Z Anią i jej mamą Marią Poźlewicz spotykamy się w ich przytulnym mieszkanku w Nowej Wilejce. Latem, gdy Ania przyjeżdża na wakacje, rozbrzmiewają tu najpiękniejsze piosenki na gitarę.
Justyna Giedrojć: Kto zainspirował Cię do wejścia w świat poezji i muzyki?
Anna Poźlewicz: Moja miłość do poezji powstała w dzieciństwie, gdy moja kochana Mateńka w ciche wieczory recytowała nam z siostrą piękne wiersze, przeżywając każde słowo. Wrażliwość i współczucie każdej myśli wyrażonej przez poetę moja Mama potrafiła całą swoją istotą, ciałem, mimiką, gestami donieść do słuchacza. Tylko moja Mama widziała i słyszała narodzenie każdej piosenki. Muzyka w moim rodzinnym domu w Nowej Wilejce była od zawsze. Tata, chociaż był samoukiem, miał absolutny słuch, grał na harmonii jak wirtuoz.
Czy pamiętasz moment, kiedy po raz pierwszy wzięłaś do ręki gitarę?
Najpierw była szkoła muzyczna, w której uczyłam się gry na skrzypcach. Gitara zjawiła się w moim życiu zupełnie przypadkowo. Gdy uczyłam się w technikum budowlanym, koleżanki dla żartu sprezentowały mi dziecięcą drewnianą gitarkę. Przyszłam do domu, włożyłam struny od skrzypiec do tej gitarki i uczyłam się grać. Później kupiłam gitarę klasyczną, sześciostrunową i uczyłam się gry poprawnej.
Pomimo fascynacji muzyką zdecydowałaś się na studia inżynierskie. Ciężko było pójść inną ścieżką?
Ukończyłam technikum budowlane i chciałam doskonalić swoją wiedzę w tym zakresie. Poszłam więc na studia inżynierskie. Po studiach miałam dobrą pracę, gdzie byłam doceniana i szanowana. Przez cały czas, w pracy i po pracy towarzyszyła mi muzyka. Kiedyś śp. Luba Nazarenko powiedziała, że życzy mi, by amatorstwo zmieniło się na zawód. Jej słowa były prorocze. Ukończyłam studia muzyczne w Polsce i mam dwa zawody. Nie było lekko, ale niczego nie żałuję. Jestem szczęśliwa, że na swojej drodze spotykam dobrych, mądrych i życzliwych ludzi.
Czytaj więcej: Książka o niezapomnianej wykonawczyni romansów
Pracę zawodową łączyłaś z koncertami?
Lata spędzone w Wilnie były bardzo twórcze, aczkolwiek nieco amatorskie. Ale, o dziwo, moja twórczość była wysoko oceniana przez profesjonalistów. Nieraz słyszałam: „Po tobie nie ma co wychodzić na scenę”. A na scenę chciałam wychodzić coraz częściej. Zaczęłam koncertować w Polsce, na Łotwie i Białorusi. Brałam udział w wielu konkursach, m.in. w Konkursie Piosenki Patriotycznej w Mrągowie. Występowałam na słynnych Kaziukach-Wilniukach w Lidzbarku Warmińskim, na które zaprosiła mnie pani Krystyna Adamowicz. W międzyczasie nagrałam pierwszą płytę zatytułowaną „Odnaleźć siebie”. Jestem bardzo wdzięczna każdemu, kto zorganizował mój koncert lub zaprosił na festiwal, wernisaż czy spotkanie literackie. Wszystkich tych ludzi pamiętam i z wdzięcznością wspominam każdego w modlitwie do Pana Boga. Każdy występ dostarczał mi moc przyjemności i niezapomnianych wrażeń, po każdym wracałam do domu z budującą energią, która dawała chęć do życia i tworzenia.
Czy sama komponujesz muzykę do utworów poetyckich?
Tworzę muzykę do wierszy Adama Mickiewicza, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Jerzego Lieberta i innych. Cieszę się ze współpracy z Aleksandrem Śnieżką, Anetą Litwinowicz. W repertuarze mam około dwustu piosenek o pozytywnej treści, każda z nich pozwala człowiekowi odpocząć i zamyślić się. Większość stanowią piosenki romantyczne, są także pieśni patriotyczne, o tematyce religijnej, jak też biesiadne, ludowe oraz romanse. Śpiewam po polsku, litewsku, rosyjsku, białorusku, po łacinie, francusku i po angielsku, ale najlepiej śpiewa mi się w moim języku ojczystym, po polsku. W przyszłym roku przypada 30-lecie mojej działalności artystycznej.
W pewnym momencie swego życia zamieszkałaś na stałe w Polsce. Jak tu potoczyły się Twoje losy?
W 2009 r. podczas koncertów w Słupsku poznałam poetów amatorów, którzy pragnęli, by ich wiersze były śpiewane. Szybko powzięłam decyzję i w 2010 r. wyjechałam do Polski. Tu zakręciło się nowe życie, o którym nawet nie marzyłam. Poznawałam Słupsk i jego okolice, bogate życie kulturalne, ludzi, którzy lubią śpiewać, grać na różnych instrumentach, tańczyć, malować obrazy. Rozpoczęłam naukę na studiach dziennych w Akademii Pomorskiej, dzisiejszym Uniwersytecie Pomorskim. Był to czas, kiedy mogłam odświeżyć to, co wiem oraz doskonalić to, co umiem.
Studia dzienne po czterdziestce były pewnie poważnym wyzwaniem?
Byłam najstarsza na roku, ale nie pozwoliłam koleżankom i kolegom mówić do mnie na „pani”. Młodzi często opuszczali zajęcia, ja zaś wchłaniałam wszystko jak gąbka. Studiowałam u bardzo dobrych wykładowców, mogłam na nowo uczyć się zasad muzyki, gry na instrumentach, śpiewu, emisji głosu, chóru, kształcenia słuchu, historii muzycznej, rytmiki, harmonii, dydaktyki, sztuki teatralnej, dyrygowania, tworzenia własnych kompozycji i aranżacji oraz wielu innych przedmiotów z zakresu pedagogiki i psychologii. Uczestniczyłam w różnych praktykach i koncertach.
Napisałam licencjat i magisterkę, z których jestem dumna. Mój promotor, profesor Jarosław Chaciński, ma po swojej mamie korzenie litewskie. Gdy dowiedział się, że jestem z Litwy, zaproponował mi temat pracy licencjackiej: „Muzyka litewska jako projekt edukacji wielokulturowej realizowany w szkole podstawowej”. Podczas studiów magisterskich miałam już pewien bagaż wiedzy na temat emisji głosu, pracowałam z dziećmi, które nie zawsze miały dobry słuch, fałszowały, niektóre były wręcz arytmiczne, ale chciały śpiewać I uczęszczając na zajęcia, robiły postępy. Z kolei temat pracy magisterskiej wybrałam sama. Jej tytuł brzmiał: „Zajęcia wokalne w grupie dziecięcej i młodzieżowej – aspekty rozwoju emisji głosu i umiejętności interpretacyjnych uczniów Gminnego Centrum Kultury i Promocji w Kobylnicy”. W 2019 r. szczęśliwie obroniłam pracę i zdobyłam tytuł magistra sztuki. Cieszę, się, że pani profesor Monika Zytke, profesjonalistka w pełnym znaczeniu tego słowa, napisała aranżacje do mojej piosenki, którą mogłam zaśpiewać z orkiestrą. Byłam szczęśliwa, że pani Zytke zainteresowała się moją twórczością, słuchając mojej płyty CD. Były to piękne lata, pełne wydarzeń.
Wybrałaś zawód związany z muzyką?
Pracuję z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi w Gminnym Centrum Kultury i Promocji w Kobylnicy. Już ponad dziesięć lat uczę śpiewu, mam swój program nauczania. Uczę m.in. emisji głosu, wokalu. Występuję też na wielu imprezach kulturalnych i spotkaniach okolicznościowych. Śpiewałam w rodzinnych domach dziecka, w przedszkolu „Poziomka”, w Filharmonii Słupskiej. Moja serdeczna przyjaciółka Krystyna Popiel działa w Naczelnej Organizacji Technicznej w Słupsku. Jest to osoba tryskająca energią, inżynier, pedagog, nazywają ją „kuźnią pomysłów”, często odwiedza też Wilno. Zaprasza mnie, aby uświetnić uroczystości czy spotkania towarzyskie seniorów w domach opieki społecznej.
Nieraz byłam jurorem w konkursach muzycznych, obserwowałam uczestników i stworzyłam interesującą ofertę, warsztaty pt. „Śpiewana poezja w słowie i muzyce”. Mam nadzieję, że warsztaty otworzą dla młodzieży możliwość odnalezienia w sobie piękna wykonawczego, poznania swoich możliwości, ćwiczenia emisji głosu oraz pogłębienia wiedzy o poezji. Cieszę się z sukcesów swoich wychowanków. Już koncertowałam z moją uczennicą Małgorzatą Wójtowicz, która pięknie rozwija swoje umiejętności wokalne. Nie tylko młodzież chce poznawać swoje możliwości wokalne. Kilka lat z rzędu rośnie też zainteresowanie nauką emisji głosu wśród ludzi starszych.
W kręgu Twoich zainteresowań jest także malarstwo. Czym Cię zafascynowało pisanie ikon?
Przed kilkunastu laty ukończyłam trzy kursy pisania ikon. Pisząc ikonę, poświęcam swój czas Bogu, jest to modlitwa w ciszy i świadomość tego, że moją rękę prowadzi Duch Święty. To doskonały czas w spokoju i miłości.
W ramach jakiego wydarzenia wystąpiłaś w Niemenczynie?
W lipcu w pięknej sali Muzeum Etnograficznego Wileńszczyzny odbył się koncert, który zorganizowały moja ciocia Krystyna Szadziun i bibliotekarka Czesława Kuzmina. Była to prawdziwa uczta duchowa, którą nazwałam „Usiadł raz anioł na parapecie”.
Skąd taka fantazyjna nazwa?
Od dawna chciałam zaśpiewać piosenkę o aniołku dla malarki Bożeny Naruszewicz, która pracuje w Domu Kultury w Niemenczynie. Prowadzi tam zajęcia plastyczne, maluje nie tylko anioły. Sama zbieram aniołki i bardzo je lubię, kilka razy uczestniczyłam w Dobrym Mieście w Święcie Aniołów, w swoim repertuarze mam też wzruszającą piosenkę o aniołku. Ucieszyłam się, że będę miała okazję wykonać tę piosenkę podczas koncertu w Muzeum Etnograficznym Wileńszczyzny w Niemenczynie.
Zaśpiewałam też wiele innych swoich piosenek, a moja Mama recytowała piękne wiersze.
Zawsze pragnę, żeby jak najwięcej ludzi mogło jej posłuchać i poczuć, jak przeżywa każdy wiersz. Mama brała udział w wielu konkursach recytatorskich i zawsze była oceniana wysoko przez jurorów. Byłam mile zaskoczona, że na koncert z Wilna przyjechały moje koleżanki Litwinki. Z przyjemnością zaśpiewałam też swoje piosenki w litewskim języku. Publiczność była wzruszona naszym występem. Po koncercie pani Janina Zaniewa zarecytowała patriotyczny wiersz własnego autorstwa, do niej dołączyła też pani Bożena [Naruszewicz], która też pisze wiersze. Na zakończenie członkowie zespołu „Pogoda” zaśpiewali w podziękowaniu „Życzymy, życzymy…”, co bardzo nas z Mamą wzruszyło. Była to prawdziwa uczta słowa i muzyki. Po takich spotkaniach ludzie stają się dobrymi, radosnymi, pragną tworzyć piękniejsze życie.
Czytaj więcej: Już 22 lata z Muzeum Etnograficznym Wileńszczyzny
Kiedy kolejny występ?
Niezadługo rozpoczyna się rok szkolny. Od razu po moim powrocie w gminie Kobylnica odbędzie się impreza dożynkowa. Cieszę się, że będę mogła swoim śpiewem upiększyć święto, na które przyjeżdżają mieszkańcy Słupska i innych gmin.
Masz sporo fanów, ale nie ukrywasz, że pragniesz twórczość swą zaprezentować szerszej publiczności.
Zawsze chętnie wystąpię, jeśli dostanę zaproszenie. Chciałabym też przekazać nabytą wiedzę dzieciom i młodzieży Wileńszczyzny. Każde lato spędzam u Mamy w Wilnie. Wiem, że gdy przyjeżdżam są wakacje. Mam jednak nadzieję, że dyrektorowie placówek kulturalnych zorganizują dla naszej młodzieży kilkudniowe warsztaty wokalne i zaproszą mnie do ich prowadzenia. Polecam się serdecznie. Pragnę piękno, wzniosłe uczucia, które emanują z poezji i muzyki, przekazywać ludziom.
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 30 (91) 17-23/08/2024