Więcej

    Zbigniew Herbert – wielki lwowianin, ostatni Rzymianin, książę poetów

    „Pan od poezji”, „Herbert Odyseusz”, „Uciekinier z Utopii”, „Mój wujek Zbyszek” – to tylko kilka wiele mówiących tytułów biografii giganta poezji XX w. Mimo to wiele jeszcze o nim nie wiemy. 29 października 2024 r. minęła setna rocznica urodzin twórcy cyklu „Pan Cogito”. O powrocie Zbigniewa Herberta do Lwowa „Kurier Wileński” rozmawia z Mariuszem Olbromskim, poetą i prozaikiem.

    Czytaj również...

    Leszek Wątróbski: W końcu października ub.r. minęła 100. rocznica urodzin Zbigniewa Herberta, który przyszedł na świat we Lwowie.

    Mariusz Olbromski: Przyszedł na świat w polskiej rodzinie od pokoleń zakorzenionej w tym mieście, jego szczególnej aurze, nie tylko jeśli chodzi o klimat, topografię, lecz także – a może przede wszystkim – o bogatą i różnorodną kulturę, którą przez wiele wieków tworzyło, nad dziś niewidoczną Pełtwią, jakże wielu wybitnych artystów, często z różnych nacji.

    Pochodził z rodziny inteligenckiej.

    Jego ojciec był legionistą, prawnikiem, profesorem ekonomii oraz dyrektorem banku i oddziału Zakładu Ubezpieczeń „Westa”. Mama, Maria z Kaniaków, zajmowała się wychowywaniem dzieci, Haliny, Bolesława i Zbyszka, oraz prowadzeniem domu. Ukochana babcia Maria z Bałabanów była Ormianką. Stamtąd potoczyło się życie przyszłego poety jak nić z kłębka coraz dalej – jak pisał w jednym ze swoich wierszy.

    Czytaj więcej: Poezja to słowo właściwie użyte 

    Zbigniew Herbert (1924–1998)
    | Fot. arch.

    Twórczością Herberta fascynowałeś się od najmłodszych szkolnych lat.

    Nieprzypadkowo też pracę magisterską na polonistyce na Uniwersytecie Wrocławskim napisałem właśnie o jego dziełach. Powstała ona pod kierunkiem prof. Jacka Łukasiewicza, z urodzenia lwowianina, jednego z najwybitniejszych krytyków literackich i badaczy polskiej literatury współczesnej. Przedmiotem moich dociekań była, między innymi, twórczość autora „Pana Cogito”, a temat brzmiał: „Kultura antyczna w twórczości Zbigniewa Herberta”.

    Pisałem pracę z przyjemnością, bo wcześniej ukończyłem filologię klasyczną, więc kultura antyczna, Grecji i Rzymu, była mi znana. W czasie jej tworzenia dodawały mi skrzydeł dwie fascynacje – Herbertem i antykiem. Problem zrodził się przed jej obroną, bowiem choć pozornie dysertacja była tematycznie odległa od czasów współczesnych, od rzeczywistości PRL w stanie wojennym, jednak de facto wyszła mi w swej zasadniczej wymowie jako antytotalitarna i antykomunistyczna, ściśle związana z tym, co akurat się wokół nas działo, czyli ze stanem wojennym wprowadzonym w Polsce przez ekipę Wojciecha Jaruzelskiego w nocy z 13 na 14 grudnia 1981 r.

    Ponieważ została napisana rzetelnie, jej wymowa nie mogła być inna. Bo taka była i jest właśnie w swoim najgłębszym przesłaniu – ukryta też pod wieloznaczną maską antyku – bogata i różnorodna twórczość Herberta, stającego zawsze w obronie pokrzywdzonych, bitych i poniżanych, przeciwko zbrodni i przemocy, uparcie demaskującego ciemne siły totalitaryzmu, mroczne nurty tkwiące w naturze człowieka. Ukazująca trudne często dylematy etyczne, przed którymi staje człowiek, szczególnie w czasie dziejących się tak zwanych wielkich wydarzeń historycznych, czyli wojen.

    Prace magisterskie w tamtym czasie były cenzurowane i prof. Jacek Łukasiewicz obawiał się, że moja będzie odrzucona, a jej obrona wstrzymana. Wysłał więc ją zgodnie z obowiązującymi wtedy przepisami do urzędu cenzury, ale wiedział, że poczta funkcjonuje bardzo ślamazarnie. Przedtem zadzwonił do mnie, abym natychmiast zgłosił się na jej obronę.

    W 2024 r. w Warszawie odsłonięto mural poświęcony wielkiemu polskiemu poecie
    | Fot. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP

    Mieszkałeś już wtedy w przygranicznym Lubaczowie [dziś województwo podkarpackie – przyp. red.].

    I na obronę dyplomu jechałem całą noc, więc rano nieogolony i w wymiętym garniturze przyszedłem wprost z pociągu do wskazanej sali w Instytucie Filologii Polskiej przy placu Nankiera we Wrocławiu. Obok prof. Jacka Łukasiewicza siedział dr Lothar Herbst, wykładowca uniwersytecki, poeta, opozycjonista, który wydawał w tzw. drugim obiegu serię poetycką Biblioteka „Agory”, współpracownik Studenckiego Komitetu Solidarności, publikujący w niezależnych pismach „Zapis” i „Puls”. Zajmował się kolportażem ulotek solidarnościowych na szeroką skalę. Dobrze wiedział, że tym kolportażem zajmowałem się także ja. Obrona pracy była jednak bardzo formalna, trwała prawie godzinę, zakończyła się pomyślnie. Dzisiaj sądzę, że obaj egzaminujący zachowywali się tak formalnie, chociaż dobrze się znaliśmy, mieliśmy zbliżone poglądy, nie tylko ze względu na powagę uniwersytetu, lecz także z obaw o podsłuch w sali.

    Wracałem do rodzinnego Lubaczowa szczęśliwy, a kiedy czekałem na pociąg na pięknym, choć szarym wtedy i brudnym oraz pełnym patroli milicyjnych dworcu, uśmiechałem się sam do siebie z myślą, że pewno Herbert byłby ze mnie bardzo zadowolony.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Nie wiedziałeś, że to dopiero początek tej intelektualnej przygody i że los sprawi, iż będziesz mógł ją kontynuować w przyszłości.

    Nie tylko w sensie poznawczym, dalszego odkrywania kolejnych dzieł Herberta, ale także że będę mógł – w jakimś sensie – przyczynić się do powrotu poety do jego rodzinnego miasta, upowszechnienia jego twórczości. Pierwszą próbę w tym zakresie podjąłem w latach 90., po upadku komunizmu. Próbowałem wówczas nawiązać kontakt z autorem „Struny światła” i zaprosić go do Lwowa. Byłem wtedy dyrektorem Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki w urzędzie wojewódzkim w przygranicznym Przemyślu, desygnowanym na to stanowisko przez środowiska niepodległościowe po przemianach społecznych. Zajmowałem się przede wszystkim sprawami województwa przemyskiego [istniejącego do końca 1998 r. – przyp. red.], ale starałem się też nawiązać kontakty i budować od podstaw współpracę z instytucjami kultury niepodległej Ukrainy, głównie Lwowa i okolicznych miejscowości nieodległych od Przemyśla. Również nieść – po raz pierwszy po wielu dziesiątkach lat – pomoc w dziedzinie kultury i oświaty tak bardzo poszkodowanym i okaleczonym w minionym okresie środowiskom polskim za naszą wschodnią granicą.

    Jednym z ówczesnych moich przedsięwzięć było zainicjowanie i prowadzenie spotkań autorskich we Lwowie z polskimi pisarzami. Miały one charakter otwarty i odbywały się na rynku Lwowa w skromnej siedzibie Towarzystwa Kultury Polskiej. Udało się wówczas zaprosić z kraju wielu mistrzów słowa, ale moim największym marzeniem było to, aby zorganizować we Lwowie spotkanie ze Zbigniewem Herbertem.

    Udało mi się uzyskać jego numer telefonu i dzwoniłem do niego w tej sprawie. Niestety, było już za późno. Poeta, który powrócił z emigracji do Polski wraz z żoną Katarzyną, z domu Dzieduszycką, w 1992 r. był już chory, cierpiał na astmę i depresję, nie podnosił się prawie z łóżka, choć nadal intensywnie tworzył i włączał się aktywnie piórem w nurt przemian. Jego powrót, choćby na krótko, do rodzinnego miasta, które pożegnał raz na zawsze z rodzicami i siostrą Haliną w 1945 r., stał się już wówczas niemożliwy. Zmarł w swoim mieszkaniu w Warszawie przy ulicy Promenady 21, w dniu 28 lipca 1998 r.

    Kamienica we Lwowie przy ulicy Łyczkowskiej 55, w której przyszedł na świat Zbigniew Herbert (autor obrazu Walery Bortiakow)
    | Fot. arch.

    Kilka lat później mogłeś już jako dyrektor Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej zrealizować jednak w jakimś sensie swój zamiar.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Zainicjowałem oraz włączyłem się w miarę możliwości w przygotowanie i przeprowadzenie symbolicznego, a zarazem w jakimś sensie realnego powrotu Wielkiego Lwowianina do rodzinnego miasta. Były to Dni Zbigniewa Herberta we Lwowie. Odbyły się one w dniach 16–17 marca 2002 r. Choć nie trwały długo, był to czas wypełniony od rana do nocy serią niezwykle ważkich wydarzeń, które wcześniej były negocjowane i ustalone z władzami Lwowa i przygotowane przez wiele miesięcy, także przez środowiska polskie tego miasta.

    Udział w tych uroczystościach wzięły setki osób z Polski, liczni pisarze, naukowcy, artyści, także ukraińscy ze Lwowa i z Ukrainy. Włączyły się w nie wszystkie środowiska i organizacje polskie we Lwowie: Federacja Organizacji Polskich na Ukrainie, Towarzystwo Kultury Polskiej we Lwowie, Teatr Polski we Lwowie. Przybyli na nie prezesi i działacze Towarzystw Kultury Polskiej m.in. z: Iwano-Frankiwska (Stanisławowa), Kołomyi, Krzemieńca, Zbaraża, Tarnopola. Oczywiście także przedstawiciele władz ukraińskich ze Lwowa, zaś z Kijowa – ówczesny ambasador RP Marek Ziółkowski. Uczestniczył w spotkaniach konsul generalny RP we Lwowie Krzysztof Sawicki. Młodzież ze szkół polskich i akademicka.

    Przede wszystkim przybyła na nie pani Halina Herbert-Żebrowska, siostra poety, wraz z synem Rafałem. Skromna, łagodna, bardzo subtelna i w każdym słowie mądra. Ze względu na stan zdrowia nie mogła przyjechać Katarzyna Herbert, żona poety, ale przekazała do odczytania na tych spotkaniach wzruszający list.

    Zanim z Przemyśla wyruszyło do Lwowa dwoma autokarami i wieloma prywatnymi samochodami wczesnym rankiem 16 marca ponad sto osób z wielu miast i ośrodków naukowych w kraju, wcześniej do Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej trafiła z Warszawy wystawa „Zbigniew Herbert. Epilog burzy”, przygotowana przez Muzeum Literatury w Warszawie, którego dyrektorem był wówczas Janusz Odrowąż-Pieniążek, wybitny muzealnik i pisarz, a zarazem prezes zarządu głównego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Kuratorem tej arcyciekawej ekspozycji była utalentowana kustosz Dorota Pieńkowska.

    Wystawa została zaprezentowana w Przemyślu, jeszcze w starym gmachu muzeum przy placu Tadeusza Czackiego 3, a na jej wernisaż przybyła pani Katarzyna Herbert i oczywiście warszawscy muzealnicy, którzy ją przygotowali, z dyrektorem na czele. Do mojego gabinetu trafiły też w kilku pudłach rysunki Herberta z wielu jego podróży, także niektóre rękopisy. Prawie przez miesiąc mogłem je po godzinach pracy, po zamknięciu muzeum, spokojnie kontemplować przez wiele godzin. Co za wyjątkowy dar losu!

    Wystawę obejrzał cały Przemyśl i przybywające z okolicznych miejscowości wycieczki, a w drodze powrotnej z Rzymu do Lwowa też kard. Marian Jaworski, metropolita lwowski.

    Tablica upamiętniająca Zbigniewa Herberta w kościele św. Antoniego na Łyczakowie
    | Fot. Maria Basza

    Następnie wystawa, jeszcze przed Dniami Zbigniewa Herberta, została przewieziona do Lwowa.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Jej długa peregrynacja, w której uczestniczyłem, obfitująca w liczne i niespodziewane wydarzenia, nadaje się na osobną i barwną opowieść. Wcześniej został też przygotowany „Wybór wierszy” Zbigniewa Herberta w wersji dwujęzycznej, opatrzony moim obszernym wstępem. Przekładu na język ukraiński utworów dokonał wytrawny tłumacz Wiktor Dmytruk. Książka ukazała się w twardej okładce, z licznymi skanami rękopisów poety, a także z jego portretem. Została starannie wydana przez lwowskie wydawnictwo „Kamieniar”, którym kierował życzliwy tej sprawie Dmytro Sapiha.

    Na same uroczystości we Lwowie w dniach 16 i 17 marca 2002 r. złożyły się: polsko-ukraińska sesja naukowa poświęcona twórczości Zbigniewa Herberta, która miała miejsce we wspaniałej auli Uniwersytetu im. Iwana Franki, promocja wspomnianego „Wyboru wierszy”, msza święta w kościele św. Antoniego za duszę poety, celebrowana przez metropolitę lwowskiego kard. Mariana Jaworskiego, odsłonięcie tablicy pamiątkowej w tymże kościele oraz na domu, w którym mieszkała rodzina Herbertów przy ulicy Łyczakowskiej 55. Także wernisaż wspomnianej wystawy „Zbigniew Herbert. Epilog burzy” w Pałacu Sztuki przy ulicy Kopernika 7. Całość artystycznie ubogacił też przejmujący koncert Piotra Szczepanika oparty na tekstach autora „Raportu z oblężonego miasta” w dawnej Prochowni.

    Druga część sesji poświęcona została w całości prezentacji wspomnianego „Wyboru wierszy”. W imieniu sponsora wydania przemawiał Rafał Dzięciołowski, pięknie powiedział o swojej fascynacji zawartymi w książce wierszami jej tłumacz Wiktor Dmytruk, także o trudach swej trwającej aż dwa lata pracy. Podziękował też serdecznie za pomoc w tych zmaganiach obecnej na sali Halinie Herbert-Żebrowskiej, z którą w tym czasie utrzymywał kontakt. O potrzebie przygotowania i publikacji przekładów na język ukraiński dawnej i współczesnej poezji i prozy polskiej – nie tylko Herberta – mówił następnie Dmytro Sapiha.

    Sesja została zamknięta świetną interpretacją wierszy z prezentowanej książki przez Zbigniewa Chrzanowskiego, aktora i dyrektora Polskiego Teatru we Lwowie, oraz Bohdana Kozaka, aktora Teatru Lwowskiego im. M. Zańkowieckiej, dziekana Wydziału Teatrologii Uniwersytetu im. Iwana Franki. Tak wyglądał powrót Zbigniewa Herberta do Lwowa…

    Czytaj więcej: Przemysław Tejkowski: „To mój najbardziej osobisty spektakl”


    Mariusz Olbromski – poeta, prozaik, muzealnik, działacz kultury, redaktor, edytor. Członek Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie, laureat konkursów literackich, m.in. Ogólnopolskiego Konkursu „U Progu Kresów”; autor ponad dwudziestu książek, orędownik budowania porozumienia między środowiskami intelektualnymi polskimi i ukraińskimi, a zarazem ochrony polskiego dziedzictwa na terenie Ukrainy. Urodził się w Lubaczowie, w 1955 r., studiował na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i Uniwersytecie Wrocławskim, ukończył filologię klasyczną i polską.


    Mariusz Olbromski

    Zamek Zbigniewa Herberta

    Wzniosłeś Cieniu Wysoki Zamek
    ze wspomnień cierpienia miłości
    z mamy zatroskanego westchnienia
    z cierpliwych kolan babci
    z wielu godzin tułaczki pióra
    nie dla uroku zabawy sztuki istnienia

    Zbudowałeś ten zamek jak Akropol
    gdzie jasny marmur wywodu
    dźwiga złoty podział myśli i serca

    Patrzą zeń wciąż na miasto kariatydy
    piękne lwowskie dziewczęta
    dźwigają cierpliwie zmienny strop nieba

    Ta — pewno rozważa co to jest Prawda
    Inna — rozmyśla co to Sprawiedliwość
    Następna niesie w spojrzeniu Wolność
    Inna słowo Rzetelność przez wszystkie
    godziny trwania w milczeniu odmienia

    Nie rozkruszy tego Zamku kłamstwo
    nie rozbije żaden zmyślny pocisk
    Będzie trwał wśród każdego pokolenia

    29 X 2024


    Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 2 (4) 11-17/01/2025

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Pendolino z Warszawy do Szczecina: cztery godziny zamiast siedmiu [Z GALERIĄ]

    Polskie Koleje Państwowe (PKP) wystartowały w grudniu z nowym rozkładem jazdy. Rząd chwali się zmianami, podkreślając przy tym m.in. rekordowy czas przejazdu Pendolino. Nową trasę z Warszawy do Szczecina Pendolino pokonuje teraz w 4 godz. i 18 min (512...

     „Ludzie są jak kwiaty, stworzeni by się rozwijać”. Wigilia Sybiraków w Szczecinie

    Szkoła ta jest inna niż większość pozostałych. W niej liczy się człowiek i jego pasje. Liceum jest szkołą prywatną z uprawnieniami szkoły publicznej, nadanych jej przez Zachodniopomorskiego Kuratora Oświaty. W szkole tej nie ma dzwonków, a czas regulują nauczyciele....

    Korespondencja własna z Hiszpanii: Święta Bożego Narodzenia w Alicante

    Międzynarodowy port lotniczy Alicante-Elche (hiszpańskie Eropuerto de Alicante) położony jest niecałe 20 km od miasta. Można dojechać do niego autobusem linii C-6 za 4,5 euro, który pokonuję tę trasę w ok. 40 minut (choć ja jechałem poza szczytem 25 minut)....

    Przyczółek polskiej kultury i tożsamości na mołdawskiej ziemi

    Jeśli ktoś chce poznać dokładniej historię Polaków w północnej Mołdawii (Besarabii) i przenieść się na chwilę do czasów, kiedy stawiano tam pierwsze fundamenty – styrczański skansen świetnie to umożliwi. Wizytówką wsi, którą pod koniec XIX w. założyli Polacy, jest...