„Nie. W tym roku mamy ćwiczenia na Ukrainie” — w ten sposób skomentował rezygnację z rosyjsko-białoruskich ćwiczeń wojskowych minister obrony Rosji Siergiej Szojgu. Manewry wojskowe tuż przy wschodniej flance NATO zawsze były traktowane przez Kreml jako demonstracja siły.
Czytaj więcej: Szojgu w Korei Północnej: spotkanie z delegatem Chin
Minister: „Mamy do czynienia z dynamicznym spadkiem”
Minister obrony narodowej Arvydas Anušauskas oświadczył, że wojna z Ukrainą znacznie osłabiła Federację Rosyjską. „Wcześniej również w innych ćwiczeniach Rosja nie miała ani wydajności, ani możliwości. Widać, że mobilizują ludzi we wszystkich okręgach wojskowych. Ze wszystkich zakątków ślą ludzi i technikę wojskową do Ukrainy, ponieważ ich straty są tam olbrzymie. Czymś oczywistym jest, że są zainteresowani nie ćwiczeniami Zapad, tylko swym losem na wojnie z Ukrainą” — powiedział w ubiegłym tygodniu dziennikarzom minister.
Szef resortu obrony oświadczył, że Litwa ciągle monitoruje sytuację w obwodzie kaliningradzkim, skąd Rosja również wyprowadza jednostki wojskowe.
Minister w rozmowie z dziennikarzami poinformował, że najemnicy z Grupy Wagnera masowo opuszczają terytorium Białorusi. „Na podstawie wszelkich dostępnych źródeł mogę tylko powiedzieć, że mamy do czynienia z dynamicznym spadkiem. Oni się rozdzielają, przechodzą na inne terytoria, ktoś wyjeżdża »na urlop« do Rosji, kogoś werbują inne wojskowe struktury. Teraz jest tam sytuacja zupełnie inna, niż przed trzema tygodniami” — oświadczył Anušauskas.
Ryzyko pozostaje
Powstaje naturalne pytanie: czy odwołanie ważnych z punktu widzenia propagandowego ćwiczeń wojskowych oraz stopniowe wycofywanie się wagnerowców oznacza, że bezpieczeństwo Litwy znacznie się polepszyło? Ministerstwo ochrony kraju ostrzega przed takimi wnioskami.
— Sytuacja z bezpieczeństwem Litwy, z powodu odwołania lub przełożenia w czasie, pozostaje taka sama. Aktywność wojskowa obu krajów pozostaje wysoka. Ryzyko prowokacji na granicy też pozostaje bardzo wysokie. Sytuacja z aktywnością wojskową i wagnerowcami na granicy jest ciągle monitorowana — mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Asta Galdikaitė, szefowa działu informacji litewskiego resortu obrony.
Czytaj więcej: Czy Grupa Wagnera stanowi zagrożenie dla Litwy?
Papečkys: „Dla wroga zawsze szykowana jest odpowiedź”
Ekspert ds. bezpieczeństwa Egidijus Papečkys uważa, że samo odwołanie manewrów nieopodal naszej granicy jest czymś pozytywnym.
— Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, czy to ma bezpośredni wpływ na nasze bezpieczeństwo. W każdym razie dobrze jest, że takie ćwiczenia się nie odbywają. Możemy być pewni, że obecnie nie mogą być rozpoczęte żadne działania wojskowe przeciwko Litwie lub Polsce. Warto pamiętać, że na wszelkie ćwiczenia wojskowe nieprzyjaznych państw jest odpowiednia reakcja. Stan gotowości jest podwyższony. Państwo szykuje się do możliwych prowokacji. W wypadku potencjalnego niebezpieczeństwa zawsze szykowana jest odpowiedź. Więc tego typu ćwiczenia mają pozytywny wpływ na stan naszej gotowości bojowej — oświadcza ekspert.
W przypadku najemników grupy Wagnera sytuacja jest trochę inna.
— Kiedy w sąsiednim kraju są oddziały najemników, które dla pieniędzy mogą zrobić cokolwiek, to z pewnością nie uspokaja sytuacji. Szczerze mówiąc od samego początku ich przyjazdu na Białoruś nie widziałem większego zagrożenia dla nas. Mówię w tym przypadku, o zagrożeniu stricte wojskowym. Tym niemniej czymś pozytywnym jest fakt, że opuszczają Białoruś — zaznacza Papečkys.
Odrobione prace w zakresie bezpieczeństwa
Nieustanne obserwowanie sytuacji za wschodnią granicą automatycznie zwiększa nasze własne bezpieczeństwo.
— Jednym z celów państwa jest zapewnienie bezpieczeństwa dla swych obywateli. Dlatego czymś naturalnym jest, że Litwa od 2014 r. z uwagą obserwuje, co się dzieje za wschodnią granicą. Po pełnowymiarowej inwazji 2022 r. w Ukrainie, ta uwaga jeszcze bardziej się wzmocniła. Być może tego nie dostrzegamy, ale naprawdę są realne oznaki tego, że granica jest bardziej monitorowana. To są częstsze loty wzdłuż granicy z Białorusią i Kaliningradem samolotów oraz dronów Stanów Zjednoczonych i innych krajów sojuszniczych. Monitoring trwa. Warto podkreślić, że przybycie wagnerowców oraz ćwiczenia Zapad z poprzednich lat pomogły nam odrobić prace w zakresie bezpieczeństwa, które wcześniej nie były zrobione. Została wzmocniona ochrona granicy. Polacy przenieśli część wojska bliżej wschodniej granicy z nieprzyjaznymi państwami. To była dobra okazja do głębszego przeanalizowania naszego systemu obrony — zaznacza nasz rozmówca.
Łukaszenko i presja
Zdaniem eksperta mówić o zagrożeniu ze strony ewentualnych wrogów trzeba ciągle, bo to kieruje wzrok naszych sojuszników na nasz region. Być może w pewnych wypadkach dochodziło do przegięcia, ale nigdy nie było siania paniki wśród społeczeństwa.
— Na czym polegają zalety NATO? Kiedy powstaje jakiekolwiek zagrożenie, to jest natychmiastowa adekwatna reakcja. Tak było i tym razem. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na pewną rzecz. Reżim białoruski z pewnością jest nieprzyjazny względem nas. Z drugiej strony widzimy, że Łukaszenko ostatnio nie tylko unika jakichkolwiek prowokacji, ale również zaniechał ostrzejszej retoryki. Oczywiście czasami wspomni coś w stylu, że „Polska szykuje się do ataku”. Tym niemniej jest to retoryka ostrożna i niekategoryczna względem naszych krajów. To oznacza, że naprawdę się boi odpowiedzi Zachodu. Nie chce dodatkowych sankcji oraz dodatkowej presji ze strony UE i NATO — podkreśla Egidijus Papečkys.
Czytaj więcej: Delegacja PE ds. relacji z Białorusią chce sankcji. „Łukaszenko dotychczas sprawdzał, jak daleko może się posunąć”