Spektakl „Jezioro łabędzie” jest ikoną baletu klasycznego. To najpopularniejszy balet na świecie, drugim jest „Dziadek do orzechów”, również dzieło Czajkowskiego. „Jezioro łabędzie” – jego stylistyka, ruchy, kostiumy – przez lata wystawiania stało się najbardziej rozpoznawalnym baletem – opowiada w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Marcin Rolczyński, tancerz, choreograf i dyrektor artystyczny zespołu.
Czytaj więcej: Taniec jest dobry na wszystko
Tradycyjnie i nowocześnie
Jeżeli chodzi o treść, to spektakl „Jezioro łabędzie” opowiada poruszającą historię miłości i poświęcenia. Fabuła koncentruje się wokół młodego księcia Zygfryda, który zakochuje się w pięknej Odetcie, przemienionej w łabędzia przez potężnego czarnoksiężnika. Zdesperowany czarnoksiężnik Rothbart przysięga zniszczyć ich miłość, wprowadzając intrygi, manipulacje i złudzenia. Za sprawą wielkiej miłości i determinacji czar zostaje zrzucony i księżniczka wraca do postaci ludzkiej.
– W Królewskim Balecie Klasycznym staramy się nieco odbiec od zastanych form teatralnych. Oczywiście zachowujemy pewną klasyczną formę – muszą być pewne fragmenty: kulisy, rekwizyty oraz scenografia, które wprowadzają nas w świat teatralny. Jednocześnie staramy się wykorzystać możliwości, jakie daje technika teatralna w XXI w. Nasza scenografia jest interaktywna. Obrazy cyfrowe przemieszczają się razem ze scenami spektaklu, przenosząc widza w odległe krainy oraz wprowadzając moc emocji. Na przykład w czwartym akcie, w scenie walki księcia Zygfryda z Rothbartem, pioruny pojawiają się jako zwykłe blaski światła, ale też jako wizualizacja tej burzy, która nadchodzi, kulminacji walki dobra ze złem – opowiada choreograf.
Polscy widzowie z Wileńszczyzny nie mieli dotąd okazji oglądać takiego widowiska. To była niezwykła szansa, by zobaczyć zespół najlepszych tancerzy polskich i europejskich pod dyrekcją Marcina Rolczyńskiego. W roli Odetty wystąpiła Ada Raspor, w roli Zygfryda – Jose Iglesias, w roli Rothbarta – Wiktor Krakowiak-Chu.
– Tancerzom towarzyszy muzyka arcymistrza Piotra Czajkowskiego. Dziś zmagamy się z falą niechęci do Piotra Czajkowskiego, uważam, że niesłusznie. Trzeba podkreślić, że wiele postaci w historii świata nie powinno się wiązać z jednym krajem, największe postacie w historii kultury, nauki są obywatelami świata. Tak samo było z Piotrem Czajkowskim, którego pochodzenie ze strony ojca jest rosyjskie, ale jego matka z pochodzenia była Francuzką – opowiada Marcin Rolczyński.
Klasyczna choreografia Mariusa Petipy
Wielkie dzieło baletowe, jakim jest „Jezioro łabędzie”, pospołu z Czajkowskim stworzył choreograf Marius Petipa. Jest on nazywany ojcem rosyjskiego baletu, choć nie był Rosjaninem, ale Francuzem. Z Piotrem poznali się na studiach w Paryżu.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że w XIX w. wielkie formy baletowe powstawały w inny sposób. Najpierw Marius Petipa tworzył choreografię, opracowywał układy taneczne, a dopiero pod nie Piotr Czajkowski komponował muzykę. Choreografia Petipy jest dziś uznawana za klasyczną, ale nie przeszkadza to współczesnym choreografom tworzyć autorskiej wizji baletu.
Kostiumy, które zachwyciły widzów w Domu Kultury Polskiej, zostały przygotowane przez Martę Bartosik. Odzwierciedlają piękno i elegancję baletu klasycznego.
– W kostiumach staramy się wykorzystywać świeży, trochę nowoczesny look, zachowując tradycyjne wzory oraz kształty. Odchodzimy od falbanek i starych ozdób na rzecz świeżych kolorów, bardziej wyrazistych. Kostiumów, które nie są ozdabiane tysiącami różnych kamieni, ale są proste, eleganckie, dostojne, a jednocześnie świeże, zachowujące wzór i linie klasyczne, które przenoszą nas w klimacie do dawnego „Jeziora łabędziego” – mówi dyrektor zespołu.
Forma spektaklu zachowała walory wizualne, ale odbiega od klasycznej. Została zachowana równowaga między scenografią tradycyjną a cyfrową. Ten miks technologii XXI w. oraz klasycznej scenografii sprawia bardzo oryginalne wrażenie.
Król patronuje polskiemu baletowi
Królewski Balet Klasyczny to zespół baletu klasycznego prowadzony przez Marcina Rolczyńskiego, tancerza, choreografa oraz reżysera wielu spektakli teatralnych. Ponad 30-osobowy zespół składa się zarówno z polskich tancerzy, którzy na co dzień współpracują z największymi zespołami w Polsce, jak również artystów pochodzących z innych stron świata, m.in.: Japonii, Brazylii, Włoch, Francji itp. Siedziba zespołu znajduje się w Poznaniu.
– Królewski Balet Klasyczny to zespół wywodzący się z tradycji polskiej. Odwołujemy się do tradycji króla Stanisława Augusta, który jako założył pierwszy królewski zespół baletowy w Polsce. I tak posługując się tymi założeniami, tradycjami oraz korzeniami odnosimy się do nazwy zespołu. Zespół sam w sobie zrzesza artystów z Polski, solistów z różnych zespołów oraz tancerzy z zagranicy, którzy przebrnęli przesłuchania i zostali starannie wyselekcjonowani. Przygotowaniem tancerzy zajmuje się Alessandro Bonavita – mówi Marcin Rolczyński.
Alessandro Bonavita to zawodowy tancerz. Urodził się w Mediolanie, kształcił się w najważniejszych szkołach baletowych w północnych Włoszech, a także na kursach w Ukraińskiej Akademii Baletowej, Akademii Teatro La Scala i w szkole baletowej Sabriny Bosco. Karierę rozpoczął w Serbskim Teatrze Narodowym w Nowym Sadzie, gdzie został solistą, interpretując główne role solowe w repertuarze klasycznym.
– To nasz pierwszy występ na Litwie. Wszyscy są bardzo podekscytowani, bo wiemy, że tradycje kulturowe i baletowe na Litwie sięgają wielu lat wstecz. Na pewno nasze „Jezioro łabędzie” to nie jest pierwszy spektakl, który państwo gościli w Wilnie, stąd presja tego wydarzenia była dla nas bardzo duża – podkreśla Marcin Rolczyński, tancerz, choreograf i dyrektor artystyczny zespołu.
Prezent na Dzień Kobiet
Zachwyceni widzowie, opuszczający budynek Domu Kultury Polskiej 8 marca, z uznaniem podkreślali walory zarówno dzieła, jak i prezentujących je tancerzy. Wśród widzów byli i tacy, którzy po raz pierwszy widzieli na żywo balet.
– To niesamowite. Tancerze tańczyli jakby w powietrzu, miałam takie wrażenie, że nie dotykają ziemi. To wszystko wyglądało jak w bajce. Muzyka wspaniała, czasami nawet ciarki przechodziły po ciele. Jestem po prostu zachwycona. Brakuje mi słów… – nie kryła zachwytu Maria z Wilna.
Widzowie mocno przeżywali każdą scenę. – Wszystko było tak realistycznie. Chociaż dialogów nie było, to ruchy ciała tancerzy układały się tak, jakby mówili. Miałam takie wrażenie, że słyszę, co oni mówią. Scena, gdy Zygfryd walczył z Rothbartem – to wszystko wyglądało tak realnie, że chciałam biec mu pomóc. Szczerze mówiąc, myślałam, że to będzie taki zwykły balet. A to były jednocześnie balet i przedstawienie – opowiadała zachwycona Irena.
Balet wywarł ogromne wrażenie nie tylko na dorosłych, lecz także na najmłodszych, którzy po obejrzeniu go deklarowali, że w przyszłości zostaną tancerzami.
– Mnie najbardziej podobały się baletnice, ich sukienki. Jak dorosnę, też będę chciała tak tańczyć. Moja mama czytała mi bajkę „Jezioro łabędzie”. Jak wrócimy, to poproszę, żeby jeszcze raz przeczytała. Chcę się poczuć jak zaczarowana księżniczka z baletu – cieszyła się czteroletnia Adelina.
Mama Adeliny mówiła, że jeszcze nigdy nie widziała, żeby jej córka oglądała cokolwiek w takim skupieniu. – Szczerze mówiąc, myślałam, że Adelina zacznie kaprysić i będziemy musiały wyjść. Byłam zdziwiona, że czteroletnie dziecko z otwartą buzią bez ruchu potrafi wysiedzieć dwie godziny. Nie chciała wychodzić nawet na przerwę, bo bała się, że nie zdążymy na kolejny akt. Ja sama jestem zachwycona. Bilet dostałam w prezencie na Dzień Kobiet 8 marca od męża. To był wspaniały prezent – powiedziała mama być może przyszłej baletnicy.
Czytaj więcej: „Tulipanowy” Dzień Kobiet
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 10 (30) 16-22/03/2024