Z okazji zbliżającego się twego, Krystyno, pięknego jubileuszu, chcę zapytać, jak to jest, że po skończeniu pracy zawodowej w redakcji dziennika „Kurier Wileński”, nadal pozostajesz aktywna w dziennikarstwie, działalności społecznej, ba … potrafiłaś napisać i wydać pięć edycji kronikarskich, właściwie dużych i poczytnych książek.
Po pierwsze, nie jest ten jubileusz taki piękny i nie moja to zasługa ani wina, że tak szybko lata lecą. Natomiast, jeśli chodzi o pracę dziennikarską – jej rzeczywiście nie porzuciłam dotychczas, bo to jak bakcyl, który siedzi w człowieku i nie opuszcza go. Mnie nie opuszcza już 60 lat. Tym bardziej, że samo życie dyktuje tematykę, która mnie interesuje. Współpracuję obecnie z „Tygodnikiem Wileńszczyzny” i cieszę się, że taka tematyka – losy wilnian, ich duchowość i przywiązanie do tradycji, tego, co polskie na Ziemi Wileńskiej, zostało zaaprobowane przez kierownictwo redakcji i czytelników.
Wiosną 2014 r. ukazała się pierwsza pozycja w twym dorobku pisarskim „Zawsze wierni „Piątce”, stanowiąca, jak podajesz w podtytule, kronikę 70-lecia Wileńskiej Szkoły Średniej im. Joachima Lelewela. Co było tym bodźcem, który zmusił do napisania tej książki?
Powodów było kilka. Zbliżał się jubileusz naszej słynnej, najstarszej w Wilnie i pierwszej powojennej polskiej szkoły, którą również ukończyłam w 1956 r. Część naszych absolwentów została w Wilnie, ale wielu ze starszych roczników życie rozrzuciło po świecie. Mijały lata, ale tęsknota za szkołą i przyjaciółmi z ławki szkolnej drążyła serca, więc na propozycję grupy absolwentów, w tym Hanki Strużanowskiej, Haliny i Piotra Szulskich, Jana Pakalnisa, sióstr Zofii i Janiny Subocz, Romana Rotkiewicza, spotykaliśmy się prywatnie. Rozmawialiśmy, co możemy zrobić, by zachować pamięć o tamtych latach, pełnych patriotyzmu, ale też ludzkich dramatów, związanych z prześladowaniem wileńskiej polskiej młodzieży, wywózkami na Syberię, co nie ominęło uczniów naszej szkoły.
Postanowiliśmy organizować spotkania wszystkich roczników jednocześnie, bo klasowe już się odbywały. Samoistnie powstało Towarzystwo Absolwentów „Zawsze wierni Piątce”, którego mam zaszczyt być takim umownym organizatorem.
Byłam obecna na jednym z waszych spotkań. Przyznam, że miła, niemal rodzinna, atmosfera tam panowała. A jak jest teraz?
Spotykamy się na Piaskach już 10 lat i będziemy tam z końcem czerwca, mimo że „Piątki”, czyli polskiej szkoły, ani na Piaskach, ani na Antokolu już nie ma. Walczyliśmy, jak umieliśmy o jej obronę. Dotychczas jednak nie udało się ani nam, ani setkom ludzi, którzy zbierali się na wiecach, pikietach, składali podpisy pod petycjami do najwyższych władz o zachowanie tej zasłużonej polskiej placówki. Nie tracimy mimo wszystko nadziei. Litewski Sąd Apelacyjny wydał decyzję o konieczności zachowania „Piątki” na Antokolu. Dlaczego ten wyrok zawisł w powietrzu? My, jako ludzie starszej daty, nie możemy zrozumieć, że postanowienie sądu w państwie prawa można zbagatelizować, nie wykonać.
Wróćmy do twojej pracy kronikarskiej, której zawdzięczamy książki „Zawsze wierni Piątce” (2014) „Strumieni Rodzica” o zespole „Wilia”, w związku z jubileuszem 60-lecia (2015), oraz „A’Polonia – wartości moich czasów”, w związku z 25 rocznicą Centrum Kultury Polskiej na Litwie im. Stanisława Moniuszki…
Przypomnę, że prawie w tym samym czasie ukazały się jeszcze dwie moje pozycje: „Festiwal Kultury Kresowej w Mrągowie”, przedstawiający 20-letni dorobek Kresówki (2014), a także nieco wcześniej 105-stronicowa edycja „Kaziuki- Wilniuki: 25 lat”. Pracując nad każdym wydaniem, odczuwałam satysfakcję. Dobrze znałam większość bohaterów, ukończyłam „Piątkę” i chętnie wracałam pamięcią do tamtych lat, do życiorysów kolegów i koleżanek. A jeśli chodzi o „Wilię”, to stanowi jakby część naszej rodziny. Ja śpiewałam w chórze wiele lat, córka Agnieszka dotychczas należy do zespołu, wnuczka Ewa, uczennica Gimnazjum Jana Pawła II, również tam uczęszcza. Starsza wnuczka, Nastka, przez dłuższy czas śpiewała w „Wilii”, teraz z powodu ostatniego roku studiów nie ma czasu na próby. Wnuk Radek jest studentem Wileńskiej Filii Białostockiego Uniwersytetu.
Z kolei edycja „A’Polonia” powstała z moich ponad 25-letnich obserwacji i reportaży z imprez CKPnL im. Stanisława Moniuszki. Koledzy dziennikarze żartują, że jestem attache prasowym Centrum. Sądzę, że edycja stanowi godne podsumowanie działalności tej placówki. Wyznam, że mam marzenie, aby wydać drugą część „Zawsze wiernych „Piątce”.
To interesujące. Opowiedz, chociaż w skrócie, o koncepcji tego zamiaru.
Książka została przyjęta przez absolwentów i po prostu wilnian, bardzo przychylnie. A w rozmowach z czytelnikami ujawniały się nowe życiorysy, nowe pomysły. Ludzie pisali do mnie z Polski, opowiadali o wydarzeniach ze swego życia, dosłownie rwących duszę. Nie mogę pominąć tego milczeniem. Dużo pracuję, książka jest na ukończeniu. Dążę do pokazania losów przedstawicieli kolejnych pokoleń z „Piątki”, tak bardzo bogatych duchowo, oddanych polskości, naszym tradycjom. Oto dowiaduję się, że czyjś wujek spoczywa w kwaterze legionistów obok Marszałka, a ktoś, jak największą świętość, chroni nagrody ojca, w tym krzyż Virtuti Militari. Inna rodzina jako relikwię przechowuje czapkę rogatywkę swego ojca, majora wojska polskiego, zamordowanego w Katyniu, a jeszcze inna pokazuje dyplomy swych rodziców, absolwentów USB.
Krystyno, doskonale rozumiem, jakiego wysiłku wymaga realizacja całego projektu. Owszem, wspomnienia są wzruszające, ale czy nie zamierzasz w tej drugiej części „Piątki” przejść do czasów teraźniejszych?
Oczywiście, zamierzam. Znajdą się w niej sylwetki absolwentów młodszej generacji szkoły. Pragnę pokazać ich awans zawodowy i społeczny, jaki osiągnęli pracując na rzecz zachowania tożsamości narodowej Polaków na Litwie. Mam na myśli Henrykę Sokołowską, szefową polonistyki na Litewskim Uniwersytecie Edukologicznym, jak też Krystynę Dzierżyńską, wiceprezes „Macierzy Szkolnej”, czy Marka Kubiaka, prezesa Wileńskiego Miejskiego Oddziału ZPL albo braci Bernarda i Roberta Niewiadomskich ze środowiska biznesu i zawodu inżynieryjnego, ale również przedstawiciela biznesu i człowieka oddanego kulturze polskiej, jakim jest Witold Rudzianiec. Są też inne ciekawe postacie i wątki, ale o tym, na razie, za wcześnie mówić.
Fot. Z prywatnego archiwum Krystyny Adamowicz