Więcej

    Jerzy Stuhr, artysta moralnego niepokoju

    17 lipca świat sztuki i filmu pożegnał Jerzego Sztuhra, aktora teatralnego, dubbingowego i filmowego, reżysera, filologa, pedagoga i pisarza, profesora sztuk teatralnych, rektora PWST w Krakowie. Dla nas, widzów, był przede wszystkim lubianym aktorem, mistrzem gry przed kamerą. Dla bliskich: mężem, ojcem, dziadkiem… Mimo nękającej go od lat choroby przeżył pięknych 77 lat.

    Czytaj również...

    Wiadomość o śmierci obiegła Polskę lotem ptaka. Media odmieniały przez wszystkie przypadki jego nazwisko. Dla mnie to było coś niezwykłego, jak ta mieszanka zachwytu i ogromnego uznania talentu mistrza, która mieszała się z hejtem. Bo tak trzeba nazwać lawinę komentarzy rzeszy internautów pod artykułami i mowami pożegnalnymi. Powoływano się na jego słowa, wysupływane z udzielanych wywiadów, które były rozumiane opacznie, odsądzany był od czci i wiary.

    Dziś wobec śmierci artysty nie wypada odnosić się do tych szkalujących wpisów, bowiem kult pamięci po osobie zmarłej jest jednym z dóbr osobistych każdego człowieka.

    Ale tak sobie myślę, w kontekście tych wszystkich nieprzychylnych opinii, że wyjątkowo mocno dziś wybrzmiewa: Jerzy Stuhr – artysta kina moralnego niepokoju!. Zagrał genialne role m.in. w „Wodzireju” w „Amatorze”. A dzięki „Seksmisji” w pamięci pozostanie rola Maxa i wypowiadana przez niego kwestia: „Ciemność, widzę ciemność! Ciemność widzę!”.

    Pamiętam Jerzego Stuhra od dawnych lat 70. ub.w., ze „Spotkań z balladą”, cyklicznego programu telewizyjnego emitowanego od 1972 r. Było to cudowne widowisko estradowo-kabaretowe z udziałem publiczności, a pan Jerzy był jednym z prowadzących i… szybko stał się powszechnie rozpoznawalny.

    „Spotkanie z balladą” od zawsze związane było z Krakowem, skąd pan Jerzy pochodzi. Telewizyjna wersja miała swoje źródła w studenckich, krakowskich czasach, gdzie w „Wieczorach w Nowym Żaczku”, już w roku 1968, pojawiał się on w towarzystwie: Krzysztofa Materny, Andrzeja Zielińskiego i Skaldów, Andrzeja Sikorowskiego, Jana Nowickiego czy Teresy Budzisz Krzyżanowskiej oraz innych aktorów Teatru Starego.

    Mieszkając w Krakowie, często spotykałam pana Jerzego czy to pędzącego gdzieś Plantami, czy rozprawiającego z kolegami aktorami o życiu i sztuce w krakowskim Klubie Aktora SPATiF na Szczepańskiej, no i oczywiście na deskach teatru.

    Na scenie teatru

    Jednym z pierwszych przedstawień, w których zagrał na scenie Teatru Starego, z którym później związał się na długie lata, były „Biesy” Fiodora Dostojewskiego w reżyserii Andrzeja Wajdy, gdzie zagrał postać Piotra Stiepanowicza Wierchowieńskiego. Później w 1972 r. zagrał Piotra Węgorzewskiego w dramacie „Matka” Stanisława Ignacego Witkiewicza w reżyserii Jerzego Jarockiego. A w 1973 r. w „Dziadach” Adama Mickiewicza, w reżyserii Konrada Świniarskiego, wcielił się w postać Belzebuba.

    Jednak większość z nas kojarzy Jerzego Stuhra jako aktora lekkich ról, komediowych (którym zresztą nie można umniejszać, bo to równie trudne kreacje).

    Jak wspomina reżyser i krytyk sztuki Krzysztof Miklaszewski w „Twarzach Teatru: „Jerzy Stuhr wydaje mi się dość wyjątkowym w Polsce przypadkiem aktora, który sprawdza się (…) i w filmie, i w telewizji, i w teatrze. Z czego to wynika? Myślę, że decydują o tym dwa elementy, o których warto powiedzieć. Pierwszy stanowi technika, wspaniała technika, opanowana do perfekcji we wszystkich właściwie szczegółach. Druga rzecz, nie mniej istotna, przydatna zwłaszcza dla kina, to jego znajomość rzeczywistości. A ponad tymi dwiema umiejętnościami góruje inteligencja”.

    Kariera filmowa

    Jerzy Stuhr zasłynął jednak przede wszystkim z grania w filmach. Jego kariera w tym zakresie rozpoczęła się w 1971 r. od zagrania niewielkiego epizodu. Później były filmy, w których dawał się poznać jako aktor rokujący, rozwijający skrzydła.

    Aż nadszedł rok 1977 i Feliks Falk powierzył mu główną rolę w (dziś już kultowym) filmie „Wodzirej”. Brawurowo zagrał w nim Lutka Danielaka, przebojowego dorobkiewicza, który bezwzględnie, ale i z pewnym urokiem dąży do osiągnięcia życiowego sukcesu, a dla kariery jest w stanie poświęcić wszystko.

    Rok później zagrał w „Spokoju”, a w 1979 r. w „Amatorze” u Krzysztofa Kieślowskiego. W 1983 r. podbił serca kinomanów kultową rolą w „Seksmisji” u Juliusza Machulskiego. Wystąpił również w jego następnych komediach – „Kingsajz” oraz „Deja vu” . Wcielił się w tytułową postać w „Obywatelu Piszczyku”.

    Zagrał w: „Bez znieczulenia”, „Bohater roku”, „Habemus Papam – mamy papieża”, „Łuk Erosa”, „Mistyfikacja”, „O-bi, O-ba”, „Wizja lokalna 1901”, „Wojna światów – następne stulecie”. Pojawiła się w ponad 60 filmach i stworzył znakomite, niezapomniane role.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Od 1998 r. można go było usłyszeć w obsadach dubbingujących znanych hitów kinowych, zwłaszcza dla dzieci – Osioł ze „Shreka” będzie już na zawsze mówił jego głosem…

    Grał także główne role w filmach, które sam reżyserował. Reżyserować w kinie zaczął w 1994 r. Zrealizował wówczas „Spis cudzołożnic” na podstawie powieści Jerzego Pilcha, w którym aktor podsumowuje swoją młodość.

    Na tę dziedzinę jego twórczości w dużym stopniu wpłynęła współpraca z Krzysztofem Kieślowskim, były to filmy często z przesłaniem moralnym. Poruszał tematy kondycji polskiego inteligenta, potrzeby godności, miłości.

    W 1997 r. zrealizował „Historie miłosne”, gdzie pokazał życie uczuciowe czterech różnych bohaterów, kończąc je oceną, czy sprostali wyzwaniu miłości. Film został nagrodzony m.in. Grand Prix na festiwalu w Gdyni, nagrodą FIPRESCI na festiwalu w Wenecji. Dużym sukcesem okazał się także „Tydzień z życia mężczyzny” (1999), nagrodzony na festiwalu w Gdyni Nagrodą Specjalną Jury. Rok później wyreżyserował „Duże zwierzę” (na podstawie opowiadania „Wielbłąd” Kazimierza Orłosia, które wiele lat wcześniej zamierzał zekranizować Kieślowski). Otrzymał za nie Grand Prix na festiwalu w Wiesbaden oraz Nagrodę Specjalną w Karlowych Warach. 

    W 2003 r. nakręcił „Pogodę na jutro”– historię mężczyzny, który po kilkunastu latach odosobnienia z trudem odnajduje się w zmienionych realiach społecznych i szuka miejsca we własnej rodzinie (nagroda za reżyserię na festiwalu w Antwerpii).

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Na planie filmowym kilka razy współpracował z synem Maciejem, również aktorem.

    Obywatel Stuhr

    W 2014 r. na rynku księgarskim ukazała się książka „Obywatel Stuhr”. Ewa Winnicka, autorka, pyta obywateli Stuhrów, ojca Jerzego i syna Macieja, o Polskę starszych i młodszych pokoleń, o Kościół, Solidarność i narodowe mity.

    Pracując przed laty w Radiu znad Wilii, prowadząc audycję „Mania Czytania”, miałam przyjemność rozmowy z Jerzym Stuhrem na temat tej książki. To była miła pogawędka o życiu artysty i życiu w PRL-u.

    Jerzy Stuhr patrzył na nas, Polaków, i na naszą historię i współczesne czasy okiem krytycznym, ale otwartym sercem. Prowokował, ale i bawił. Zachęcał abyśmy mieli choć trochę samokrytycyzmu i dystansu. – Śmiejmy się, aby trochę zmądrzeć! – zalecał.

    Te paradoksy historii nader wyraźnie pokazuje film, którego scenariusz powstał na podstawie tejże książki. W tej tragikomedii Jerzy Stuhr wyśmiewa wszystko i wszystkich, nie oszczędzając przy tym samego siebie.

    Tytułowy obywatel wpada w wir historii, chce dobrze, ale efekt jest przeciwny do zamierzonego. Chce do Solidarności, kończy w partii. Chce zwiedzać świat, ląduje w bankrutującej fabryce. Chce spokoju, trafia pod lupę esbecji. Idzie do sąsiada po sól, zostaje internowany. Chce skończyć z kłamstwem, za kłamstwo zostaje nagrodzony.

    Jerzy Stuhr był autorem czy też współautorem wielu książek o tematyce autobiograficznej. Były one też owocem zmagań z chorobą. Jego problemy zdrowotne zaczęły się dość wcześnie, już pod koniec lat 80 ub.w. W wieku 41 lat przeszedł pierwszy zawał serca, potem był drugi. W 2011 r. zdiagnozowano u niego raka krtani. W 2020 r. miał udar mózgu, a w zeszłym roku, po 10 latach, powrócił nowotwór.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Powstały wówczas bardzo osobiste książki: „Sercowa choroba”, „Tak sobie myślę”, „Moje smoki na dobre i złe”. Ze smokami miał do czynienia nierzadko, a z tym najgroźniejszym, chorobą, postanowił walczyć bez pardonu.

    W 2019 r. powstała książka „Myśmy się uodpornili. Rozmowy o dojrzałości” były to rozmowy prowadzone z Andrzejem Lutrem, katolickim księdzem, przyjacielem artystów i krytykiem filmowym. To osobliwa podróż przez ważne wydarzenia w kraju, w sztuce, w Kościele, w życiu…

    Pan Jerzy przyznawał, że snute podczas choroby refleksje i cierpienia, które przeżył, miały dla niego głęboki sens. Zmienił się, stał się bardziej wyrozumiały, tolerancyjny, a jego osądy złagodniały.

    Książka pokazywała, dzień po dniu, zmaganie się człowieka z bólem, z cierpieniem, ze strachem, ale przede wszystkim umiejętność pokonywania tego cierpienia i strachu, a wszystko dzięki docenieniu chwili, która jest, która trwa. Otworzeniu się na świat, niezamykaniu się w swoim wnętrzu, ale wyzwoleniu w sobie energii i myśleniu z ufnością, albo nawet z radością o tym, co jeszcze uda się przeżyć, doświadczyć.

    Aktor przyznawał, że choroba go zmieniła. Wzmocniła się też jego wiara.

    Odchodzenie

    Mimo pogarszającego się stanu zdrowia Jerzy Stuhr nie zaprzestał pracy. Snuł plany twórcze. Pracował do końca. Ostatni obraz w, którym zagrał, czyli „Il sol dell’avvenire” („Lepsze jutro”) Nanniego Morettiego, miał swoją premierę w ubiegłym roku. Była to ostatnia rola filmowa Jerzego Stuhra.

    Ostatnią rolą teatralną był Konstantin Stanisławski w wyreżyserowanym przez siebie spektaklu „Geniusz” według Tadeusza Słobodzianka w warszawskim Teatrze Polonia, z którym współpracował. Jak wspomina szefowa tego teatru Krystyna Janda: „Jurek przyszedł do mnie dwa lata temu, że chciałby się pożegnać z publicznością tą rolą”.

    W mowie pogrzebowej Janda podkreślała, że był „wspaniałym Polakiem i obywatelem”. „Odważny, zawsze występujący w obronie wolności i zwykłego człowieka. Nieobojętny na krzywdę, ostrożny w sądach, lojalny, wierny swoim ideałom, prawdziwy, zawsze prawdziwy”. Zdradziła, że „marzył, żeby umrzeć na scenie, i prawie tak się stało”. Do ostatnich sił grał. I zmarł w swoim Krakowie 9 lipca.

    Pogrzeb Jerzego Stuhra zorganizowano osiem dni po jego śmierci. Uroczystości pogrzebowe rozpoczęto mszą świętą w kościele św. św. Piotra i Pawła, którą celebrowało sześciu księży pod przewodnictwem kard. Grzegorza Rysia, metropolity łódzkiego. „Nie było roli, której nie potrafiłby zagrać. Dziękujemy za to wszystko, co sprawia, że nieśmiertelność będzie miał” – mówił podczas uroczystości pogrzebowych Jerzego Stuhra kard. Grzegorz Ryś.

    W imieniu władz państwowych marszałek Senatu RP Małgorzata Kidawa-Błońska dodała: „Stał się celem ataków w czasach małości, która nie potrafiąc sama stworzyć czegoś wielkiego, wyciągała rękę po wielkość, żeby tę wielkość zniszczyć”.

    Pogrzeb Jerzego Stuhra, tak jak oczekiwano, przyciągnął tłumy, które zbierały się na długo przed rozpoczęciem ceremonii. Żegnali go krakowianie, przyjaciele, koledzy i koleżanki środowisk filmowych i teatralnych. Aktor spoczął w grobowcu rodzinnym na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

    Czytaj więcej: Wizyta w kinie – doskonała rozrywka dla osób w każdym wieku


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 28 (84) 27/07-02/08/2024

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Gdy głowa nienawidzi swojego ciała. O postrzeganiu siebie w krzywym zwierciadle

    Z jednej strony dbanie o swój wygląd, o to, aby prezentować się ładnie, mieć zdrowe ciało, jest czymś chwalebnym i normalnym. Z drugiej jednak – dla wielu osób staje się to obsesją. Często takie osoby nie podobają się sobie,...

    W trosce o zdrowie ucznia: dlaczego należy uprawiać sport i pić mleko?

    Zbliża się jesień, a rodzice i opiekunowie są przytłoczeni obowiązkami związanymi z przygotowaniami do nowego roku szkolnego. Jednym z nich jest zaświadczenie o stanie zdrowia dziecka wymagane przez placówki oświaty. Nie zwlekać z wizytą do ostatnich dni lata Przygotowując się do...

    Stary Sącz, miasto Sądeckiej Pani – węgierskiej księżniczki, która została świętą

    Już patrząc z daleka na miasto skryte w zieleni pól i łąk, wiedziałam, że czeka mnie niezwykła przygoda, którą zapowiadały wieże świątyń i mury obronne wokół ogrodu klasztornego, urocze kamieniczki, brukowane uliczki, no i wszechobecne ślady św. Kingi, Sądeckiej...

    Nowa Huta – jak powstawała duma PRL-u

    W czerwcu 1949 r. rozpoczęła się budowa Nowej Huty, najbardziej reprezentatywnego dzieła socrealizmu w Polsce. Miasto powstało nieopodal starego Krakowa i mimo tej bliskości przez lata dzieliła je „przepaść”. Dziś Nowa Huta jest dzielnicą Krakowa i odzyskuje utraconą pozycję. Powstało...