami trzeba wówczas poświęcić dwa razy więcej czasu niż zwykle, aby taka osoba się przełamała. Dzięki Bogu zdarza się to mi bardzo rzadko. Zazwyczaj między mną a kobietą, która przychodzi, energia współgra. Być może do mnie trafiają takie kobiety, które myślą podobnie jak ja.
Jesteś również matką. Czy macierzyństwo jest naprawdę takim ciężkim okresem w życiu kobiety?
Sądzę, że źle na społeczeństwo wpływa to, że we wszystkich mediach, także mediach społecznościowych, czyli na Facebooku i Instagramie, ten okres jest pokazywany jak coś słodkiego i fajnego, że dziecko jest takie fajne. Tymczasem o 100 proc. zmienia się życie kobiety, która od teraz cały swój czas, i to przez kilka lat, musi poświęcać dziecku. Zachodzą też zmiany w jej ciele. W niektórych przypadkach są to zmiany duże i nieodwracalne. Stąd właśnie pojawia się depresja poporodowa. Akurat tego nie doświadczyłam. Po ciąży moje ciało zbytnio się nie zmieniło. Jednak widzę i słyszę, że może być ciężko. Właśnie jednym z celów tego projektu było to, żeby kobiety, które wszystkiego tego doświadczyły, uświadomiły sobie, że wykonały ogromną pracę. Ich ciało nosiło drugiego człowieka. Jeśli na ich ciele pozostał pewien ślad, to nie muszą z tym walczyć, tylko przyjąć jako coś własnego.
Czy jeśli fotograf i modelka są tej samej płci, czy wówczas jest łatwiej ułożyć relacje w trakcie zdjęć?
Nie wiem. Nie mam porównania. Jednak gdybym sama zdecydowała się na odważniejszą sesję fotograficzną, to raczej poszłabym do kobiety, chyba że fotografem byłby mój własny mężczyzna.
Skąd te opory?
Sądzę, że tu chodzi bardziej o pewien stereotyp, że gdy idziesz do mężczyzny, to zawsze kryje się za tym pewien podtekst seksualny. Znam jednak kobiety, które zdecydowały się stanąć przed obiektywem fotografa mężczyzny i były bardzo zadowolone. Mówiły, że bardzo dobrze się czuły. Teraz zastanawiam się, że być może wszystko zależy nie od płci, tylko od człowieka. Możesz trafić do kobiety i może coś nie zagrać, a możesz do mężczyzny – i wszystko będzie w porządku.
Czytaj więcej: Pandemia nie odstraszy ludzi od wojażowania
Czy w ogóle lubisz brać udział w projektach społecznych?
„Oda dla ciała matki” był moim pierwszym projektem o charakterze społecznym. Jak już wcześniej wspominałam, ten cały feedback, jaki otrzymałam od kobiet, które fotografowałam, to były słowa pełne wdzięczności czy wręcz miłości. To jest bardzo, bardzo dla mnie ważne. Pokazuje, że nie wszystko można mierzyć w pieniądzach.
Czy wszystkie uczestniczki twojej sesji zdjęciowej zgodziły się upublicznić swoje zdjęcia?
Tak. Warunkiem udziału w projekcie było podpisanie umowy, że zdjęcia będą upublicznione. Niemniej jednak, przed publikacją, kiedy kobiety już zobaczyły siebie na fotografiach, zapytałam jeszcze raz, czy mogę opublikować zdjęcia. Chciałam upewnić się, czy uczestniczki nie będą się źle czuły.
Jakie masz plany na przyszłość?
Chcemy zrobić wystawę zdjęć z projektu. Jeśli wystawa będzie miała dobry odbiór, to być może wówczas projekt stałby się projektem corocznym. Bo teraz naprawdę wszyscy byli bardzo zadowoleni, zarówno uczestniczki, jak i cała ekipa pracująca nad organizacją projektu. Więc może uda się go powtórzyć w roku następnym.
Czytaj więcej: „Uczuć się nie redaguje”. Wywiad z Rafałem, młodym poetą, który tropi szczęście
Fot Małgorzta Mozyro
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 25 (74) 25/06-01/07/2022