Dzisiaj zawód nauczyciela nie jest popularny. Co zadecydowało o tym, że wybrałaś pedagogikę?
Nauczycielem chciałam być już od dzieciństwa. Babcia czasami wspomina, jak sadzałam w rządek maskotki i zaczynałam im coś tłumaczyć. Z czasem zaczęłam się zastanawiać nad innymi profesjami, ale w końcu mimo wszystko stanęło na tym zawodzie. Wahałam się tylko co do wyboru przedmiotu, ostatecznie wybrałam właśnie matematykę, bo ja lubię konkret – w matematyce wszystko ma swoje rozwiązanie i konkretną odpowiedź, nawet jeśli są różne sposoby rozwiązania zadania.
Masz za sobą pierwszy rok pracy w szkole. Jak wspominasz swój pierwszy miesiąc?
Z racji tego, że na studiach miałam sporo praktyki w szkole, to za swój początek pracy uznaję właśnie ją. Ale moją pierwszą przeprowadzoną lekcję miałam jeszcze w 12 klasie, kiedy uczniowie starszych klas na jedną lekcję wcielali się w rolę nauczycieli i, co ciekawe, trafiłam właśnie na lekcję matematyki. Przyszykowałam dla dzieci zadania logiczne, pamiętam, że każdemu się spodobało. Wtedy zdałam sobie sprawę, że naprawdę dobrze czuję się w roli nauczyciela, poczułam się na swoim miejscu.
Praktyki dobrze wspominam. Pierwsza taka lekcja była naprawdę fajna – w klasie była cisza, mnie słuchano. Uczniowie lubią, kiedy przychodzi praktykant do szkoły, bo zawsze to coś nowego. Cieszyłam się, że mogę to, co wiem, wytłumaczyć innym; miałam poczucie, że moja praca ma sens.
Mój pierwszy miesiąc pracy w szkole był intensywny – nie było możliwości jakiegokolwiek oswojenia się, rzucono mnie od razu na głęboką wodę. Do tego, poza lekcjami matematyki, miałam też klasę wychowawczą. Największym problemem na początku dla mnie było zapamiętywanie imion, dlatego nie miałam odwagi wywołać kogoś do tablicy. Zastanawiałam się też, czy aby ten uczeń nie denerwuje się przy tablicy. Na początku pracy w szkole ciągle coś zmieniałam, próbowałam, patrzyłam, co w jakiej klasie najbardziej się sprawdza, np. w kwestii emocji – które w konkretnej klasie można pokazać, a w jakiej klasie lepiej jest nie uzewnętrzniać. Nawet teraz, kiedy mam wakacje, zastanawiam się, co jeszcze trzeba by było zmienić.
Czytaj więcej: „Czy znam historię Polski?”. 18. edycja konkursu „Macierzy Szkolnej”
Co było najtrudniejsze na początku pracy?
Miałam problem z nieustannymi pytaniami o rzeczy, o których już klasie powiedziałam czy napisałam na tablicy. Np. napiszesz na tablicy numer strony, powiesz o niej, a ciebie i tak jeszcze pięć razy spytają, na której stronie jest zadanie. Przez pierwsze tygodnie odpowiadałam na wszystkie pytania, jednak nauczyłam się to ignorować i widzę, że te pytania znikają, bo dzieci są już świadome, że powtarzać nie będę i odpowiedź albo jest na tablicy, albo można o to zapytać kolegi.
Początki były trudne także ze względu na brak wolnego czasu. Praca, dom, szykowanie się do lekcji na jutro, sprawdzanie zeszytów, 15 minut na jedzenie, spanie. Sobota, niedziela również praktycznie bez czasu wolnego. I tak to trwało przez pół roku. Z czasem zdałam sobie sprawę, że tak dalej być nie może, więc odpuszczałam sobie minimalnie w weekendy. Wieczorami też już mogłam znaleźć przynajmniej godzinę dla siebie. Mam nadzieję, że w przyszłości tego czasu, poświęconego sobie, będzie jeszcze więcej. W pracy nauczyciela nie da się żyć bez kalendarza – tyle informacji, tyle rzeczy do ogarnięcia, że tego wszystkiego nie da się zapamiętać. Trzeba wszystko planować.
Jaka, w twoim odczuciu, jest praca nauczyciela?
Niełatwa, ale ciekawa. Pracując jako nauczyciel, nigdy nie stoisz na miejscu, rozwijasz się. W dużej mierze dzięki dzieciom, które są zupełnie innym pokoleniem; uczysz się od nich, np. takich charakterystycznych dla nich słówek. Do tego sądzę, że praca nauczyciela często jest wesoła. Czasami zdarzają się błędy, które u wszystkich wywołują śmiech. Najczęstsze pytanie dzieci w moją stronę to: „Proszę pani, ile ma pani lat?”, „Czy ma pani męża i dzieci?”. Kiedy im odpowiadałam, że mam 22 lata, to padały następne pytania: „To pani może już pracować w szkole?”. Bawi mnie to, że dzieci to tak ciekawi.
Zdarzyła mi się raz sytuacja, że upominałam chłopaka, by przestał przeglądać TikToka, a on: „To pani wie, czym jest TikTok?!”. Dzieci są przyzwyczajone, że nauczyciele to nieco starsze pokolenie, więc dziwią się, gdy nauczyciel jest świadomy, czym dzieci teraz żyją.
Lubisz swoją pracę?
Tłumaczyć lekcje – lubię, sprawdzanie zeszytów – czasami też, ale nie podoba mi się wypełnianie dokumentacji. Podsumowując – lubię, ale nie każdą jej część.
Na czym polega to wypełnianie dokumentacji?
To jest wypełnianie i dziennika, i sprawozdania ze szkoleń, a ponadto pisanie planów lekcji, sprawozdania z testów, sprawdzianów… Co więcej, jako wychowawczyni to nawet nie połapię się, ile tego jest: tabelki z covid-19, organizacja wycieczek. Wydaje się, że to są minuty, ale potrafią zabrać naprawdę sporo czasu.
Jakie miałaś oczekiwania co do tego zawodu, które w rzeczywistości się nie spełniły?
Spodziewałam się tego, że będę mogła nie tylko wykazywać się wiedzą, ale też być częścią życia uczniów; że będę prowadziła z nimi jakieś rozmowy, interesowała się ich życiem; że będę mogła ich kształcić. Ale w większości to się u mnie nie spełniło, bo po prostu nie starcza mi czasu i sił. Na przerwach najczęściej szykuję się do następnej lekcji, jestem w ruchu.
Czytaj więcej: Szkolne pranie mózgów
Jak oceniasz zachętę państwa do studiowania właśnie pedagogiki poprzez wypłacanie studentom stypendium (300 euro)?
Zachęta finansowa bez wątpienia jest dobra. Jednak obawiam się, że nawet jeśli studenci pójdą na te studia, to wcale nie znaczy, że wybiorą pracę pedagogiczną w przyszłości…
Z perspektywy młodego nauczyciela matematyki powiedz, dlaczego w tym roku 35 proc. uczniów nie zdało matury z matematyki?
Wydaje mi się, że przede wszystkim są to skutki zdalnego nauczania. Nauka w trybie online jest dobra dla studentów, bo ci wiedzą, że muszą co pół roku zaliczyć semestr, ale w przypadku uczniów to się nie sprawdza.
Nie powiedziałabym, że sam egzamin był szczególnie trudny, choć część testowa była nieco skomplikowana. Zdany egzamin z matematyki jest niezbędny do wstąpienia na uczelnię wyższą, więc często do matury podchodzą uczniowie, którzy chcą wypróbować swój los: „Może zdam, może się uda”.
Poza tym matematyka nie wszystkim jest dana. Co też jest ciekawe – czasami uczeń ma trudności, żeby coś policzyć, ale jak podasz ten sam przykład, ale na pieniądzach, to szybko go rozwiązuje. Zauważyłam też, że uczniowie boją się popełniać błędy, wolą nie rozwiązać jakiegoś zadania niż wykonać je błędnie.
Czytaj więcej: Wyprawka szkolna w tym roku droższa
Resort oświaty w ramach poprawiania wyników na maturze z matematyki proponuje dodać jeszcze jedną godzinę nauczania tego przedmiotu w 10 klasie. Czy jest ona potrzebna? Ogólnie, jak oceniasz zbliżające się reformy?
Tak, jest potrzebna. Miałam lekcje w 10 klasie, ogólny sprawdzian podstawowych umiejętności, tzw. PUPP, jest w maju. Zdążamy przerobić wszystkie tematy, ale nie ma już czasu na powtórzenie całego materiału. Dobre reformy bez wątpienia są niezbędne, ale czas pokaże, czy będą to zmiany na lepsze.
Jaką przewidujesz przyszłość swego zawodu?
Młodzi ludzie nie widzą teraz siebie w zawodzie nauczyciela. Nie wiem, dlaczego, pewnie z wielu powodów: niskie wynagrodzenie, niełatwa praca z dziećmi. Trudno przewidzieć, czym to się skończy. Mam wrażenie, że żeby coś się zmieniło, musi się przede wszystkim zmienić stosunek do nauczyciela. Niestety, nie widać szacunku do zawodu nauczyciela ze strony państwa i społeczeństwa.
Rozmawiała Paulina Pieszko
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 32 (94) 13-19/08/2022