Drogi Rajmundzie,
umówiliśmy się, że choć raz w miesiącu napiszemy do siebie list. Miło byłoby wysłać go pocztą tradycyjną, coś mi mówi, że sprawiłoby Ci to frajdę. Na razie jednak wygrywa lenistwo — przesyłanie mailem jest prostsze.
Na Zaolziu rozpoczyna się rozgardiasz przedświąteczny. Powinnam napisać, że adwent, ale ile to ma z adwentem wspólnego? Przynajmniej z takim, jaki pamiętam z czasów dzieciństwa. Był to okres oczekiwania, któremu towarzyszył zapach cieszyńskich ciasteczek (musisz kiedyś spróbować).
Adwent kończył się wieczerzą wigilijną, po której następowała pasterka w kościele, gdzie po raz pierwszy śpiewano kolędy. Koniecznie polskie, bo polskie kolędy są najpiękniejsze. Ale to nie była kwestia wyboru, do braku kolęd w przestrzeni publicznej przyczyniła się partia komunistyczna, która kolęd nie tolerowała i starała się wymazać Boże Narodzenie, chciała nam wcisnąć Dziadka Mroza, na szczęście bezskutecznie.
Kto przynosi u Was prezenty? U nas — tak jak w większości (o ironio, ateistycznych) Czech — robi to Jezusek. Mikołaj odwiedza dzieci 5 albo 6 grudnia z całą świtą, czyli aniołkiem, diabłami, itp. Przygotowanie takiej świty, by dzieci się nie zorientowały, że to przebierańcy, to prawdziwe wyzwanie. Pamiętam, jak mój syn po wizycie Mikołaja spojrzał na mnie i powiedział: „Mamusiu, anioł to był tatuś kolegi”. Próbowałam zaprzeczyć, ale zapytał: „Czy ty widziałaś tego samego anioła, co ja?”.
A dzisiaj? Pierwsza niedziela adwentu to obowiązkowo „Uroczyste Zapalenie Lampek na Choince”. Znasz to z pewnością z romantycznych filmów amerykańskich (ok., nie podejrzewam Cię o ich oglądanie). Na rynku schodzą się mieszkańcy, na scenie zmarznięte dzieci śpiewają kolędy, obowiązkowo zespół ludowy i gwiazda pop. Od tego momentu nasz kalendarz redakcyjny pęka w szwach: koncerty kolęd, wystawy, warsztaty, jarmarki, jasełka. Święta na dobre zaczynają się w listopadzie. I jak nadejdzie Wigilia, trzeba się nieźle napracować, by zachować magię tego wieczoru.
Ale jest jeden element, który ratuje całą sytuację — Betlejemskie Światło Pokoju, przekazywane przez harcerzy. Co roku tuż przed Wigilią w Trzyńcu odbywa się Koncert Świąteczny zespołów folklorystycznych. Po jego zakończeniu można właśnie od harcerzy zabrać Światełko do domu. I dzieje się cud — świat się wycisza.
Zatem życzę Ci wyciszenia, magii świątecznej i aniołów, które nie wyglądają jak ojciec kolegi.
Halina
Droga Halino,
trudno o tak niecodziennej umowie nie pamiętać — aczkolwiek obok tematu listu, głowę mi zaprzątała również logistyka. Doświadczenie podpowiada, że starania zarządu naszej poczty kazałyby raczej już pisać życzenia wielkanocne, gdybyśmy je mieli wysyłać drogą tradycyjną, która przecież jest sposobem korespondencji o ile fajniejszym!
Litwa nie obchodzi swojego Święta Niepodległości 11 listopada, tylko na wiosnę, zatem u nas „świąteczne akcje” („akcja” — tak się mówi na promocję w sklepie) sieci marketów się zaczęły tuż po zakończeniu tych halloweenowych. W roli „kolęd” te świeckie świątynie konsumpcjonizmu puszczają popowe piosenki ze słowem „Christmas” — cała reszta treści może być jakakolwiek, choćby i bez żadnego związku z Bożym Narodzeniem. Za to miasta wystawiają choinki — Wilno zazwyczaj oficjalnie aż dwie, przy czym rusza nie tylko bożonarodzeniowy jarmark, ale również jarmark dobroczynności.
Tradycje najbardziej się chyba zachowały na stołach wigilijnych — z siankiem pod obrusem, opłatkami, ale także charakterystycznymi potrawami, jak śliżyki czy pierożki. Te ostatnie mają kształt pierogów, ale są lepione z ciasta drożdżowego i smażone w głębokim oleju, a nadziane bywają makiem, grzybami, kapustą lub śledziem. A śledzie mamy najlepsze! Są tłuściutkie i bez ości, na stole wigilijnym ich filety z oleju podaje się pod pierzynką z przemielonych grzybów lub obsmażonej z pastą pomidorową cebuli.
Po wieczerzy również się rusza na pasterkę, aby po niej lub już w dniu Bożego Narodzenia znaleźć pod choinką prezenty od Świętego Mikołaja — u nas zawsze to on je dostarczał, ale podejmowana w czasach rosyjskiej okupacji próba zastąpienia go Dziadkiem Mrozem poskutkowała o wiele trwalszym od Dziadka Mroza dodatkiem w postaci pomocniczki: Śnieżynki. Święty Mikołaj wygrał z Dziadkiem Mrozem może dlatego, że obdarowuje dzieci również na swoje imieniny, 6 grudnia, a nie tylko na Nowy Rok (za okupacji oficjalnie Boże Narodzenie obchodzone nie było). A, wiadomo, co dwa prezenty, to nie jeden.
Duch Bożego Narodzenia, towarzysząca mu atmosfera dobroczynności, a nawet jeśli tylko podsumowania kończącego się roku — to czas cudów. Może i anioł wyglądać, jak tata kolegi, a może tata kolegi się staje bardziej anielski? Wilno jest miastem nisko latających aniołów, więc nie można tego wykluczyć — zatem życzę Ci, by tak robiły i czyniły świat lepszym.
Rajmund