Wywiad z Przemysławem Żurawskim vel Grajewskim, profesorem Uniwersytetu Łódzkiego, polskim politologiem, od 2015 członkiem Narodowej Rady Rozwoju powołanej przez prezydenta Andrzeja Dudę. W rozmowie o problemach Polaków na Litwie i stosunkach polsko-litewskich zaznacza, że nie reprezentuje stanowiska państwa polskiego, lecz wypowiada się w swoim własnym imieniu.
Jak ocenia Pan obecne relacje polsko-litewskie?
Jest kilka płaszczyzn tych relacji: stosunki strategiczne, w płaszczyźnie bezpieczeństwa są bardzo dobre. Polska i Litwa podobnie oceniają zagrożenia ze strony Rosji. Podobnie dążą do wzmocnienia wschodniej flanki NATO i do konsolidacji wokół tych zadań innych państw Europy Środkowej, czemu dały wyraz na spotkaniu w Bukareszcie w zeszłym roku. W wymiarze tzw. twardego bezpieczeństwa, bezpieczeństwa militarnego, w wymiarze oceny sytuacji geopolitycznej stanowiska Polski i Litwy są zatem zbieżne.
Polskie samoloty chronią bezpieczeństwo Litwy, jednak jeżeli chodzi o zapewnienie praw polskiej mniejszości narodowej na Litwie, wiele jest jeszcze do zrobienia…
Polskie samoloty na litewskim niebie chronią bezpieczeństwo tak Litwy, jak i Polski. Oba kraje zawsze razem upadały i razem się odradzały. Nie ma powodu sądzić, by ta reguła miała ulec zmianie. Natomiast nie jest dla nikogo tajemnicą, że w płaszczyźnie praw mniejszości polskiej na Litwie i w dziedzinie praktyki politycznej ich przestrzegania, relacje między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Litewską są przedmiotem troski ze strony licznych gremiów politycznych obu państw i obu narodów. Jest to problem, który nadal wymaga rozwiązania.
Prawa polskiej mniejszości narodowej na Litwie ulegają ciągłemu pogorszeniu mimo podpisania Traktatu Polsko-Litewskiego w 1994 r. oraz zobowiązań wynikających ze wspólnego udziału w strukturach UE. Jakie drogi rozwiązania tego problemu widzi obecna polska ekipa rządząca?
To nie jest przedmiot moich kompetencji. Natomiast trzeba zdawać sobie sprawę z pewnego kalendarza politycznego. Litwę niebawem czekają wybory parlamentarne i myślę, że ten nowy układ, jaki się z nich jesienią wyłoni, będzie właściwym adresatem zabiegów dyplomacji polskiej. Teraz trudno zgadnąć, jak ten układ ukształtuje się po wyborach.
Po drugie, myślę, że trzeba zdać sobie sprawę z tego, że mamy do czynienia z czterema podmiotami uczestniczącymi w rozgrywce politycznej wokół kwestii mniejszości polskiej na Litwie. Aktorami tej rozgrywki są: państwo litewskie, państwo polskie, mniejszość polska na Litwie i Rosja, grająca na skłócenie trzech wymienionych uprzednio podmiotów. Polacy litewscy, przeżywszy zagładę swych dawnych elit przywódczych, czy to poprzez ich wymordowanie przez sowietów i Niemców, czy też przez ich ekspatriację, w warunkach półwiekowej sowieckiej niewoli, pozbawieni byli możliwości odtworzenia tej grupy społecznej w drodze swobodnego kształcenia. W ciągu 26 lat istnienia niepodległej Litwy zdołali jednak wyłonić nowe elity. Mniejszość polska na Litwie ma więc obecnie odrodzone własne warstwy przywódcze z własnym programem politycznym i z własną hierarchią priorytetów.
Jak na razie toczy się gra o zachowanie polskiej oświaty, czyli w ostatecznym wyniku przetrwanie polskiej społeczności na Litwie…
Z punktu widzenia Polaków na Litwie jest to naczelnym priorytetem. Z punktu widzenia państwa litewskiego — co innego jest priorytetem, z punktu widzenia państwa polskiego jest to jeden z priorytetów. A jeszcze czwarty aktor, czyli Rosja, zamierza, jak powiedziałem, skłócić nas wszystkich nawzajem i wyciągać z tego własne korzyści. W tym rozumieniu należy odróżnić interesy i płaszczyzny działania tych czterech podmiotów, które w przypadku państwa polskiego i mniejszości polskiej na Litwie nie są sprzeczne, w przypadku Polski powiedziałbym, są bogatsze, a uboższe w przypadku mniejszości polskiej na Litwie, która nie zajmuje się polityką w regionie Europy Środkowej, tylko, co naturalne, własną polityką, dotyczącą obrony praw Polaków na Litwie, podczas gdy państwo polskie musi brać pod uwagę inne czynniki i ma też inne instrumenty działania i środki nacisku albo perswazji.
Jednym z błędów debaty na temat sytuacji jest ograniczenie się do jednowymiarowego zagadnienia, bardzo ważnego, ale nie jedynego, a mianowicie pozycji polskiej mniejszości na Litwie. Prawa litewskich Polaków naruszane są w pięciu obszarach: w dziedzinie obecności języka polskiego w przestrzeni publicznej (w tym też mieści się kwestia zapisu nazwisk w paszportach i innych dokumentach z zachowaniem zasad ortografii języka polskiego); w dziedzinie oświaty w języku polskim na rozmaitych szczeblach, w tym jej statusu w prawie litewskim (obejmuje to również jakość oświaty w sensie wydolności organizacyjnej, merytorycznej i państwa polskiego, i mniejszości polskiej na Litwie szczególnie w zakresie jakości nauczania języka polskiego).
Wypełnienie tego ostatniego zadania wymaga wsparcia i wysiłku ze strony państwa polskiego. Jest problem reprywatyzacji — zwrotu majątku, który został zagrabiony przez sowiety, co jest przedmiotem manipulacji ze strony państwa litewskiego w odniesieniu do Wileńszczyzny. Istnieje również kwestia dostępu do polskich mediów i to nie tyle mniejszościowych, ale tych z Polski, aby mniejszość polska chociażby w przestrzeni informacyjnej została uwolniona od dominacji mediów rosyjskich, nad którymi panuje Putin, i które prezentują wizję świata zgodną z interesem Rosji.
Zagrożenie „putinizacją” przestrzeni medialnej jest wyzwaniem zarówno dla państwa polskiego, jak i litewskiego, powinno być także przedmiotem troski przywódców Polaków litewskich. Najlepszą metodą jest powszechna dostępność mediów polskich: nie lituanizacja przestrzeni medialnej, bo tym się nie da skutecznie zastąpić „putinizacji” tejże przestrzeni, tylko jej polonizacja. Został jeszcze problem „salamandryzacji” okręgów wyborczych, czyli manipulacji granicami tychże okręgów.
Istnieje też problem podwyższania progów wyborczych…
Próg wyborczy powinien być zniesiony w stosunku do mniejszości, tak jak jest w Polsce, co leży w interesie państwa litewskiego. Litwa, chcąc dobrze realizować swoje interesy, powinna przyjąć takie rozwiązanie, albowiem będzie to krok w kierunku rozerwania sojuszu wyborczego mniejszości polskiej i mniejszości rosyjskiej na Litwie, który nie podoba się ani w Warszawie, ani w Wilnie, a który nie wziął się znikąd.
Nie wystarczy narzekać na ten fakt, tylko tak zmienić sytuację, by ten sojusz przestał mieć sens polityczny także dla litewskich Polaków. W interesie Polski i Litwy jest stworzenie warunków dla powszechnej dostępności mediów polskich (jak największej ilości kanałów radia i telewizji) na Litwie i likwidacja progu wyborczego dla mniejszości narodowych. To są kwestie, które, mam nadzieję, przy nowym rozdaniu powyborczym będą przedmiotem skutecznych negocjacji.
Kwestia oświaty w kontekście wymienionych problemów jest kluczowa, jest to „być albo nie być” litewskich Polaków…
W kwestii oświaty są rozmaite płaszczyzny: pewna część zależy od ustawodawstwa litewskiego, inna zależy od skali zaangażowania środków materialnych dla wsparcia oświaty polskiej na Litwie. Są tu rozmaite możliwości działania dla państwa polskiego. Trzeba rozpatrywać poszczególne kwestie do załatwienia, pamiętając, że działamy w kontekście bardzo realnego militarnego zagrożenia rosyjskiego, które może doprowadzić do zburzenia pokoju w naszej części świata i po prostu śmierci ludzi, czego przykład mieliśmy i mamy wciąż na Ukrainie w Donbasie. Na Litwie — tak po stronie litewskiej, jak i polskiej — istnieją grupy, które są zainteresowane politycznym konfliktem polsko-litewskim, dzięki temu konfliktowi istnieją i wokół niego konsolidują swoich wyborców.
Gdyby chodziło tylko o wzajemną kłótnię obu tych środowisk, moglibyśmy ubolewać nad tym i spokojnie szukać dróg wyjścia. Coś, co jest jednak dla obu spierających się stron sporem politycznym, może być wykorzystane przez Rosję do zapoczątkowania konfliktu militarnego. Skutkiem będzie rozlew krwi i ludzkie nieszczęścia, a nie wymiana najbardziej nawet dosadnych wyzwisk i to jest główne zagrożenie, któremu trzeba się wspólnie przeciwstawić. A nic nie wskazuje na to, żeby Moskwa miała zmienić naturę swej polityki.
Czy gorzka konstatacja z listu Forum Rodziców Szkół Polskich, że „szanse życiowe polskich dzieci są składane na ołtarzu polsko-litewskiego strategicznego partnerstwa” staje się rzeczywistością?
Nie, oczywiście. Czego by oczekiwali autorzy tego apelu?
Przede wszystkim odwołania dyskryminacyjnej Ustawy o Oświacie, która narusza zasadę równych szans edukacyjnych.
Jest oczywiste, że Sejm litewski musi się tym zająć, a nie Sejm polski ani rząd polski. To zależy od woli Litwinów.
To zależy od woli Litwinów, ale Polacy litewscy, niestety, nie zdołali nakłonić władz litewskich do zmiany tej ustawy…
To jest błąd ze strony Litwy. Prowadzenie polityki, która odpycha od państwa litewskiego istotną grupę obywateli — ludności Litwy — czyli Polaków, jest działaniem wbrew interesom państwa litewskiego.
Pozostaje nadal problem: co państwo polskie może z tym zrobić i przy pomocy, jakich instrumentów? Jak może skutecznie przekonać czy zmusić Litwę do zmiany zachowań? Nie chodzi wszak o to, by wygłosić parę buńczucznych zdań (jak czynił to minister Sikorski) z wyrazami poparcia dla litewskich Polaków i potępienia dla Litwy, z których to słów żadne realne zmiany na lepsze nie wynikają.
Myślę, że deklaracja ministra Sikorskiego, że „noga jego nie postanie w Wilnie”, zanim państwo litewskie nie zmieni swego stosunku do mniejszości polskiej, było bardzo na rękę władzom litewskim niezamierzającym wprowadzać zmian…
Jak wskazałem, nie chodzi o to, żeby powiedzieć parę twardych słów w słusznej sprawie, tylko o to, by osiągnąć zamierzony rezultat, czyli poprawić położenie Polaków na Litwie. Należy zidentyfikować instrumenty, które mogą do tego posłużyć.
Czyli na przykład, jakie?
Jednym z instrumentów jest wykazywanie Litwinom, że w interesie strategicznej współpracy w obliczu zagrożenia rosyjskiego, w interesie państwa litewskiego leży wyrównanie stosunków z Polską po to, aby polska opinia publiczna była w stanie poprzeć politykę współpracy strategicznej z Litwą. Polska i Litwa są krajami demokratycznymi.
Nasze rządy w wymiarze strategicznym mogą prowadzić tylko taką politykę, na którą godzą się nasi obywatele. Polska polityka strategicznej współpracy z Litwą wymaga zatem zbudowania poparcia dla niej wśród obywateli polskich. To zaś wymaga takiej polityki państwa litewskiego wobec mniejszości polskiej na Litwie, aby psychologicznie było to w Polsce możliwe.
Nie spełniając tych postulatów, Litwini niszczą możliwości budowy poparcia społecznego dla tego typu polityki w Polsce i muszą to brać pod uwagę. Niestety, w istotnym wymiarze nie brali tego pod uwagę w ostatnich latach, co doprowadziło do odczuwalnego ochłodzenia relacji polsko-litewskich. Z tego jednakże nie wynika, że to ochładzanie w jakikolwiek pozytywny sposób przekłada się na pozycję Polaków na Litwie. Nie jest więc to droga do osiągnięcia celu. Nie chodzi o to, żeby okopać się na swoich pozycjach i upierać się przy swoich racjach, tylko o to, by osiągnąć cel w postaci poprawy położenia Polaków mieszkających na Litwie.
Wymaga to zrozumienia ze strony obu państw, jak również w aktywnym politycznie środowisku Polaków litewskich tego, co jest możliwe do wykonania, w jakim czasie i jakimi siłami.
Czynnik czasu gra przeciwko nam. Rosja nie czeka, aż się porozumiemy, lecz podjudza ten spór. Polska zaś mogła w 1994 r. przyjąć założenie, że młode państwo litewskie po traumatycznej okupacji sowieckiej musi mieć pewien czas na zbudowanie dojrzałej klasy politycznej.
Minęły już jednak 22 lata. To dostatecznie długo, by oczekiwać od Litwy dojrzałości w spojrzeniu na kwestię mniejszości polskiej. Nie jest to oczekiwanie daremne. Są na Litwie środowiska polityczne rozumiejące konieczność ugody z Polakami w obliczu wspólnego rosyjskiego zagrożenia. Pytanie polega na tym, czy są dostatecznie silne, by przekuć to na politykę państwa litewskiego. Czy złoży ono stosowną ofertę litewskim Polakom – ofertę w postaci konkretu (media, próg wyborczy, oświata, język, mienie), a nie w postaci obietnicy – i czy przez tych ostatnich zostanie ona uznana i dla wspólnego dobra przyjęta. Odpowiedź na nie dadzą najbliższe wybory na Litwie.
Czas przystąpić do rozwiązania tych sporów z dostrzeżeniem, że niestety i po stronie litewskiej, i po stronie polskiej są środowiska, które żywią się tym konfliktem. Gdyby konflikt został rozwiązany, one straciłyby rację bytu.
Co Polacy na Litwie mogliby zrobić w sprawie wyegzekwowania swoich praw, ratowania oświaty?
Są tu dwie płaszczyzny: prawna, która, moim zdaniem, nie zależy od decyzji Polaków. Ich nacisk, zgłaszanie postulatów czy żądań, demonstrowanie swojej woli w tym zakresie jest formą normalnej obywatelskiej presji na struktury państwa, którego obowiązkiem jest realizować żądania obywateli. To należy podtrzymywać w wymiarze, który nie będzie niszczący dla państwowości. Z drugiej strony należy zlikwidować wszelkie preteksty do oskarżania Polaków litewskich o to, że są rosyjską „piątą kolumną”.
Pogarsza to sytuację negocjacyjną Polaków, bez względu na to, czy jest to prawda, czy wytwór propagandy litewskiej. Niedopuszczalne jest zatem, aby przywódcy polscy nosili wstążeczkę georgijewską, która obecnie jest symbolem rosyjskiej agresji zbrojnej na Ukrainę, albo by swe programy wyborcze emitowali w kontrolowanym przez Rosję kanale telewizyjnym Pierwym Bałtyjskim, będącym tubą propagandową Kremla. Po takich posunięciach nie da się zbyć litewskich obaw wzruszeniem ramion i stwierdzeniem, że „to nic takiego”. W Polsce także nie rodzi to sympatii dla autorów tych posunięć. Jak mówił mistrz dyplomacji – Talleyrand – „to gorsze niż zbrodnia, to błąd”. Za błędy w polityce płaci się zaś wysoką cenę. Niekiedy cenę życia ludzkiego, szczególnie gdy gra się z Moskwą.
Po drugie, dostrzegam rolę państwa polskiego przede wszystkim w zakresie wsparcia dyplomatycznego, politycznego i finansowego, także merytorycznego, w rozumieniu nauczycieli, którzy byliby w stanie prowadzić zajęcia w poprawnej polszczyźnie. By osiągnąć konkretne rezultaty, trzeba zaangażować adekwatne środki materialne. Jest to oczywiście poważne zadanie dla Rzeczypospolitej, od którego nie wolno się uchylać.