Więcej

    W szeptach litewskich lasów

    Jaszuny to malownicze miasteczko na Litwie, usytuowane na skraju Puszczy Rudnickiej, 30 km na południe od Wilna. Od wielu lat marzyłam o odwiedzeniu tego legendarnego miejsca!

    Czytaj również...

    Według etymologii słowiańskiej nazwa miejscowości może pochodzić od słowa „jasny” lub „jasza”, co oznaczało kiedyś „jaśny”, „świetlisty” lub „czysty”. W tym kontekście pierwotne Jaszuny mogły być miejscem o jasnej, słonecznej aurze lub o czystych wodach.

    Gdy w końcu do tamtych okolic dotarłam, od razu odczułam, jak historia, kultura i magia przenikają to miejsce. Zatrzymałam samochód przy drogowskazie Jašiūnai (litewska nazwa) i przez chwilę stałam w milczeniu. Doznawałam na skórze oddechów dawnych czasów: szept lasów, zapach kwiatów, połysk traw wplatały się w czytane i słyszane opowieści sprzed wieków.

    Wizyty romantyków

    Pierwsza wzmianka o tej osadzie pochodzi z 1402 r. W XV i XVI w. Jaszuny pełniły funkcję królewskiego dworu znanego jako Merecz, który słynął z polowań i królewskich łowów. Wokół osiedlali się bojarzy i osoby, które tutaj otrzymały królewskie nadziały. Dzieje tego miejsca od zawsze były związane z władzą i kulturą.

    W głębi wiejskiego pejzażu wznoszą się i dziś stare budowle: kościół Matki Bożej i św. Jerzego z końca XVI w., świadectwo reformacji i religijnych przemian. Na początku XVII stulecia powstał tu też zbór kalwiński, rozebrany w czasach, gdy Jaszuny powróciły do katolickiej wspólnoty. W kolejnym stuleciu Radziwiłłowie na miejscu zboru ustawili kaplicę.

    Przenieśmy się do XIX w. Jaszuny należały wówczas do Ignacego Balińskiego i jego syna Michała Balińskiego, znanego historyka i patrioty. To za ich czasów wymurowano pałac w stylu klasycystycznym, górujący nad okolicą. Rodziny Śniadeckich i Balińskich były znanymi rodami szlacheckimi, część ich przedstawicieli robiła kariery naukowe w Polsce i na Litwie. Szczególnie ceniona była rodzina Śniadeckich, w tym Jan Śniadecki – filozof, matematyk i astronom. Rodziny te utrzymywały szerokie związki z ziemiaństwem na Litwie. Jaszuny dynamicznie wyrabiały sobie znaczenie historyczne, kulturowe i przemysłowe.

    To tutaj Juliusz Słowacki, wieszcz polskiego romantyzmu, spędził ostatnie uniwersyteckie święta Bożego Narodzenia (1827). Jaszuny nie były dla niego zwykłym miejscem odwiedzin. Zakochany w Ludwice Śniadeckiej, siostrze właścicielki pałacu Balińskich, studiujący w Wilnie poeta przyjeżdżał, by zachwycać się urodą i osobowością sporo starszej od niego Ludki, pisał dla niej poezje, w parku zasadził brzózkę. To w Jaszunach Słowacki umieści później pierwszy akt swojej słynnej dramatycznej powieści „Kordian” (1834), choć nie wymieni tego miejsca z nazwy.

    Jaszuny Balińskich były ważnym punktem na mapie polskiej literatury romantyzmu. W dwudziestoleciu międzywojennym mieszkał tu poeta związany z grupą Żagary. Pałac, otoczony rozległym parkiem o powierzchni ponad 20 ha, był miejscem wielu spotkań wybitnych poetów i profesorów uniwersyteckich, takich jak Adam Mickiewicz, Antoni Edward Odyniec czy Tomasz Zan. W domowej bibliotece można było znaleźć bogate zbiory, które przyciągały miłośników literatury i nauki.

    Oprócz literackich spotkań miejsce to tętniło życiem dzięki przemysłowym zakładom, takim jak: tartak, kuźnia, odlewnia miedzi, fabryka gontów i terpentyny. Balińscy bardzo dbali o rozwój gospodarczy posiadłości. W1863 r. zapewnili oni schronienie i opiekę rannym powstańcom. Niedaleko pałacu, nad Mereczanką, znajduje się cmentarz, na którym spoczywa rodzina Balińskich.

    XIX-wieczne Jaszuny na rysunku Napoleona Ordy
    | Fot. domena publiczna

    Tu czas się zatrzymał

    W lipcu tego roku miałam wyjątkową okazję, by odwiedzić Jaszuny. Uczestniczyłyśmy w koncercie portugalskiej muzyki fado, który odbywał się w ogrodzie pałacu Balińskich. Przemierzając samochodem rozłożyste, pofalowane pola i ciemne jodłowe lasy, wyobrażałam sobie, jak dawni poeci pędzili w te strony bryczkami, niosąc zakurzonymi drogami swoje twórcze inspiracje.

    W Jaszunach zaskoczyła nas nieproszona ulewa, więc schroniłyśmy się pod parkowymi drzewami, a publiczność stała i siedziała pod parasolami, w płaszczach przeciwdeszczowych. Atmosfera miejsca była niepowtarzalna, zapragnęłam ją utrwalić – jest dostępny na YouTubie pod tytułem „Koncert w deszczu” [https://youtu.be/mxHCXng7oAg]. To przeżycie było dla mnie niezwykle wzruszające, jakby czas się zatrzymał. Oto znalazłam się tam, gdzie niegdyś przechadzali się Mickiewicz i Słowacki, wsłuchując się w szum drzew, rozważając o ziemiańskich nastrojach, obserwując szlacheckie obyczaje i rozmawiając o wolnej Rzeczypospolitej… Przechadzając się teraz wzrokiem po rozległym parku, wyobrażałam sobie, jak dawni mieszkańcy, w tym właściciele majątku, troszczyli się o rozwój majątku. Tartaki, kuźnie, odlewnie miedzi, fabryki gontów i terpentyny – wszystko to tętniło życiem, służąc jednocześnie lokalnej społeczności.

    Przez korony potężnych drzew

    Po koncercie można było zwiedzić pałac. Chodziłam więc po świeżo odrestaurowanych (2015) skrzypiących schodach i parkietach pałacowych pokoi. Przyglądałam się meblom stylizowanym na XIX w., eleganckim kaflowym piecom, przystanęłam chwilę w salonie towarzyskim elity naukowo-kulturalnej Wilna z epoki romantyzmu. Z portretów spoglądali na mnie gospodarze. Gdyby przestrzeń i czas nie istniały, zmaterializowałabym się przed nimi, by zobaczyć, jak mnie przyjmą, i powiedzieć, jak wiele ich dom dziś dla mnie znaczy.

    Następnie usiadłyśmy w pałacowej restauracji, aby spróbować klasycznego kotleta po kijowsku i popić miejscowy kwas chlebowy. Zastanawiałam się, co Mickiewicz i Słowacki spożywali podczas swoich wizyt u Balińskich i czy podawano im podobne potrawy.

    Słońce sączyło pomarańczowe promienie przez korony potężnych szmaragdowych drzew. Gdzieś zapiał kogut, zaryczała krowa, zaszczekał pies. Kolorowe drewniane domki przybierały ciemniejsze barwy, wieś powoli szykowała się do zakończenia dnia. Wjeżdżałam znowu w pasmo czarnych olch, jaśniejących brzóz, wysokich sosen, jodeł i buków.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Jaszuny to magiczne miejsce, gdzie historia, literatura i osobiste wrażenia zlewają się w jedno, tworząc niezwykły duchowy pejzaż. Chciałabym tu jeszcze kiedyś wrócić.


    Leokadia Komaiszko


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 40 (113) 04-10/10/2025

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Fundatio Vilnensis Medicorum zaprasza młodzież na spotkanie o studiach medycznych

    Szanowni Państwo, Drodzy Uczniowie i Studenci, w imieniu Fundacji im. Dr Danuty Kozłowskiej-Trusewicz mamy zaszczyt zaprosić Państwa na spotkanie informacyjne poświęcone studiom medycznym na oraz możliwościom rozwoju poprzez szkolenia...

    Z Kaszub na Podhale — edukacyjna podróż przez Polskę

    W realizacji projektu wzięło udział pięć szkół z Wilna i Wileńszczyzny, w tym my, uczniowie z Gimnazjum im. Szymona Konarskiego w Wilnie, a tajemnice skutecznej nauki i treningu pamięci...

    Rozpoczęcie 31. roku akademickiego na Uniwersytecie Trzeciego Wieku w Wilnie

    Wraz z naszym kapelanem Józefem Makarczykiem rozpoczęto 31. rok akademicki modlitwą. Z kolei słuchaczka Iwona Kisłowska wymieniła osoby, które odeszły na wieczne studia. Wspólnie odmówiono Anioł Pański. Wykład na temat...