Walentynki zbliżają się — o tym już praktycznie od początku stycznia świadczą wszystkie objawy w centrach handlowych, radiu, reklamie telewizyjnej i internetowej. Zakochani planują, jak spędzą ten wieczуr 14 lutego. Zaś osoby bez pary w tym czasie często czują się jeszcze bardziej samotne.
A może warto byłoby, przynajmniej dla rozrywki, wypróbować któryś internetowy portal znajomościowy?
Jonas Krivickas wraz z małżonką Agatą troskliwie układają do snu swoją 6-miesięczną córeczkę. Uśmiechając się mówią, że jest ona żywym wynikiem przypadkowej znajomości w 2009 roku na jednym z portalów randkowych.
— Już od dwóch lat pracowałem w Londynie, czułem się samotny. W tym nieśpiącym mieście znaleźć pracę jest o wiele lżej, niż przyjaciół czy miłość. Chciałem pomówić z kimś w ojczystej mowie, kimś z rodzinnego miasta — wspomina Jonas. — Ktуregoś zimowego wieczoru zarejestrowałem się więc na pewnym litewskim portalu znajomościowym.
Tego samego wieczoru, na odległości 1725 kilometrów na Wschód od Londynu, podobny pomysł zrodził się w głowie sympatycznej blondynki, administratorki motelu w Wilnie. Jak mówi sama Agata, na portal zajrzała z nudów.
— Była zwykła środa, pracowałam na nocnej zmianie, a gości tym razem prawie nie było. Dla żartu wszedłam na portal, po prostu chciałam z kimś pogadać — tłumaczy młoda mama. — Oko spoczęło na zdjęciu przystojnego chłopaka…
Małżonkowie już nie mogą dokładnie powiedzieć, o czym rozmawiali tego wieczoru. „O wszystkim!” — mуwią. Pamiętają jednak, że trwało to aż do rana, a po zakończeniu rozmowy już czuli, że znaleźli bliską duszę. Pisali listy codziennie w ciągu ponad miesiąca, po czym Jonas przyleciał na tydzień do Wilna.
— Prawie cały ten tydzień spędziliśmy razem i już nie chcieliśmy się rozłączyć. Jednak był problem — odległość. Mimo to postanowiliśmy sprуbować. Ja częściej przyjeżdżałem do Wilna, a Agata odwiedzała mnie w Londynie — opowiada Jonas.
Obaj przyznają, że takie stosunki nie były łatwe. Jednak jesienią los sam rozwiązał problem, w swoisty sposób.
— Rok był trudny. Straciłam pracę z powodu zmniejszania liczby etatów. Nawet nie próbowałam zatrudnić się w Wilnie. Utratę pracy potraktowałam jak znak losu. Dlatego, gdy Jonas zaproponował przenieść się do niego, spakowałam walizkę i dziś jesteśmy razem — opowiada Agata.
Para pobrała się zimą ubiegłego roku, mieszka w stolicy Wielkiej Brytanii i na razie nie planuje wracać na Litwę.
Nie wszystkie miłosne historie z wirtualnym początkiem mają jednak pomyślny koniec. 43-letnia wilnianka Maria drogo zapłaciła za zaufanie do internetowego przyjaciela, z którym zapoznała się wiosną 2012 roku. Kontaktowali się w ciągu 3 tygodni poprzez internet, po czym zaczęły się spotkania. Nowy znajomy w ciągu miesiąca wyłudził od kobiety ponad 4 000 litów, po czym po prostu zniknął z jej życia.
— Miał problemy finansowe, postanowiłam pomóc. Sama byłam głupia, że mu tak bardzo zaufałam. Sądziłam, że jesteśmy parą! A okazało się, że byłam tylko sposobem zarobku… — mуwi dzisiaj Maria. — Wtedy desperacko szukałam bliskiego człowieka, a on był doskonałym manipulatorem. Dałam się nabrać, to była bardzo droga lekcja…
Specjaliści zwracają uwagę na to, że w erze sieci społecznościowych, gdy normalnym staje się wystawianie swego życia na pokaz, ludzie coraz częściej zapominają o zwykłych i powszechnie wiadomych zasadach bezpieczeństwa. Nie znaczy to jednak, że należy postawić krzyżyk na wirtualnym sposobie poszukiwania szczęścia. Psycholog Jolanta Grigienė mówi, co należy uwzględnić, aby nie zostać oszukanym poszukując drugiej połówki w Internecie. Przede wszystkim, zdaniem specjalistki, należy zwrócić uwagę na to, ile nowy znajomy podaje o sobie informacji.
— Jeżeli nowy znajomy zadaje więcej pytań, niż podaje odpowiedzi, unika informacji o sobie, to nie znaczy, że jest „skromny i tajemniczy”. Jeżeli osoba chce znaleźć drugą połówkę, to będzie dosyć szczera. Trzeba więc bardzo zastanowić się, czy można ufać komuś, kto deklarując, że poszukuje przyjaciela, ukrywa nawet zwykłe fakty ze swego życia, takie jak miasto, gdzie mieszka, praca, jaką szkołę ukończył — tłumaczy psycholog.
Obok ilości informacji innym ważnym aspektem jest jej treść. Na przykład, jeżeli na początku znajomości człowiek ciągle opowiada o swoich troskach, być może usiłuje w ten sposób wywołać żałość i spodziewa się jakiejś korzyści — tak właśnie było w przypadku Marii.
— Warto zaniepokoić się, jeżeli nowy znajomy nie chce przysyłać swego zdjęcia. Jeżeli człowiek planuje spotkać się, jaki sens ukrywać swój wygląd? — pyta psycholog.
Mówiąc o subtelnościach serwisów „znajomościowych” Grigienė dodaje, że nie warto kusić się ankietami najbardziej popularnych użytkowników, a tym bardziej tymi, którzy są zarejestrowani na stronie w ciągu bardzo długiego czasu.
— W niektórych portalach możemy widzieć, ile czasu nasz rozmówca spędza na stronie, ile listów otrzymuje i na ile z nich odpowiada. Co można powiedzieć o człowieku, który deklaruje, że chce odnaleźć drugą połówkę, jednak podtrzymuje kontakty z dziesiątkami innych internautów? — pyta psycholog.
Należy też zwracać uwagę na cele dołączenia się do portalu, które w swojej ankiecie zwykle powinien wskazywać użytkownik. Spodziewając się poważnych stosunków nie należy ignorować faktu, że nowy znajomy zaznaczył, że interesuje go krótki romans.
— Ciekawe, że ignorowaniem takiej informacji zwykle zajmują się kobiety. Szczególnie te nadzwyczaj opiekuńcze i romantyczne, które mają nadzieję, że upodobanego mężczyznę można zmienić.
Najczęściej takie przedstawicielki płci pięknej zostają zawiedzione… — mуwi Grigienė.
Jak wygląda typowy proces zapoznawania się w Internecie? 27-letnia wilnianka Paulina, która w danej chwili jest samotna, zgodziła się wziąć udział w zaproponowanym przez „Kurier” eksperymencie. Wysoka, szczupła brunetka zamieściła swoją ankietę w największym na Litwie portalu „znajomościowym”, liczącym ponad 360 000 użytkowników w wieku (jak deklaruje sam portal) od 16 do 80 lat. W ciągu 5 dni ankietę nowej członkini obejrzało ponad 900 osób, z których 190 wyraziło chęć zapoznania się.
Warto zauważyć, że treść większości przysłanych przez panów maili była — delikatnie mуwiąc — skromna. Czyli zawierała zaledwie 1-5 słуw, np. „Cześć!”, „Chciałbym zapoznać się”, „Masz ładne oczy…”. Spotykały się też bardziej oryginalne i zabawne maile: „Oho, jaka stara panna! Trzeba natychmiast panią ratować z tej sytuacji!”, „Może kiedyś wybierzmy się na cukrową watę?”, „Babcia mi radziła, że z dziewczyną najlepiej zapoznać się w teatrze. Kiedy idziemy?”.
Na dłuższy i bardziej treściwy pierwszy list decydowało się niewielu internautów. Jak później tłumaczyli autorzy lakonicznych maili, nie chcieli marnować czasu na pisanie tekstu, na który być może nie otrzymają odpowiedzi.
„Internet wybieram dlatego, że to jest szybkie i proste. Moje tempo życia nie pozwala mi wykorzystywać czas nieefektywnie. Widzę dane ankiety. Jeżeli kobieta mi się podoba — po prostu witam się. Gdy otrzymuję odpowiedź, można zacząć rozmowę, napisać więcej. Jeżeli rozmowa jest ciekawa, zapraszam ją na spotkanie lub podtrzymuję wirtualny kontakt jeszcze w ciągu kilku dni. Jeżeli za ten czas nie pojawia się chęć poznać ją na żywo, żegnam się” — opowiedział 39-letni Paulius, przedsiębiorca, zarejestrowany na portalu od 2008 roku. Co prawda, sam przyznał, że woli kontaktować się z nowymi członkiniami. „To, co jest najlepsze, niedługo pozostaje na pуłkach” — tłumaczył.
Wielu twierdziło, że po prostu nie odważa się zapoznać z przedstawicielkami płci pięknej w miejscu publicznym. „Naprężasz siłę woli, podchodzisz do upodobanej dziewczyny i próbujesz nawiązać z nią kontakt. Ona chichocze i wyrozumiale mówi, że już ma kogoś albo w ogóle nikogo nie potrzebuje, że interesują ją tylko koty itp. Po czymś takim też już wolisz obcować z kotami… A jeżeli kobieta zarejestrowała się w takim portalu, to przynajmniej od razu wiesz, że także poszukuje partnera” — opowiadał o swoich motywach 23-letni Witold.
Stanowcza większość rozmówców (zarówno płci męskiej, jak też żeńskiej) stwierdziła, że rzadko zagląda na ankiety i odpowiada na listy, w których brakuje zdjęcia. Ciekawe, że wielu też przyznało się, że niezbyt uważnie czyta ankiety swoich potencjalnych sympatii. Główne punkty, których praktycznie nikt nie omija, to: wiek, wzrost, położenie rodzinne oraz wykształcenie. Mniej uwagi zwraca się na: charakter, hobby, zainteresowania literaturą, muzyką, kinem,teatrem i sportem. Co prawda, panie często uwzględniają też znak Zodiaku oraz… wysokość zarobku (jeżeli jest wskazany). „Jestem wykształconą, aktywną, atrakcyjną kobietą. Sama nieźle zarabiam. O czym mogę mówić z człowiekiem, który ma o wiele mniejsze dochody i woli czas spędzać w domu przy telewizorze?” — powiedziała 32-letnia Ilona, radząc Paulinie od razu wyjaśnić, jakie położenie w społeczeństwie zajmują jej nowi znajomi.
Nasze zdziwienie wywołał fakt, ze na tzw. portalu randkowym można spotkać osoby, których tam — wydawało by się — być nie powinno.
„Godna grzechu… zapoznamy się?” — napisał 35-letni wilnianin, po czym przysłał bukiet wirtualnych czerwonych rуż. Jedno „ale” — mężczyzna jest żonaty. Deklaruje przy tym, że swoją żonę kocha, jednak, jak stwierdził, to nie przeszkadza dla obojga mieć „przyjaciуł poza rodziną i od czasu do czasu wypić razem filiżankę kawy”. Na pytanie, czy takie spotkania zawsze ograniczają się tylko do kawy, mężczyzna odparł: „Jak los zechce — życie to nieskończona improwizacja”.
Nie wolno jednak twierdzić, ze wszyscy użytkownicy portalu są tak pragmatyczni. Do Pauliny napisało też sporo romantyków, którzy wierzą, że szanse znaleźć drugą połówkę w Internecie, chociaż nieduże, ale istnieją.
„Postanowiłem wypróbować ten portal właśnie dlatego, że można tutaj pisać listy. Gdy człowiek pisze, widzisz, w jaki sposób układa myśli, na co stawia akcenty, jakie ma priorytety. Człowiek nie denerwuje się, jak podczas pierwszego spotkania. Kilka razy nawet chciałem podejść do sympatycznej dziewczyny po prostu na ulicy i zaproponować dla niej napisać sobie nawzajem list. Oczywiście, nie odważyłem się tego zrobić, bo podejrzewam, że po prostu pokręciłaby palcem wokół skroni” — w jednym z maili tłumaczył 33-letni Bresson (jako pseudonim mężczyzna wybrał nazwisko ulubionego fotografa).
Okazało się, że w ciągu kilku dni znaleźli z Pauliną wiele wspólnych tematów, które postanowili rozwinąć podczas spotkania na wileńskiej Starówce w niedzielny ranek. Obaj przyniosą po dużym kubku kawy i napisany od ręki list.