IPolska nie zapomina o pochowanych w bezimiennych grobach ofiarach zbrodni komunistycznych. W tym tygodniu IPN rozpoczął na Łączce Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie ostatni etap prac dotyczący ofiar zbrodni komunistycznych. Poszukiwane są szczątki m.in. gen. Augusta Emila Fieldorfa czy rtm. Witolda Pileckiego.
„To ostatni etap, wierzymy głęboko w sens działań poszukiwawczo-ekshumacyjnych na terenie kwatery „Ł” cmentarza powązkowskiego w Warszawie. Pierwszy raz byliśmy tutaj w 2012 r. i dopiero teraz, po pięciu latach, będziemy mogli powiedzieć, że zakończyliśmy w tym miejscu prace poszukiwawcze” – powiedział we wtorek prof. Krzysztof Szwagrzyk, wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej, dyrektor Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN, w wywiadzie dla PAP.
Wiceprezes IPN zaznaczył, że w najbliższych dwóch miesiącach specjaliści instytutu, wspólnie z wolontariuszami, spodziewają się podjąć z ziemi szczątki ok. 100 osób, którzy w latach 1948-56 zmarli lub zostali straceni w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie.
„Wiemy, że ich zwłoki zostały tutaj przewiezione i gdzieś ukryte” – mówił Szwagrzyk. Dodał, że pierwsze prace na Łączce będą polegały na przygotowaniu terenu do przeprowadzenia ekshumacji.
Prace na Łączce IPN prowadzi od 2012 r. Jest to miejsce pochówku pomordowanych osób przez organy bezpieczeństwa publicznego w latach 1945–1956, najczęściej w więzieniu mokotowskim, znajdującym się przy murze cmentarnym Cmentarza Wojskowego na Powązkach. Obecnie na terenie Łączki znajduje się Panteon – Mauzoleum Wyklętych-Niezłomnych. Wśród ofiar reżimu komunistycznego pochowanych w tym miejscu znalazło się również wielu żołnierzy AK pochodzących lub walczących na Wileńszczyźnie. Tu odnaleziono szczątki Zygmunta Szendzielarza, ps. „Łupaszko” czy Antoniego Olechnowicza ps. „Pohorecki”. Tym razem uczestnicy prac mają nadzieję, że uda im się odnaleźć szczątki m.in. rtm. Witolda Pileckiego, którego losy również związane są z Wileńszczyzną.
Tak, jak inne miejsca komunistycznych mordów, prawda o Łączce przez lata utrzymywana była w tajemnicy. Ponieważ od chwili śmierci ofiar minęło przeszło pół wieku, ich identyfikacja wymaga badań DNA. Aby zgromadzić dane umożliwiające identyfikacje, stworzono Polską Bazę Genetyczną Ofiar Totalitaryzmów (PBGOT).
Jest to projekt unikalny – pierwsza tak kompleksowa baza w Europie. Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Australia prowadzą podobne bazy, jednak są one stworzone na potrzeby kryminalistyki. Polska inicjatywa jest więc pierwszą na świecie. Powstała na potrzeby projektu naukowo-badawczego „Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944–1956”. Zaangażowanie pracowników Zakładu Medycyny Sądowej PUM w Szczecinie w identyfikację osobniczą ofiar II wojny światowej umożliwiło zgromadzenie takiej ilości danych, które posłużyły następnie identyfikacji ofiar terroru komunistycznego. Skutkiem mnogości zgłoszeń rodzin ofiar konfliktów zbrojnych XX w., projekt PBGOT został rozszerzony o ofiary wojny polsko-bolszewickiej, agresji niemieckiej na Polskę we wrześniu 1939 r. i okupacji. Głównym celem PBGOT jest stworzenie możliwie najobszerniejszej bazy danych DNA ofiar zbrodni konfliktów zbrojnych XX wieku oraz ich rodzin, dzięki której możliwa będzie skuteczniejsza identyfikacja odnalezionych już, jak i odnajdywanych sukcesywnie, szczątków ludzkich.
Do tej pory w ramach projektu zebrano materiał porównawczy od 1500 krewnych ofiar, zabezpieczono materiał od 750 ekshumowanych ofiar. W trakcie trwania projektu zakończono badania DNA przeszło 250 ofiar, ich profile genetyczne zostały umieszczone w bazie profili DNA. Średnio laboratoria kończą badania 6 ofiar miesięcznie. Do tej pory zostały zidentyfikowane 62 osoby. Pozostałe będą mogły być zidentyfikowane w chwili przekazania materiału DNA przez krewnych ofiar. Materiał do bazy mogą przekazać wszystkie osoby, których bliscy zginęli w wyniku zbrodni systemów totalitarnych (1939-1956).
Poszukiwania tajnych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego prowadzone są w całej Polsce, sięgają także poza jej granice. Zainicjowali je w listopadzie 2011 r. prezes IPN Łukasz Kamiński, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Krzysztof Kunert i minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Potem do poszukiwań dołączyły m.in. Pomorski Uniwersytet Medyczny w Szczecinie, Instytut Ekspertyz Sądowych z Krakowa i Zakład Medycyny Sądowej we Wrocławiu.
Historycy szacują, że w latach 1944-56 wskutek terroru komunistycznego w Polsce śmierć poniosło ponad 50 tys. osób, które zginęły na mocy wyroków sądowych, zostały zamordowane lub zmarły w siedzibach Urzędów Bezpieczeństwa i Informacji Wojskowej, więzieniach i obozach, a także zginęły w walce lub w trakcie działań pacyfikacyjnych. Wielu zginęło także na dawnych Kresach. Do dziś nieznane jest miejsce pochówku jednego z największych bohaterów polskiej walki z sowiecką okupacją na Wileńszczyźnie, komendanta Jana Borysewicza „Krysi”.
„Krysia” zginął w Kowalkach (nieopodal Dubicz) z rąk sowietów, 21 stycznia 1945 roku. Jego ciało sowieci obwozili po wsiach i miasteczkach Ziemi Lidzkiej – wystawiono je na widok publiczny, m.in. na rynku w Naczy, w Raduniu i Ejszyszkach. Jak dotąd, pomimo trwających od lat poszukiwań, nie udało się odnaleźć miejsca jego pochówku. Według jednej z wersji wydarzeń jego ciało miało zostać zrzucone do studni wraz z granatami i pociskami moździerzowymi. Taką możliwość wykluczyły jednak przeprowadzone w 2009 badania DNA odnalezionych w tym miejscu szczątków.
Zakończenie prac archeologiczno-ekshumacyjnych na Powązkach, przewidziane na koniec czerwca, na pewno nie będzie końcem poszukiwań pomordowanych Polaków.
„Przed nami działania w wielu miejscach, m.in. na cmentarzu Bródnowskim w Warszawie, gdzie będziemy kontynuować prace, na Łączce – tam zakończymy prace ziemne i, miejmy nadzieję, odnajdziemy szczątki ok. 100 osób, zamordowanych przez komunistów w latach 1944–56. Chcielibyśmy wrócić też na cmentarz przy ul. Wałbrzyskiej. Czeka nas również wiele pracy poza stolicą, m.in. w Kąkolewnicy, Katowicach, Cieszynie, w okolicach Starego Grodkowa, Gdańsku, Bydgoszczy, Łodzi, a także w kilku miejscach na terenie Ukrainy, Białorusi i Litwy” – mówił w jednym z wywiadów prof. Krzysztof Szwagrzyk.
Na identyfikacje czekają bliscy żołnierzy AK pochowanych w masowych grobach w wileńskim Tuskulanum. W poszukiwania krewnych rozstrzelanych włączyła się redakcja „Kuriera Wileńskiego”. Po publikacji tekstu „Oni nigdy nie mieli pogrzebu…” skontaktowało się z nami już 9 rodzin żołnierzy AK rozstrzelanych w Wilnie w więzieniu NKGB i pochowanych w masowych grobach w Tuskulanum. Wszyscy podkreślają, że sprawa odnalezienia ciał bliskich, a także ich pochówku, jest dla nich niezwykle ważna.
W poszukiwania swojego krewnego pochowanego w Tuskulanum bardzo zaangażowała się Joanna Piechowicz.
– O losach mojego krewnego, Henryka Golimonta, dowiedziałam się z „Kuriera Wileńskiego”. Nigdy nie myślałam, że kiedyś pojawi się nadzieja na odnalezienie jego szczątków. To dla mnie bardzo ważna sprawa. To był ukochany, najmłodszy brat mojej babci, która mnie wychowywała. Został aresztowany pod koniec 1944 r. Nie było dnia, żeby o nim nie mówiła. Ostatnim miejscem jego pobytu, jakie znała babcia, było więzienie w Trokach. Potem ślad się urwał. To, co teraz dzieje się w Polsce, to wielkie przywracanie pamięci o naszej historii, o ludziach, którzy ją tworzyli, daje mi nadzieję na to, że mój krewny, którego grobu tak długo szukaliśmy, zostanie zidentyfikowany. Ale nie tylko o niego chodzi. To naprawdę wielka sprawa, wyraz pewnego rodzaju sprawiedliwości – powiedziała Joanna Piechowicz.