Środa Popielcowa jest początkiem Wielkiego Postu. Kapłan posypuje głowy i padają słowa: „Prochem jesteś i w proch się obrócisz”. Tymczasem współczesny człowiek nie lubi słuchać o przemijaniu, o śmierci. Robi się wręcz wszystko, żeby oswoić czy wręcz odsunąć tę śmierć w niebyt. Czy przypominanie „prochem jesteś…” ma sens? Co ono znaczy dla katolika?
To ciąg dalszy tej sentencji: „Prochem jesteś i w proch się obrócisz”. To są słowa pochodzące ze Starego Testamentu. Są też inne bardzo ważne słowa, pochodzące już z Nowego Testamentu, które wypowiada się jako formułę w momencie posypania głów popiołem: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Człowiek musi uświadamiać sobie, że jest tylko człowiekiem na tej ziemi i jego egzystowanie tutaj zawsze zmierza do śmierci. Wydaje się, że brak tego uświadomienia staje się przyczyną wielu problemów, których zaczątkiem jest pycha. Jeśli nie żyjemy zgodnie z Ewangelią, zgodnie z Dekalogiem, który zawiera esencję nauki Jezusa, to życie samo nam o tym przypomni, że jesteśmy słabi, że jesteśmy prochem.
Ale nie powinniśmy tego odbierać jako poniżenie człowieka, to nie jest w zamyśle Pana. To ma nas umocnić, zbudować, abyśmy przeżyli ten ziemski czas w miłości, harmonii z dobrem.
Obraz popiołu przypomina i podkreśla kruchą i grzeszną sytuację człowieka, ukazując równocześnie jego prawdziwą relację wobec Boga. Człowiek uświadamia sobie, kim jest i kogo najbardziej potrzebuje, co w jego życiu jest ważne i kto może mu skutecznie pomóc w przezwyciężeniu wszystkiego, co słabe i grzeszne. Widzi i lepiej rozumie przejściowość i skończoność swego życia oraz jego ukierunkowanie ku wieczności. Właśnie taki sens nasuwa się wtedy, gdy pochylając głowę do posypana popiołem, słyszymy słowa: „Pamiętaj, człowieku, że prochem jesteś i w proch się obrócisz”.
Wielki Post to czas pokuty, nawrócenia. Jak podejść do jego przeżywania, by słowa te nie były tylko pustymi frazesami? Jak pościć, by ten post był miły Bogu? Czy warto podejmować wielkopostne postanowienia? Jakie powinny być, aby miało to sens?
Tych pytań jest wiele, ale sprowadzają się w zasadzie do jednej sprawy, tej mianowicie, by okres Wielkiego Postu stał się czasem głębokiej wewnętrznej odnowy człowieka. Jest grono nielicznych, którzy podążają przez to życie drogą prawości, ale i ci muszą zachować roztropność, by nie popaść w grzech pychy. Jednak zdecydowana większość ludzi idzie przez życie drogą nawrócenia, a właściwie ustawicznego nawracania się.
Jesteśmy jak mrówki: niesiemy ciężar swego życia, co jakiś czas coś nam przeszkadza i zwala z nóg, ciężar okazuje się ponad siły, ale podnosimy się, znów go bierzemy i tak wciąż na nowo…
Pokuta i nawrócenie – to nie są frazesy w ustach tych, którzy poważnie traktują życie oraz to, co ono ze sobą niesie. Okres postu jest więc czasem, aby się zatrzymać, oczyścić siebie, za wszystko przeprosić, aby być godnym nie tylko Świąt Zmartwychwstania Pańskiego, ale w ogóle być godnym zmartwychwstania, gdzie czeka nas życie wieczne. Zmartwychwstanie Jezusa utwierdza nas w wierze, że ono istnieje. A głoszona Ewangelia Chrystusa pozostaje dla zagubionego człowieka schronieniem i ocaleniem przed duchową pustką. Tą duchową pustką współczesnego człowieka jest samotność, która wynika z zapomnienia o Bogu, odejściu od niego czy nawet odrzuceniu go. Bliską samotności jest rozpacz…
Wielki Post to czas odnowy, który ma zapobiec potwornej groźbie pustki, samotności i rozpaczy. Aby post był miły Bogu, powinien być wyrazem miłości i ją budować. Największym wrogiem dobrego przeżywania tego wyjątkowego czasu jest hipokryzja, czyli zakłamanie. Może to być zakłamanie, które chce wprowadzić w błąd innych, lecz może być i takie, gdy oszukujemy samych siebie. To drugie jest nawet gorsze. Oszukujemy samych siebie wtedy, gdy sądzimy, że Bóg i jego łaska są potrzebne innym, ale nie nam. Inni są gorsi. Tak daleko posuniętą hipokryzję Jezus zarzucał faryzeuszom i uczonym w Piśmie, a więc ludziom należącym do elity religijnej ludu Bożego. Również dzisiaj trzeba zachować czujność, by uniknąć podobnego stanu ducha.
Czytaj więcej: Kościół prawosławny na Litwie postanowił zerwać więzi kanoniczne z Moskwą
Kościół kieruje naszą uwagę na trzy filary pokuty: post, modlitwę i jałmużnę. Dlaczego jałmużna w tym okresie jest ważna? Jak się modlić, aby nasza modlitwa była wysłuchana? Jak pościć, aby nie być hipokrytą?
Kto wierzy w Boga, nigdy nie jest sam. Pamiętać też trzeba o drugim człowieku. Widać to dobrze właśnie w okresie Wielkiego Postu. Jego duchową treść stanowią: modlitwa, post i jałmużna. Zawsze należy pełnić dobre uczynki wobec bliźniego, ale w okresie Wielkiego Postu trzeba czynić to częściej i bardziej świadomie. Zwrócić uwagę na biedniejszego, tego w potrzebie, czy materialnej, czy duchowej. Jałmużna to dar serca, tego, co dla nas wartościowe i cenne, ale potrzebne innym. Im bardziej odczuwamy, że przywłaszczamy coś dla siebie, tym bardziej powinniśmy się tym podzielić z drugim. W dzisiejszych burzliwych czasach, wojny i pogłębiającej się biedy, ta pomoc drugiemu człowiekowi jest bardzo potrzebna.
Modlitwa to szczera rozmowa z Bogiem jak z przyjacielem, któremu zawierzamy siebie, swój los i nasze troski. Rozmowa w miłości nigdy nie polega na przekazywaniu sobie wzajemnie samych tylko słów. Słyszymy: „Modląc się, nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich!”. Krótko mówiąc, jeśli modlitwa jest zwykłym gadulstwem – nie płynie z miłości, nie jest przepojona ufnością do Boga. Cechuje ją niemądre przeświadczenie, że słowa modlitwy stanowią coś w rodzaju karty płatniczej, za pomocą której można uzyskać od Pana Boga rzeczy, na których nam zależy. Modlitwa powinna płynąć z serca a nie z ust.
Post zaś to poskromienie własnego ciała, a dzięki temu umiejętność poskramiania wszystkiego, co jest przejawem rozmaitych form egoizmu. Poszczenie to jest forma wyrzeczeń tego, co jest nam miłe, na co dzień osiągalne, co jest formą dogadzania sobie i rozkoszy podniebienia. Są dwie formy postu, ilościowy i jakościowy. Te najściślejsze są w dwóch dniach postu: w Środę Popielcową i Wielki Piątek. Przy okazji postu warto wspomnieć proroka Joela, który mówił: „Rozdzierajcie wasze serca, a nie wasze szaty”. Rozdzieranie szat było oznaką bólu, żalu i żałoby, ale ten zewnętrzny znak powinien być niejako zastąpiony rozdzieraniem serca, czyli otwarciem serca na miłość.
Niech ludzie otworzą serca w rodzinie, niech umilkną kłótnie i waśnie, niech będą życzliwi i pomocni drugiemu człowiekowi, szczególnie temu biedniejszemu czy strwożonemu. To jest znacznie ważniejsze niż ścisłe przestrzeganie norm spożywanych potraw. Co z tego, że ktoś pości, nawet surowo, jeżeli jednocześnie żyje w nienawiści? Co z tego, że ktoś odmawia długie modlitwy, ale nie pomoże potrzebującemu? Albo co z tego, że ktoś intensywnie pomaga drugiemu, ale jednocześnie zaniedbuje swoją rodzinę? Każdy z nas ma podejmować takie zobowiązania, które nas do tej miłości przybliżą. Czas postu powinien więc służyć temu, abyśmy nieśli dobro i mieli relacje z Bogiem. Ale pamiętajmy, że relacja z Bogiem nie jest możliwa bez relacji z drugim człowiekiem. Św. Jan Apostoł w swoim pierwszym liście pisze: „Kto nie miłuje swego brata, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi”.
Wśród nabożeństw w czasie Wielkiego Postu są rozczulające gorzkie żale, ale mało jest tak lubianych jak droga krzyżowa. Droga krzyżowa naszego Zbawiciela to wyjątkowe przeżycie. To droga cierpienia, ale i miłości. Czy można rozumieć, że idąc za krzyżem, Jezus prowadzi nas naszą osobistą drogą krzyżową?
Jezus mówił: „Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien”. Zdarza się nam narzekać na nasz codzienny krzyż pański. Dobrze, że mamy w kościele to nabożeństwo. To w jego trakcie bowiem nasze myśli i uczucia podążają tą samą drogą, którą Jezus przebył w czasie ostatnich dni swojego ziemskiego życia: od sądu Piłata aż po grób. Idziemy, przeżywając wraz z nim swoją drogę krzyżową, pełną upadków i powstań. A ilu z nas pomyśli o tym, by podczas tej naszej drogi przez mękę pomyśleć o odkupieniu? Mimo całego swojego dramatu ta droga daje nam przecież nadzieję na to, że nie zagubimy w życiu właściwego kierunku. Skupiając się na kolejnych stacjach, można znaleźć odpowiedź, że droga krzyżowa nie jest tylko czasem płakania, ale i nadziei. Musimy w niej zobaczyć swoją wartość, swoją godność.
Co Ksiądz powiedziałby wszystkim, którzy w obliczu krzywd, toczącej się wojny i triumfu zła na świecie wątpią i tracą nadzieję w zwycięstwo dobra i w to, że warto być dobrym?
Im więcej zła, tym większa jest potrzeba dobra. Im bardziej zło staje się bezczelne, tym większa jest potrzeba odwagi ze strony dobrych ludzi. Zło nas często przygniata, słyszymy o ludziach, którzy nie mają podstawowej rzeczy do życia, jaką jest woda; o biedzie i chorobach, które zabijają miliony istnień na świecie; o brutalnych wojnach (sami jej doświadczamy, jest bardzo blisko nas); widzimy ludzi umierających z powodu braku leku albo jest on tak drogi, że nieosiągalny… Widzimy niemoralność wokół i mnóstwo niesprawiedliwości. Im bardziej czujemy swoją bezradność, tym częściej powinniśmy zwracać się do Boga i wołać o jego pomoc. Wiara w Boga to przywilej ludzi roztropnych i mądrych, którzy wiedzą, że największą głupotą jest poleganie wyłącznie na sobie w tym, na co nie mamy większego wpływu.
Bóg zawsze pomaga, chociaż często nie zauważamy tego, bo modląc się, „sugerujemy” Mu niejako, jak ma taką czy inną sprawę „załatwić”. A wszystko idzie jakimś dziwnie innym torem i po czasie zauważamy, że sprawa się rozwiązała, może inaczej, ale zauważamy ten boski wpływ.
Bo często w problemach strach jest paraliżujący, blokuje nas, tracimy wszelką chęć do życia. Ale nie można z nim zostawać sam na sam. Kościół proponuje niezawodną pomoc: zwróćcie się do Boga, bo on pomnaża naszą nadzieję. Bo Bóg nam pomaga tak, jak on uważa i pokazuje drogi ziemskie sięgające znacznie dalej niż tylko na cmentarz. Bóg pokazuje drogę, która się tam nie kończy. O tym wszystkim przypomina nam Wielki Post.
Czytaj więcej: Wielki Post w obliczu wojny na Ukrainie
Bardzo ważnym elementem Wielkiego Postu jest spowiedź odpuszczająca winy. Wierni po wyznaniu grzechów przed konfesjonałem czują się oczyszczeni i nawróceni. Rozgrzeszenie i pokuta dokonują wewnętrznych cudów. A jak mają te święta Wielkiego Postu i Zmartwychwstania Pańskiego przeżywać osoby wierzące, uczęszczające do Kościoła, ale niemogące przystępować do spowiedzi i Komunii Świętej. Dotyczy to np. osób, które zawarły powtórny związek cywilny, a obowiązuje ich nadal nierozerwalny sakrament małżeństwa…
Odpowiadając na to pytanie, przypomnę słowa Jana Dobraczyńskiego, polskiego pisarza, chrześcijańskiego filozofa. On powiedział, że „wszystkie zakazy i nakazy są stworzone przez człowieka, ale Boże Miłosierdzie jest ponad wszystko”. Bóg w swoim miłosierdziu jest niezależny od wszystkich ludzkich prawideł. Prawdą jest, że człowiek, który może dostąpić odpuszczenia grzechów przez spowiednika i otrzymuje pokutę, on czuje się na duszy lżejszy. Ale nawet wśród spowiadających się często słyszę: „Proszę księdza, mnie jest tak trudno mówić o swoich grzechach”. A ja myślę wtedy: „I chwała Bogu, że trudno, chwała Bogu, że przeżywamy te nasze grzechy tak głęboko, że się wstydzimy o nich mówić na głos. Bo jesteśmy uczciwi, bo czujemy ich brzemię”. Bo słowa „uczciwość” i „szczerość” tu są najważniejsze. Jeżeli osoba, która nie może przystąpić do spowiedzi, ale cierpi z tego powodu, brak jej tej pełni przeżywania liturgii, szczerze żałuje wielu czynów, to ona jest miła Panu. Ona nie jest stracona. Spowiedź jest tylko jednym z warunków sakramentów pokuty. Najważniejszym elementem jest żal za grzechy. Ten warunek jest dostępny dla wszystkich. Trzeba tylko Boga prosić o odpuszczenie grzechów i za nie żałować. I żyć w miłości do Boga i drugiego człowieka.
Pan Jezus mówił do siostry Faustyny: „Są takie dusze, które w ostatnich chwilach życia tak przepalają się moją miłością, że wchodzą wprost do nieba”. Tu warto też przypomnieć łotra, który wisiał obok Jezusa na krzyżu. Jego ostatnimi słowy było: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy wejdziesz do Królestwa swego”. A Jezus mu odpowiedział: „Zaprawdę, powiadam ci dziś będziesz ze mną w raju”. Słowa: „Zaprawdę, powiadam ci, dziś będziesz ze mną w raju”, pokazują, że prawdziwa wiara w Jezusa i jego łaska mogą dać zbawienie każdemu. Jest to bardzo ważna i wspaniała dla nas wiadomość. Każdy z nas może zostać zbawiony, jeśli przyjmie Jezusa do swego serca. Bóg potrafi wybaczać grzechy, musimy jednak mu zaufać.
Błędne jest jednak myślenie, że można grzeszyć całe życie i pod koniec się nawrócić. Wiedzmy, że Bóg zna nasze serca i zamysły. Boga nie da się oszukać. Tylko prawdziwe nawrócenie i łaska Jezusa dają gwarancję zbawienia, nic nam nie da takie planowane sztuczne nawrócenie. Istotne jest również to, że nie wiemy, kiedy umrzemy. Może to być dzisiaj, czy będziemy mieli czas na nawrócenie?
Czy zatem łotr został zbawiony?
Z całą pewnością tak, zapowiedział to sam Jezus: „Zaprawdę, powiadam ci dziś będziesz ze mną w raju”.
Czytaj więcej: Wielki Post to czas pokuty i miłosierdzia
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 10(29) 11-17/03/2023