Droga Halino,
Wilno bywa do Wiednia porównywane przede wszystkim przez wzgląd na topografię (niemało jest także porównań do Rzymu), ale bale? Cóż… Okupacja rosyjska po rozbiorach uczyniła z Wilna (stolicy kraju o powierzchni miliona kilometrów kwadratowych!) garnizonowe miasto, pozbawiane wszelkiego charakteru. A co się udało odrodzić w XX w., zakończyło nastanie II Wojny Światowej i kolejna rosyjska okupacja. I o ile spotkania opłatkowe organizują wszystkie organizacje, to o tyle spotkania zapustowe, a bale to w ogóle, są rzadsze. I trudno powiedzieć, czy wynika to raczej z północnego klimatu, czy z bliskiego kalendarzowo odpustu Świętego Kazimierza Królewicza, czyli wileńskich Kaziuków.
Święty Kazimierz, syn króla Kazimierza IV Jagiellończyka i brat Zygmunta Starego, to pierwszy litewski święty. Był dobrze zapowiadającym się następcą tronu, lubianym przez bliźnich i pobożnym, którego strawiła gruźlica i zmarł właśnie 4 marca 1484 r. w Grodnie. Jego relikwie spoczywają w kaplicy św. Kazimierza przy wileńskiej Katedrze, poświęcona mu jest pierwsza barokowa świątynia Wilna. Jest patronem Litwy, Polski, Radomia, kawalerów maltańskich oraz służby publicznej, zaś przypadający właśnie 4 marca jego odpust i towarzyszący mu jarmark są nieodzownymi elementami wileńskich tradycji i kalendarza.
Strojów i tańców zazdroszczę — u nas tańczą i posiadają stroje ludowe członkowie licznych zespołów ludowych, ale poza koncertami raczej rzadko się takie stroje nosi. A chyba szkoda, bo na scenie częściej widzi się bardziej barwne stroje krakowskie, a przecież strój ludowy wileński jest nie mniej piękny, a za to ile w nim dostojności! Może i fajnie by było, gdyby każdy taki strój na specjalne okazje posiadał?
Za to barw nie brakuje także w Wielkim Poście, aczkolwiek u nas bez pogrzebu basa (z niecierpliwością czekam, by to zobaczyć!) — a to za sprawą wileńskich palm, witych na Niedzielę Palmową. Te są splatane w wałeczek z suszonych kwiatów, czasem barwnego papieru i najróżniejszych dodatków, zaś wileńskie palmiarstwo jest uznawane za dziedzictwo kultury Litwy i czynione są starania, by znalazło się na liście dziedzictwa UNESCO. Na stronie kurierwilenski.lt można zobaczyć, jak takie palmy wyglądają.
Zaś w Wielkanoc odradza się tradycja nocnego czuwania przy Grobie Pańskim i Mszy rezurekcyjnej z procesją, po której można zasiąść do świątecznego stołu z rodziną przy święconce.
Rajmund

Drogi Rajmundzie,
Luty to, jak wiadomo, karnawał. A jak karnawał, to bale. Cieszyn nazywany był Małym Wiedniem nie tylko ze względu na architekturę, ale też ze względu na szeroko pojętą kulturę. Kiedyś koncertował tu Johann Strauss ojciec, koncertował Franciszek Liszt. Odbywały się też bale. Najprawdopodobniej pierwszy z udziałem wysokich sfer miał miejsce w 1779 r. po podpisaniu tzw. Pokoju Cieszyńskiego. Ówczesny burmistrz i kronikarz Cieszyna Alois Kaufmann pisał, że mieszczki cieszyńskie sprowadzały do niego modne kreacje z samego Wiednia.
Jak widać, tradycja balów w naszym regionie jest bardzo długa. Obecnie organizują je prawie wszystkie organizacje, szczególnie te polskie. Zdarza się, że w jednej małej miejscowości w trakcie karnawału można bawić się nawet na trzech tego typu imprezach.
Karnawał na Zaolziu rozpoczyna Bal Akademicki. Organizuje go dla studentów, którzy przyjeżdżają do domu na święta, Sekcja Akademicka „Jedność”. Potem jest Bal Gorolski, na którym wszyscy bawią się w strojach ludowych. Spotkać tam można nawet senatora, burmistrza czy konsula w stroju gorolskim. Pojawić się na takim balu w garniturze, to jak przyjść w dresach. W tym roku jednak Balu Gorolskigo nie było, ponieważ zmieniają się organizatorzy tej wyjątkowej imprezy. Nowi zapraszają na bal już za rok. Swój bal w strojach ludowych organizuje też młodzież.
Polskie bale różnią się od tych organizowanych przez Czechów. Każdy rozpoczyna się polonezem, po nim następują walce, walczyki, polki. Na Zaolziu wszyscy umieją tańczyć, a to za sprawą lekcji tańca, w których uczestniczy większość uczniów szkół średnich.
Co jeszcze wyróżnia bale polskie? Kotyliony! Nasze karnawałowe kotyliony mają najróżniejsze kolory i kształty. Otrzymują je panowie od swoich partnerek jako podziękowanie za taniec. Panowie odwdzięczają się, kupując paniom kwiaty. Panowie z dumą noszą kotyliony na swoich garniturach, ich liczba świadczy bowiem o powodzeniu wśród pań. Dochód ze sprzedaży kwiatów i kotylionów zasila budżet polskich organizacji.
A potem przychodzą ostatki i najczęściej we wtorek przed Środą Popielcową pogrzeb basa, czyli żartobliwy kondukt żałobny, w trakcie którego w widowiskowy sposób żegna się instrumenty muzyczne, które muszą zamilknąć na czas postu. Spójrz w tym czasie na nasz portal Zwrot.cz, to zobaczysz, jak taki pogrzeb basa wygląda. No i koniec zabawy, aż do Wielkanocy, kiedy to w Niedzielę Wielkanocną młodzież urządza imprezy nazywane śmiergustówkanu (śmiergustami). Kończą się one po północy porządnym dyngusem.
Halina

Czytaj więcej: Na Zaolziu i Wileńszczyźnie. Rozmowy o życiu Polaków (II)