Przez ostatnie cztery lata Litwą rządziła koalicja składająca się ze Związku Ojczyzny – Litewskich Chrześcijańskich Demokratów, Ruchu Liberałów oraz Partii Wolności. „Czy są lepsi ode mnie? Oczywiście są. Zawsze są tacy. Niemniej tak się stało, że dzięki woli wyborców na tej trybunie stoję ja” – przed czterema laty podczas głosowania nad kandydaturą nowego premiera mówiła przyszła szefowa rządu Ingrida Šimonytė.
Plusy rządu i koalicji
Politolog, historyk oraz wykładowca Uniwersytetu Witolda Wielkiego Andrzej Pukszto uważa, że w przypadku spraw dotyczących mniejszości narodowych na pewnych kierunkach przeszło koalicja poczyniła niemałe postępy.
– Pewne sprawo udało się załatwić. Najbardziej ta koalicja zostanie zapamiętana się z tego, że zezwoliła na częściowe używanie oryginalnej pisowni imion i nazwisk w dokumentach. O to Polacy walczyli od początku odzyskania niepodległości przez Litwę. Ponadto czymś symbolicznym było, że właśnie Polka, minister sprawiedliwości Ewelina Dobrowolska, tę sprawę zrealizowała. Druga kwestia, która trochę uległa zapomnieniu, to że egzamin z języka polskiego zyskał status egzaminu państwowego. Jeśli mówimy o plusach rządu i koalicji w kontekście mniejszości narodowych, to są właśnie te dwie sprawy – nie kryje w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Andrzej Pukszto.
W styczniu 2022 r. Sejm zaaprobował zmiany w Ustawie o pisowni imion i nazwisk w dokumentach. Dzięki nowelizacji przepisów w oficjalnych dokumentach przy zapisie imion i nazwisk można używać litera niefunkcjonujących w litewskim alfabecie, jak „x”, „w” lub „q”.
Poza tym są wyjątki. Na przykład w przypadku obywatelek Litwy, które wyszły za mąż za obcokrajowców, nazwisko będzie automatycznie przepisywane z dokumentu męża, również ze znakami diakrytycznymi nieistniejącymi w języku litewskim.
Ustawa zezwala też na zmianę zapisu imienia i nazwiska dla przedstawicieli mniejszości narodowych. W tym przypadku imię i nazwisko będzie mogło być zapisane z użyciem znaków alfabetu łacińskiego zgodnie z zasadami języka mniejszości, ale bez możliwości używania znaków diakrytycznych, czyli takich liter, jak np. „ń”, „ć” czy „ó”. Nowa regulacja weszła w życie 1 maja 2022 r.
Czytaj więcej: Pisownia nazwiska ze znakiem diakrytycznym jest możliwa? EFHR dowodzi, że tak i zaprasza do inicjatywy
Zgrzyty w oświacie
Nasz rozmówca, Andrzej Pukszto, widzi jednak minusy w dokonaniach konserwatywno-liberalnej koalicji. – Do minusów rządu i koalicji trzeba z pewnością zaliczyć to, że do dnia dzisiejszego nie udało się przyjąć ustawy o mniejszościach narodowych [ta rozmowa została przeprowadzona 5 listopada – przyp. red.]. Nawet gdyby udało się przyjąć ustawę w Sejmie obecnej kadencji, to obecny projekt niewiele zmienia – przyznaje politolog.
Po pełnoskalowej inwazji Rosji w Ukrainie Łotwa i Estonia zrezygnowały z nauczania języka rosyjskiego w szkołach państwowych. Część litewskich polityków optowała za podobnym rozwiązaniem.
– Sądzę, że doszło do niepotrzebnego napięcia w kwestii szkół mniejszości narodowych. Ta kwestia była bezpośrednio powiązana z rosyjską agresją na Ukrainie. Pojawiło się żądanie ograniczeń dla rosyjskojęzycznego szkolnictwa, ale uderzyło to w całe szkolnictwo mniejszości narodowych Litwy. Padły głosy, czy w ogóle są potrzebne szkoły dla mniejszości narodowych. Ekipa rządząca musiała gasić te pomysły. Trzeba jednak podkreślić, że te idee nie należały ani do premier rządu Ingrida Šimonytė, ani do przewodniczącej parlamentu Viktorii Čmilytė-Nielsen. Generalnie w tej kwestii można byłoby zrobić więcej. Być może przyjąć strategię dla szkół mniejszości narodowych na najbliższe cztery, pięć lat. Niestety, tego zabrakło – podkreśla rozmówca „Kuriera Wileńskiego”.
Relacje z Warszawą
W tym roku na Litwie i w Polsce była obchodzona 30-rocznica podpisania Traktatu o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy. Zdaniem politologa obecne relacje między dwoma krajami są bardzo dobre.
– W relacjach między Wilnem a Warszawą wszystko idzie bardzo dobrze. To jest taki smutny żart, że Polskę z Litwą pogodził… Putin. Trzeba przyznać, że w zakresie bezpieczeństwa energetycznego, rozwoju transportu, relacji gospodarczych udało się sporo rzeczy zrobić. To było widać w kontekście dobrych stosunków między prezydentami obu krajów czy między szefami rządów. Uważam, że w minionych czterech latach panowały dobre robocze stosunki – przyznaje Andrzej Pukszto.
Uważa on także, że podpisanie i ratyfikacja traktatu zakończyły trwający przez niemal cały XX wiek konflikt polsko-litewski, którego podstawą był międzywojenny spór o Wilno między dwoma krajami. Faktycznie, po jego podpisaniu relacje między Polską a Litwą poprawiły się, niemniej w ciągu tych lat dochodziło do różnych napięć. Jedno z najgorętszych miało miejsce w 2011 r., kiedy ujednolicono maturę dla szkół mniejszości narodowych.
Od kilku lat relacje między Warszawą a Wilnem są nazywane ponownie strategicznym partnerstwem. – Nie ma szans na pogorszenie się stosunków Wilna z Warszawą. Nie chodzi tylko o stosunki polsko-litewskie. Sądzę, że w obecnej sytuacji geopolitycznej w Europie trzeba współpracować w zakresie bezpieczeństwa w większych koalicjach. Sprawy bezpieczeństwa stoją na świecie bardzo ostro, dlatego dawne nieporozumienia i niesnaski idą w zapomnienie – uważa nasz rozmówca.
Między lewicą a prawicą
Faworytem tegorocznych wyborów do Sejmu byli socjaldemokraci i to oni będą kształtować przyszłą koalicję wyborczą.
– To jest mit, że centrolewicowe koalicji i rządy są bardziej przechylne mniejszościom narodowym niż rządy centroprawicy. Generalnie jestem przekonany, że mniejszości narodowe powinny się przyjaźnić i mieć dobre stosunki ze wszystkimi siłami politycznymi. Ze wszystkimi politykami, którzy potrafią coś przeprowadzić. Pamiętajmy, że w rządzie Sauliusa Skvernelisa byli przedstawiciele AWPL-ZChR. Wówczas nic nie udało się załatwić. A sam Skvernelis był dosyć przychylny mniejszości polskiej. Niestety, tamten rząd był przykładem rządu, który niewiele potrafił zrobić. Mówię tu o kwestiach dotyczących litewskich Polaków – nie kryje polski politolog.
W przyszłym Sejmie socjaldemokraci będą mieli 52 posłów, konserwatyści – 28, a „Świt Niemna” – 20. Na dalszych miejscach znalazły się: Związek Demokratów „W imię Litwy” z 14 mandatami, Ruch Liberałów z 12 oraz Związek Chłopów i Zielonych z 8. AWPL-ZChR udało się wprowadzić trzech posłów do parlamentu.
Socjaldemokraci prowadzą dziś konsultacje koalicyjne z „chłopami”, partią Sauliusa Skvernelisa, Ruchem Liberałów oraz „Świtem Niemna”. Socjaldemokraci na wstępie oświadczyli, że koalicji z konserwatystami jest niemożliwa.
– Trudno coś powiedzieć o przyszłej koalicji rządzącej. Nie wiemy, kto ją będzie do końca kształtować. Jeśli do koalicji trafi Związek Chłopów i Zielonych Ramūnasa Karbauskisa, to trzeba pamiętać, że to ugrupowanie jest dosyć nacjonalistyczne. Dotyczy to szczególnie oświaty mniejszości narodowych czy użycia języka mniejszości narodowych w przestrzeni publicznej. Zresztą o Związku Demokratów „W imię Litwy” Sauliusa Skvernelisa też nie można powiedzieć, że jest przechylny do spraw polskich. Generalnie ich te kwestie nie interesują. Saulius Skvernelis na jednym spotkaniu w Domu Kultury Polskiej w Wilnie powiedział nawet, że nie wie, czym dokładnie jest mniejszość narodowa i że musi tę kwestię jeszcze wyjaśnić… Pewne nadzieje pokładam w socjaldemokratach i w samej osobie przyszłego premiera Gintautasa Paluckasa. Niemniej to jest duża niewiadoma. Nie wiemy, czy socjaldemokraci będą chcieli rozegrać tę kartę. Wiele zależy od tego, kto będzie ministrem oświaty. Trzeba podkreślić, że teraz dla polskiej mniejszości najważniejsza jest oświata. To jest ważna kwestia również w przypadku relacji z Polską – podsumowuje Andrzej Pukszto.
Czytaj więcej: Rankingi: partia Skvernelisa coraz popularniejsza
Sejm Litwy składa się z 141 posłów, z których 70 wybiera się w okręgach wielomandatowych, a pozostałych 71 w okręgach jednomandatowych. W nowej kadencji będzie 64 posłów, którzy zostali posłami po raz pierwszy. Najwięcej nowicjuszy, aż 34, jest wśród socjaldemokratów.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 42 (126) 09-15/11/2024