Walenty Wojniłło: Na pewno jest plus, że te media nie są uzależnione od warunków komercyjnych. Gdyby było tak, że istnienie redakcji by zależało od tego, czy czytelnicy kupią gazetę czy przeczytają na portalu — i zaczęliby stawać po stronie Ukrainy, a czytelnicy stanęliby po drugiej stronie i przestali kupować — redakcja byłaby zagrożona
Szczęście w nieszczęściu, ponieważ nasze redakcje polskie na Litwie istnieją dzięki dofinansowaniu — niestety tylko dzięki dofinansowaniu z Polski — uważam, że to dofinansowanie jest też w interesie Litwy i Litwa musiałaby dokładać się do wspierania tych redakcji, dlatego też stanowisko jest jednoznaczne. Ten wspólny głos jest ważny, może wpłynąć nie tylko na postrzeganie nas jako społeczności polskiej na Litwie, to są też zarzuty ze strony nieprzychylnych środowisk, że część mieszkańców Wileńszczyzny, powiedziałbym nawet o nie do końca sprecyzowanej narodowości, ale raczej o słowiańskich korzeniach, nie zawsze staje po stronie Ukrainy
Tutaj media pokazują, że polska inteligencja, myślący Polacy na Litwie, którzy poczuwają się do pewnej odpowiedzialności za całą społeczność polską, zajęły jednoznaczną pozycję. Nie możemy więc powiedzieć, że społeczność polska na Litwie jest ambiwalentna. O pozycji społeczności decyduje ta mniej liczna, ale wykształcona i opiniotwórcza warstwa. Media opierają się głównie na tej warstwie.
Jerry Meijer: No właśnie państwo litewskie nie zdaje w takim układzie egzaminu wobec mediów polskich?
Walenty Wojniłło: My jak my, ale społeczeństwo litewskie nie dojrzało wciąż do tego, aby mniejszości narodowe, a także nas Polaków na Litwie traktować może nie tyle jako równorzędnych obywateli, co jako pewne dobro i bogactwo wspólne, o które także oni powinni się troszczyć. Na szczęście już odchodzi to pokolenie, lub jest niesłyszalne, które uważa, że racją państwa litewskiego jest relituanizacja Wileńszczyzny. Depolonizacja, derusyfikacja, deslawinizacja — czasem używają tego określenia. Uważają, że taka Wileńszczyzna zintegrowana, niestanowiąca zagrożenia, patriotycznie nastawiona — może być bogactwem Litwy, gdzie mieszkańcy z innych regionów zobaczą, że mieszkają Polacy, Tatarzy.
(…)
Państwo litewskie wciąż nie rozumie, że o mniejszości narodowe trzeba dbać. Jeżeli my zdajemy ten egzamin, nie od roku kiedy ta wojna nabrała stadium ostatecznego, ale te 10 lat, od Krymu (aneksji Krymu — przyp.red.)… Dopiero poczucie zagrożenia ze strony Rosji znowu nas wróciło do lat 90., szczególnie do 1991 roku, gdy poczucie, że mniejszości narodowe patrzą jeszcze patrzą jak na jeża na litewską niepodległość, obawiają się litewskiego nacjonalizmu i że trzeba te mniejszości jakoś udobruchać, wykazać, że tutaj Litwa jest dobrą matką dla wszystkich. Wtedy dostaliśmy ustawę o mniejszościach narodowych.
(…)
Po 2014 roku jak się okazało, że jedynym wsparciem może być Polska, gdyby do czegoś doszło, trzeba zadbać o te relacje z Polakami i mniejszości narodowe, to zniknęły antypolskie głosy, zniknęła ta nagonka, która była w mediach litewskich jeszcze na początku II dekady XXI wieku.
Pełna treść w nagraniu.