Mimo że w ostatnich dniach w całym kraju popadało, rolnicy, hodowcy bydła i sadownicy sądzą, że to wcale nie oznacza, że susza już nam nie grozi. Jednogłośnie twierdzą, że majowe przymrozki i czerwcowa susza niestety już zrobiły swoją „czarną robotę”, a teraz deszcz może tylko trochę poprawić sytuację. Jeśli natomiast zaczną się ulewy, to nadmiar wody może nawet poważnie zaszkodzić tegorocznym plonom.
— O ile w wierzchniej warstwie gleby wody jest dużo, to głębiej wciąż jej brakuje. Sytuacja jest bardzo zła, a miejscami nawet krytyczna. Susza negatywnie wpłynęła na wszystkie kultury. Chociaż w ciągu ostatnich dni padało, to zboże miejscami jest już wypalone i deszcze już tych plonów nie uratują — w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” zauważa Jevgenij Baliul, przewodniczący Stowarzyszenia Rolników Rejonu Wileńskiego.
Twierdzi on, że jeżeli zaczną się ulewy, to jeszcze bardziej mogą zaszkodzić, ponieważ zbiją posiewy, które już są. Letnie zboża przez suszę już sama przyroda odrzuciła.
Czytaj więcej: Nadciąga widmo suszy: zagrożenie dla plonów i ryzyko pożarów
Plonów będzie o 30 proc. mniej
— Widzimy na polach, że same kłosy są bardzo małe, a już są ziarenka. Takie zboże urodzi dosłownie po kilka ziarenek, żeby tylko dać potomstwo, ponieważ jest to żywa przyroda, żywy organizm. Dzisiaj wszystko wskazuje na to, że plonów będzie o co najmniej 30 proc. mniej. W przypadku warzyw i owoców to tutaj jeszcze deszcze mogą nam nieco pomóc, ale pod warunkiem, że to nie będą ulewy. Jeżeli popada, to częściowo „odpiją się”, ale niestety plony też będą mniejsze — zaznacza Jevgenij Baliul.
Ostatnie dni dostarczyły wodę roślinom oraz zmniejszyły zagrożenie pożarowe w lasach. To pozytywna zmiana, ale, jak mówi Jonas Kasparavičius, badacz z Centrum Badań Przyrodniczych, to już nie uratuje leśnych jagód.
— W tym roku czarnych jagód i poziomek będzie bardzo niewiele i będą one małe, ponieważ, ich urodzaj uzależniony jest od deszczów w maju i czerwcu. Jeśli chodzi o maliny, to tutaj deszcze mogą pomóc. Jeżeli będzie dalej padało, to grzyby powinny być, ale później niż zwykle — mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Jonas Kasparavičius.
Czytaj więcej: Ubogi sezon grzybobrania „ratują”… muchomory!
Tragiczna sytuacja hodowców bydła
Ramūnas Antanaitis, przewodniczący Stowarzyszenia Zwierząt Gospodarskich w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” mówi, że sytuacja hodowców bydła jest po prostu tragiczna.
— Susza spowodowała, że trawy prawie nie ma, a i minerałów w niej brakuje. To odbije się na zdrowiu bydła. Siana brakuje, nie wiem, jak będzie dalej… Co dotyczy deszczów, to już nie bardzo one cieszą, bo trawa jest już wypalona. Mamy czerwiec — a czasu, żeby rośliny urosły, już nie ma — ubolewa Ramūnas Antanaitis.
Późne i dotkliwe przymrozki
Vitalija Kuliešienė, przewodnicząca Litewskiego Stowarzyszenia Ogrodów Handlowych „Owoce i jagody” w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” mówi, że na Litwie przymrozki w maju nie są rzadkością, ale tegoroczne były liczne i nie były ściśle zlokalizowane — zakres mrozu rozprzestrzeniał się. Chociaż w przeszłości występowały przymrozki, w tym roku mieliśmy do czynienia z rozprzestrzenianiem się ich dużej liczby w stosunkowo późnym okresie i były one dość dotkliwe.
— O dobrych plonach nie ma co myśleć. Daj Boże, żeby zbiory były przynajmniej takie, by nie zapomnieć smaku krajowych owoców. Litewskie jabłka w tym roku będą luksusem. Kiedy sady zakwitały, niszczyły je majowe przymrozki. Natomiast to, czego nie zdążyły zniszczyć majowe przymrozki, dokończyła czerwcowa susza. To bardzo smutne… — mówi Vitalija Kuliešienė.