Mimo iż Eyjafjallajokull, wulkan islandzki, nadal wyziewa do atmosfery chmury pyłu, ruch lotniczy powoli się odradza. Odradza po tym, gdy większość europejskich krajów zamknęło lotniska z obawy przed niebezpieczeństwem, jakie może stworzyć trafienie wulkanicznych popiołów do silników samolotów.
Coraz więcej samolotów ląduje i wyrusza w podróż z wileńskiego stołecznego międzynarodowego portu lotniczego. Powietrzna przestrzeń nad naszym krajem dla ruchu lotniczego została otwarta w niedzielę wieczorem. Straty dużych linii lotniczych na skutek odwołanych lotów sięgają setek milionów euro. Zdaniem Vytautasa Kaikarisa, generalnego dyrektora spółki lotniczej „FlyLAL Charters”, duże linie lotnicze codziennie tracą około 200 mln litów. Straty „FlyLAL Charters” są mniejsze, w porównaniu do większych linii lotniczych wynoszą kilkadziesiąt tysięcy litów dziennie.
W miniony czwartek odwołano 27 proc. połączeń. W piątek odwołanych było blisko 60 proc. lotów, a w sobotę — 78 proc.
Z kolei polska przestrzeń powietrzna jest otwarta tylko dla samolotów rejsowych lecących na wysokości powyżej 6,4 km i bez możliwości lądowania. Ponownie zamknięta została przestrzeń powietrzna północnej i centralnej Polski, otwarta czasowo w niedzielę. Natomiast jak poinformował niemiecki urząd bezpieczeństwa lotów na swej stronie internetowej, przestrzeń powietrzna nad Niemcami miała być zamknięta do godz. 20 w poniedziałek. Tymczasem Stowarzyszenie Europejskich Linii Lotniczych (ACI Europe) reprezentujące wszystkie większe porty lotnicze w Europie wydało komunikat wzywający do „powtórnego przemyślenia ograniczeń lotów”. Niektóre linie lotnicze przeprowadziły swoje własne testy, wysyłając w niedzielę samoloty w europejską przestrzeń powietrzną, a następnie poinformowały, że nie odnotowano żadnych uszkodzeń maszyn z powodu pyłów wulkanicznych znad Islandii, które sparaliżowały lotnictwo na niemal całym kontynencie. Przewoźnicy i przedstawiciele portów lotniczych starają się wywrzeć presję na władze w poszczególnych krajach, by zniesiono ograniczenia lotów.
Komisarz UE ds. transportu Siim Kallas powiedział, że ma nadzieję, iż połowa przestrzeni powietrznej nad Europą będzie wolna od pyłów w poniedziałek. Dodał również, że ministrowie transportu krajów UE przedyskutują sytuację w poniedziałek podczas wideokonferencji; będą też starali się znaleźć rozwiązanie, które „nie naraża bezpieczeństwa”. 17 krajów europejskich zamknęło lotniska. W niedzielę 80 proc. przestrzeni powietrznej nad Europą było nadal zamknięte. W mediach okrzyknięto to jako „dewastujący czwarty dzień” strat finansowych dla linii lotniczych. Meteorolodzy ostrzegają, że mimo pewnej poprawy sytuacja nad Europą zmienia się nieustannie, zarówno ze względu na zmiany w kierunkach wiatrów, jak i wybuchu islandzkiego wulkanu.
— Zazwyczaj wulkan wyrzuca na początku popiół, a następnie lawę, ale w tym przypadku, ze względu na lodowiec, nadal wyrzuca popiół — powiedział dyrektor Szwedzkiego Narodowego Instytutu Sejsmicznego, Reynir Bodvarsson.
Według Bodvarssona relatywnie słabe wybuchy w Islandii oznaczają również, że popioły wulkaniczne pozostają blisko ziemi; silna erupcja wyrzuciłaby je poza atmosferę. Szef agencji Eurocontrol, która koordynuje transport powietrzny w 38 krajach, Brian Flynn powiedział BBC News, że środki ostrożności nie są zbyt daleko posunięte. — Gdy głównym celem jest zapewnienie bezpieczeństwa podróżnym, te nadzwyczajne środki muszą być podjęte — dodał Flynn.
Opr. W. J.