— Dobry pielgrzym bierze na siebie trud wyruszenia w drogę w określonej intencji — podkreśla w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” ks. Waldemar Szyrwiński, jeden z organizatorów pielgrzymki. —Uczestnicy modlą się w bardzo różnych intencjach: o zdrowie, o pokój, szczególnie dużo intencji związanych jest z rozeznaniem drogi życiowej, z prośbą o ratowanie małżeństwa. Ludzie młodzi najczęściej szukają narzeczonych, proszą o dobre żony i dobrych mężów. Codziennie się o to modlimy — jest to ważne, by pielgrzym miał nie tylko plecak, nie tylko zabezpieczenie w postaci wody i przekąski — mówi ks. Waldemar Szyrwiński.
Jak zaznacza, organizatorami przedsięwzięcia są księża, siostry zakonne, osoby świeckie z archidiecezji wileńskiej — każdy w jakiś sposób się dokłada do tego, by pielgrzymka przebiegała sprawnie. W tym roku odbyła się ona pod hasłem „Krew męczenników — nasieniem chrześcijan”. Motto zostało wybrane w związku z 400. rocznicą męczeństwa wileńskiego świętego Józefa Kuncewicza.
Czytaj więcej: Jubileuszowa pielgrzymka Ejszyszki-Ostra Brama
Drogami Wileńszczyzny
Pielgrzymi szlak prowadzi z Ejszyszek. Po przebyciu najdłuższego i najtrudniejszego etapu, w czasie którego uczestnicy muszą przemierzyć 33 km, zostają na nocleg w Solecznikach. Kolejnego dnia wyruszają do Turgiel (ten etap wynosi 21 km), następnie zatrzymują się w Rudominie (19 km). Ostatni etap prowadzi prosto do Ostrej Bramy.
— Nigdy nie bywa łatwo, niezależnie od tego, czy jest słonecznie, czy pada deszcz. Ten odcinek wymaga wiele wysiłku i samozaparcia, cierpliwości i wzajemnego wspierania. To nie lada próba i dla młodego człowieka, i dla starszej osoby. Nie jest tajemnicą, że obecnie ludzie się mało poruszają i tak znaczny wysiłek fizyczny jest wielkim wyzwaniem dla każdego. Tym niemniej, niektórzy idą już po raz piąty, dziesiąty, piętnasty. Odnajdują tu jakieś dobro, do którego chcą powrócić — zwraca uwagę ks. Waldemar Szyrwiński.
Organizatorzy szacują, że w tym roku w drogę do Pani Ostrobramskiej wyruszyło ponad 250 osób z Wilna i Wileńszczyzny, choć nie tylko. Niektórzy przybywają na to wydarzenie z Polski. Mateusz Wyroba specjalnie na tę pielgrzymkę przyjeżdża z odległego Krakowa.
— Jest to moja szósta pielgrzymka. Zachęcili mnie do niej przyjaciele z Wileńszczyzny, którzy stwierdzili, że jest to niesamowite doświadczenie duchowe, a jednocześnie wspaniałe doświadczenie socjologiczne i kulturowe. Tak naprawdę nigdzie indziej, jak na tej pielgrzymce, nie będę miał tak wspaniałej możliwości poznania społeczności wileńskiej. Dlatego nie zastanawiając się długo, podjąłem taką decyzję — mówi w rozmowie z naszym dziennikiem Mateusz.
— Coś, co mnie tu pozytywnie uderzyło, to wspaniała serdeczność ludzka. Kiedy przechodzimy przez poszczególne miejscowości, jesteśmy pozdrawiani i dokarmiani, częstokroć goszczeni. Bardzo pozytywna jest solidarność wśród pielgrzymów, jedni drugim bardzo często pomagają. To jest pielgrzymka, którą co roku polecam moim znajomym — dodaje krakowianin.
Pozytywna próba sił
Choć w czasie pielgrzymki nie brakuje okazji do próby sił — pielgrzym musi mierzyć się z pewnymi niewygodami, upałem, deszczem, nieraz dają się we znaki bolące nogi i otarte stopy — to jednak, jak zapewniają jej uczestnicy, te wyzwania nie przesłaniają prawdziwej radości wędrowania i możliwości wewnętrznego wyciszenia się przez te kilka dni w roku. Wspólna modlitwa w drodze, doświadczanie ludzkiej bliskości i życzliwości, świetna atmosfera powodują, że pielgrzymom dopisuje dobry nastrój i radość. W ich pamięci pozostaje śpiewany w Rudominie na cześć Maryi uroczysty, przejmujący Akatyst. Po tej pięknej modlitwie młodzież tradycyjnie stawia się do zawodów w piłce nożnej pomiędzy drużyną księży a „resztą świata”.
— To wspaniałe, że na pielgrzymce można spotkać ludzi, którzy myślą podobnie. Wszyscy są wierzący, wszyscy mają jakieś intencje. Doświadczamy wspólnego, duchowego przeżywania i to jest piękne. Wspieramy się też nawzajem. Wspaniałe jest doświadczenie bycia w drodze oraz bardzo ciepłe przyjęcie przez ludzi, którzy nas spotykają, przygotowują dla nas posiłek, uśmiechają się do nas, machają rękami. Widać, że się cieszą na nasz widok — mówi „Kurierowi Wileńskiemu” wilnianka Iwona Górska.
Ks. Waldemar Szyrwiński zwraca uwagę, że czas spędzony na pielgrzymce procentuje i wydaje swoje widzialne owoce w życiu codziennym.
— Każdy dzień i każda część tej pielgrzymki mają sens, ponieważ jest to ewangeliczne sianie ziarna. Myślę, że to ziarno wyda plony. Często po latach słyszymy świadectwa, które potwierdzają, że czas spędzony na pielgrzymce w jakiś sposób procentuje i wydaje swoje owoce widzialne w życiu codziennym. Ktoś miał doświadczenie dobrej spowiedzi, ktoś otrzymał odpowiedź na ważne pytania, wiele osób zaświadcza, że tu znaleźli swego narzeczonego/swoją narzeczoną, tu rozpoznają, jak dalej pokierować swoim życiem. To są bardzo ważne świadectwa, którymi uczestnicy pielgrzymki dzielą się w ostatnim dniu wędrówki. Mówią o tym, w jaki sposób Bóg ich dotknął w czasie pielgrzymki. Bardzo często są to przejmujące świadectwa — mówi ks. Szyrwiński.
Może dlatego po wspólnie przebytych kilometrach modlitw, radości, refleksji, wyciszenia, po Mszy św. u stóp Matki Bożej Ostrobramskiej i odtańczeniu poloneza pielgrzymi nie żegnają się ze sobą, tylko mówią: „Do zobaczenia w drodze za rok”.
Czytaj więcej: Rowerowa pielgrzymka dla Kacpra dobiegła końca. Z Szumska do Santiago de Compostela