Zebranych przywitał kierownik ambasady RP w Wilnie Grzegorz Marek Poznański. Mówił o Żołnierzach Wyklętych, którzy walczyli, „żebyśmy mogli żyć w niepodległych krajach”. Działalność Żołnierzy Wyklętych na Wileńszczyźnie i Litwie często jest ukazywana obok walczących Litwinów, zwanych leśnymi braćmi.
„Bardzo się cieszę, że tyle osób jest z nami. Zebraliśmy się dzisiaj, aby w aktywny sposób przypomnieć o tych, którzy walczyli o naszą wolność, o to, żebyśmy żyli w wolnych i niepodległych krajach. Mam nadzieję, że będzie to dzień pełen dobrego wysiłku fizycznego, który jednocześnie pozwoli nam pamiętać o tych, o których zapomnieć nigdy nie możemy. Powodzenia w biegu i do zobaczenia na mecie” — zwrócił się do zebranych kierownik ambasady.
Liczba uczestników zachowała wysoki poziom — zgłosiło się ok. tysiąca osób. Organizatorzy zwrócili uwagę na piękną pogodę, chociaż wcześniej na Litwie były śniegi oraz wichury, co spowodowało, że niektórzy chętni się przeziębili i dlatego nie wszyscy mogli uczestniczyć w biegu.

| Fot. Marian Paluszkiewicz
Wojsko litewskie „wiarygodnym partnerem”
Jak co roku w wydarzeniu brało udział wielu Litwinów, a głównym partnerem biegu było wojsko litewskie. Wydarzenie organizowała ambasada RP na Litwie wraz ze stowarzyszeniem „Sporto renginiai”.
— Wojsko litewskie znów było partnerem wydarzenia, ponieważ jest partnerem wiarygodnym. Dostarczyli atrakcje — był pokaz sprzętu łączności, zbroi historycznych, pancerzy, broni, a także była nowość. Udostępniono laserową strzelnicę, na której można było wypróbować broń wojska litewskiego. Do broni doczepiasz laserowy dodatek, który laserem nacelowuje na cel i z pustej broni strzelasz, a odpowiednie systemy dają znać, czy trafiłeś, czy nie — w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” opowiada współorganizator biegu, Rajmund Klonowski.
Rozmówca zauważył, że w tym roku wyjątkowo dużo było uczestników z wózkami dziecięcymi, którzy symbolicznie „przetruchtali” odcinek ze swoimi pociechami.
— To grono organizatorów i partnerów jest optymalne, nie rozszerza się w tej chwili. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tej współpracy. Jesteśmy też bardzo wdzięczni Fundacji „Tropem Wilczym” oraz Fundacji „Wolność i Demokracja” z Warszawy, że mogliśmy dołączyć do tej inicjatywy — podsumowuje.

| Fot. Marian Paluszkiewicz
Niektórzy biegli „podwójnie”
Jeden z najwierniejszych uczestników biegu, przewodnik po Wilnie Andrzej Kostygin, biegł w każdej edycji. Był to więc jego 11. bieg.
— Biegłem tradycyjny odcinek, 1 963 metry. Żona kibicowała. Pobiegłem dla idei, można mówić podwójnej — aby oddać hołd Żołnierzom Wyklętym oraz biegłem w intencji chorych. Postanowiliśmy o tym po rozmowie z s. Michaelą Rak, ponieważ blisko współpracujemy z hospicjum — wyjawia „Kurierowi Wileńskiemu”. — Byliśmy z żoną Jolantą naprawdę zdziwieni, że było dużo młodzieży tym razem, bardzo dużo. Wydawało nam się, że dużo młodzieży było na wcześniejszych biegach, ale tym razem jeszcze więcej — zauważa.
— Nie organizowałem żadnej grupy, pobiegłem indywidualnie, choć na miejscu oczywiście było wielu znajomych. Gdy przeczytałem ogłoszenie lata temu, głos wewnętrzny powiedział: „Andrzej biegnij”. Potem zdzwoniłem się z siostrą Michaelą i zapytałem, czy ktoś z wolontariuszy biegnie. Zaproponowałem, że pobiegnę także w intencji chorych. Więc towarzyszyły mi dwie idee — tłumaczy powody startu.

| Fot. Marian Paluszkiewicz
Przywracanie pamięci trwa
Andrzej Kostygin zwrócił uwagę także na coraz większą wiedzę w temacie Żołnierzy Wyklętych.
— Jako przewodnicy mówimy młodzieży o Żołnierzach Wyklętych. Poruszamy trudne tematy, na przykład obowiązkowym punktem na trasie wycieczek są Ponary, miejsce kaźni. Turyści z Polski mają wiedzę o Żołnierzach Wyklętych. Młodzież z Polski o działaniach AK na terenach Wileńszczyzny nie wie. Kiedy mówimy na ten temat, to oddają hołd, dlatego też zatrzymują się przy punktach pamięci. Kiedy bywamy na Antokolu, to też mówię o partyzantach i o żołnierzach Armii Krajowej, o tym, jak sowieccy partyzanci współpracowali z Armią Krajową, dopóki Stalin nie wydał rozkazu, że polskich żołnierzy na tych ziemiach należy zlikwidować. Wspominam o tym też Rosjanom — poruszam temat żołnierzy Armii Krajowej na Wileńszczyźnie, kiedy bywamy w muzeum ludobójstwa (Muzeum Ofiar Ludobójstwa w Wilnie — przyp. red.). Dużo też mówimy o litewskich partyzantach i AK, o ich losach — opowiada.
— Oczywiście, gdy poruszamy historię Wilna w okresie II wojny światowej, nie obchodzimy się bez tematu operacji „Ostra Brama” — podkreśla.

| Fot. Marian Paluszkiewicz
„Inka” patronką
Na pamiątkowych statuetkach, które otrzymali uczestnicy biegu, widnieje wizerunek Danuty Siedzikówny ps. „Inka” z jednymi z jej ostatnich słów, które wyryła na ścianach katowni, w której była więziona: „Powiedzcie babci, że zachowałam się jak trzeba”.
Była sanitariuszką w 5. Wileńskiej Brygadzie Armii Krajowej. „Inka” została rozstrzelana w 1946 r. przez zainstalowane przez sowietów komunistyczne władze w Polsce.
Czytaj więcej: Bieg „Tropem Wilczym” w Wilnie 2025 [GALERIA]