Audrius Valotka otrzymał od ministerstwa kultury kolejne upomnienie. Przed kilkoma tygodniami na jednej z konferencji Valotka obraźliwie wypowiedział się o emigrantach z Azji Środkowej. „Prawa dzieci są łamane przez wszelkiego rodzaju przewoźników, którzy mówią językiem »cziurki« (to obraźliwa nazwa z jęz. rosyjskiego określająca przedstawicieli Azji Środkowej i Centralnej — przyp. red.) — powiedział Valotka. Później szef państwowej instytucji tłumaczył się, że to było zwykłe przejęzyczenie, ponieważ chodziło mu o „języki turkijskie”.
Czytaj więcej: Valotka otrzymał naganę. Beta Pietkiewicz: „Za mała reakcja, płazem puścić nie można”
„Apeluję, by sam podał się do dymisji”
Minister kultury Simonas Kairys oświadczył, że nie widzi innego wyjścia z sytuacji niż rozwiązanie umowy o pracę. „Mam szczerą chęć, by rozwiązać ten problem i apeluję do przewodniczącego, by sam podał się do dymisji” — oświadczył BNS polityk.
Szef resortu poinformował, że Valotka otrzyma odpowiednią rekompensatę pieniężną, ponieważ nie jest osobą zaufania politycznego, dlatego nie można go zwolnić za nieetyczne wypowiedzi. Zdaniem ministra, po zajściu na konferencji Valotka miał możliwość od razu zażegnać skandal. Jednak tego nie zrobił, czym uderzył w wizerunek instytucji, którą kieruje. Resort kultury zwrócił się też o ocenę wypowiedzi Valotki do Kontrolera ds. Równych Możliwości.
Audrius Valotka oświadczył, że podejmie decyzję, kiedy zapozna się z argumentami ministerstwa na piśmie. „Takiej propozycji od ministra nie otrzymałem. Kiedy otrzymam, to wówczas ją rozpatrzę” — oświadczył przewodniczący Państwowej Inspekcji Językowej.
Sprawa musiała zostać rozwiązana już wcześniej
Zdaniem mera rejonu wileńskiego sprawa z przewodniczącym komisji powinna była zostać rozwiązana znacznie wcześniej.
— Widzimy, że trzeba było jeszcze jednego incydentu, aby dostrzec problem. Nie wiem, jakie dokładnie minister ma możliwości prawne, aby rozwiązać zaistniały problem. Tym niemniej chyba wszyscy zrozumieli, że Audrius Valotka bardziej angażuje się w promowanie osobistych poglądów politycznych niż w pracę urzędnika. Mi się wydaje, że minister ostatecznie zrozumiał, że w takim formacie nie da się dłużej pracować — mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Robert Duchniewicz.
Czytaj więcej: Duchniewicz interweniuje ws. wypowiedzi Valotki. Pisze do Ministerstwa Kultury i Państwowej Komisji Języka Litewskiego
Kontrowersyjne wypowiedzi
Valotka kilkakrotnie w sposób kontrowersyjny wypowiadał się na temat obcokrajowców i mniejszości narodowych. Wiosną wystosował list do szeregu instytucji państwowych, w którym informował, że po upływie dwuletniego moratorium na znajomość języka państwowego dla uchodźców wojennych, od marca następnego roku będzie sprawdzana znajomość języka litewskiego wśród Ukraińców. Zdaniem Valotki jest to reakcja na liczne skargi mieszkańców. Pomysł został skrytykowany przez minister gospodarki Aušrinė Armonaitė i premier Ingridę Šimonytė.
Później na antenie LRT, dyskutując o podwójnych polsko-litewskich tablicach oznaczających miejscowości w rejonie wileńskim, porównał Wileńszczyznę do Donbasu. „Czy naród litewski chciałby oznaczyć polską strefę okupacyjną polskimi napisami? I nazywać to tradycyjnymi napisami? Nie zgadzam się z tym” – z ust przewodniczącego padły takie słowa. Słowa prezesa komisji wywołały niezadowolenie Warszawy. Doszło do spotkania Valotki z ambasadorem RP Konstantym Radziwiłłem, podczas którego szef komisji przeprosił polskiego dyplomatę za swe słowa. Tym niemniej, polska społeczność na Litwie żadnych przeprosin od szefa Państwowej Inspekcji Językowej nadal się nie doczekała.