Zwycięstwo PAS i samodzielna większość
W wyborach 28 września wygrała rządząca Partia Działania i Solidarności (PAS), kierowana przez obecną prezydent Maię Sandu. PAS uzyskała 50,16 proc. głosów w wyborach parlamentarnych, co daje jej ok. 55 mandatów w 101-osobowym parlamencie. To wynik po przeliczeniu 99,91 proc. oddanych głosów, opublikowany przez Centralną Komisję Wyborczą. Wynik pozwala PAS na samodzielne rządy bez konieczności tworzenia koalicji.
Na drugim miejscu uplasował się prorosyjski Patriotyczny Blok Wyborczy (BEP), w skład, którego wchodzą socjaliści, komuniści oraz partia byłego premiera Vasile Tarleva. Uzyskał 24,26 proc. głosów, co stanowi wynik nawet poniżej oczekiwań analityków.
Na trzeciej pozycji znalazła się Alternatywa — blok tworzony m.in. przez burmistrza Kiszyniowa Iona Cebana — z poparciem na poziomie ok. 8 proc. Do parlamentu dostały się również: Nasza Partia oligarchy Renato Usatego (ok. 6 proc.) oraz partia Demokracja w Domu (PPDA) Vasile Costiuca. Wejście tej ostatniej to pewna niespodzianka, ponieważ nie przewidywano jej sukcesu, który wywalczyła intensywną kampanią w mediach społecznościowych. PPDA jest zwolenniczką zjednoczenia z Rumunią.
Frekwencja wyborcza wyniosła nieco ponad 52 proc.
„Alarmistyczna taktyka” przyniosła skutek
Zdaniem komentatorów, kluczowym czynnikiem sukcesu PAS była strategia ostrzegania wyborców przed ryzykiem przejęcia władzy przez prorosyjskie ugrupowania. „Alarmistyczna taktyka okazała się skuteczna” — ocenił były dyplomata Alexei Tulbure.
PAS, choć straciła osiem mandatów względem poprzedniej kadencji, utrzyma samodzielną większość — szacunkowo ok. 55 miejsc. Pozwoli jej to kontynuować kurs na integrację z Unią Europejską bez konieczności tworzenia koalicji.
Lider socjalistów Igor Dodon, będący główną twarzą Patriotycznego Bloku Wyborczego, już dzień po głosowaniu zakwestionował uczciwość wyborów. „Władze działały według instrukcji z Zachodu z zamiarem wciągnięcia kraju do wojny” — powiedział Dodon, oskarżając PAS o sfałszowanie wyników.
Były prezydent wezwał swoich zwolenników do udziału w demonstracjach. Jednak według obserwatorów skala protestów może być ograniczona, zwłaszcza że nie odnotowano istotnych naruszeń procesu wyborczego.
Głos w sprawie zabrał także Kreml. „Władze Mołdawii uniemożliwiły udział w niedzielnych wyborach setkom tysięcy Mołdawian mieszkającym w Rosji” — stwierdził rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow.
W Rosji utworzono jedynie dwa punkty wyborcze, co — zdaniem Pieskowa — było niewystarczające i mogło wpłynąć na wynik. Zapytany, czy Rosja uznaje wybory, odparł, że „niektóre siły polityczne w Mołdawii mówią o naruszeniach”.
Nowe twarze
Do parlamentu dostała się także Nasza Partia Renato Usatego — po raz pierwszy w swojej historii. Ugrupowanie starało się o mandaty od 2014 r., kiedy to zostało wykluczone z wyborów na trzy dni przed głosowaniem.
W tle pozostaje problem separatystycznego Naddniestrza (oficjalnie republiki). Pozostaje to otwarta karta w rękach Moskwy, stacjonuje tam garnizon rosyjskich żołnierzy. Choć nie jest ich wielu i są skupieni na zapewnianiu niezależności Naddniestrza od Mołdawii, to mogą dokonywać prowokacji. Przed wyborami przewidywano, że Naddniestrze może przesądzić o wynikach wyborów (mieszkańcy Naddniestrza mają obywatelstwa Mołdawii). Mołdawia utworzyła tam 12 punktów wyborczych, jednak frekwencja „naddniestrzan” nie była wysoka.