Wieczorem 6 lipca 1944 r. wileńskie przedmieścia pełne były oddziałów niemieckich, które od kilku dni napływały od strony Mińska, cofając się pod naporem sowieckiej ofensywy. Szosą oszmiańską nieprzerwanie ciągnęły kolumny czołgów, ciężarówek, furmanek i piechoty. Oprócz Wehrmachtu tworzyły je także różnego rodzaju wschodnie formacje kolaboranckie, których szlak znaczyły często rabunki i gwałty na ludności cywilnej.
Jeden z takich pododdziałów zatrzymał się na noc w kolonii wsi Poręby Rekanciskie, pod samym miastem. Gdy zapadł zmrok, został tam niespodziewanie zaatakowany przez polskich partyzantów. Po krótkim oporze kolaboranci Niemców zostali wybici, a partyzanci pospiesznie wypełnili plecaki i kieszenie znalezionymi w taborach granatami i… czekoladą. Niefortunnie dla siebie nieprzyjaciel zatrzymał się akurat na trasie przemarszu 3. Brygady Wileńskiej AK, której żołnierze parli do ataku na Wilno. Strzały oddane podczas tej potyczki były jednymi z pierwszych, które padły w bitwie o miasto.
Nocny szturm
Rozciągnięte w szerokim pasie natarcia oddziały AK pod osłoną zmroku podchodziły na pozycje szturmowe. Siły uderzeniowe dwóch zgrupowań bojowych liczyły łącznie ok. 3 tys. żołnierzy. Partyzanci przekroczyli nieobsadzoną przez wroga pierwszą linię obrony. Jedynie niewielkie posterunki niemieckie podniosły alarm wystrzałami, zanim zostały przepędzone lub zlikwidowane.
Oddziały AK rozwinęły się w tyraliery i po przebyciu kolejnych 2–3 km zaatakowały główną linię obrony na wileńskich przedmieściach. Niestety, broniły jej niemieckie bataliony z grupy mjr. Hartwiga Sotha, które zagrodziły partyzantom drogę do centrum miasta. Niektóre z oddziałów AK uwikłały się tymczasem w ciężkie walki z nieprzyjacielem napotkanym na trasie natarcia.
Wspomniana 3. Brygada Wileńska AK, dowodzona przez por. Gracjana Froga „Szczerbca”, nad ranem 7 lipca stoczyła kilkugodzinną walkę z załogą niemieckiego pociągu opancerzonego w Kolonii Wileńskiej. Poniosła przy tym znaczne straty. Tylko część brygady zdołała się przebić na drugą stronę torów, sforsować rzekę Wilenkę i uderzyć na niemieckie pozycje na wzgórzach Belmontu. Tam natarcie zatrzymał ogień z nieprzyjacielskich umocnień. Walkę przy przekraczaniu torów stoczyła również 8. Brygada AK, która idąc na lewym skrzydle 3. Brygady, kierowała się na Markucie. Gwałtowna nocna walka wybuchła we wsi Góry, przez którą atakował III batalion 77. Pułku Piechoty AK, gdzie opór stawili stacjonujący tam Niemcy i ich kolaboranci. Nacierający nieopodal I batalion 77. PP AK zdobył niemieckie tabory biwakujące koło sąsiedniej wsi Hrybiszki, biorąc przy tym jeńców.
Lewe skrzydło polskiego natarcia, złożone z I i VI batalionu 77. PP oraz 9. Brygady AK, pierwsze dotarło do głównej linii niemieckiej obrony na Lipniszkach, Rossie i Hrybiszkach. Zostało jednak powstrzymane silnym ogniem broni maszynowej i moździerzy, prowadzonym ze stanowisk dobrze zamaskowanych i słabo widocznych w ciemnościach. Jednym z kluczowych elementów niemieckiej obrony był punkt oporu na wzgórzu przy torze kolejowym na Hrybiszkach, przy wieży ciśnień (tzw. wodokaczce). Z górującego nad polem bitwy obiektu niemieckie karabiny maszynowe skutecznie powstrzymywały atakujących partyzantów.
Przyczyny niepowodzenia
Wraz z nastaniem ranka natarcie zupełnie wytraciło impet. Wobec wzmagającego się ostrzału nieprzyjacielskiej artylerii i wejścia do akcji niemieckiego lotnictwa rozpoczął się ogólny odwrót oddziałów AK spod miasta. Tak zakończyła się akcja, której celem miało być samodzielne zajęcie Wilna przed nadejściem Armii Czerwonej.
W nieudanym szturmie poległo ok. 100 żołnierzy AK, a wielu innych zostało rannych. Przyczyn niepowodzenia było kilka. Dziś nie ulega wątpliwości, że skala przedsięwzięcia przewyższała możliwości AK. Oddziały partyzanckie nie były bowiem równorzędnym przeciwnikiem dla niemieckich wojsk frontowych. Szturmowanie umocnionych pozycji bez broni ciężkiej, lotnictwa i innych nowoczesnych środków walki nie mogło być skuteczne. Pokazało to wyraźnie późniejsze oblężenie miasta przez Armię Czerwoną, która potrzebowała aż tygodnia na jego zdobycie.
Dowództwo AK było tego świadome, ale upatrywało szansy w zaskoczeniu Niemców i sparaliżowaniu ich obrony, zanim obsadzą fortyfikacje. Rachuby te częściowo się sprawdziły, bo praktycznie bez walki przekroczono pustą pierwszą linię obrony. Na drugiej jednak nieprzyjaciel był już przygotowany.
Większość z oddziałów AK, w tym konspiracyjny garnizon miejski, nie wzięła udziału w ataku ze względu na zbyt późne dostarczenie rozkazów. Zawinił w tej sytuacji model łączności bojowej oparty na kurierach (z braku łączności radiowej), zwłaszcza gdy ppłk „Wilk” musiał przyspieszyć natarcie o jedną dobę.
Osobną kwestię stanowi problem karności niektórych dowódców polowych AK, niechętnych do akcji, po której musieliby ujawnić swoich żołnierzy przed Sowietami i zdać się na ich łaskę. W akcji „Ostra Brama” nie wziął udziału np. rtm. Zygmunt Szendzielarz „Łupaszko”, który nie przyjął rozkazu do ataku przekazanego przez łącznika (tłumacząc to jego niewłaściwą formą) i odmaszerował ze swoją 5. Brygadą Wileńską AK w stronę Grodna. Przyczynił się w ten sposób do istotnego osłabienia sił atakujących Wilno i niepowodzenia całej akcji.
O polskość Wileńszczyzny
Akcja „Ostra Brama” była elementem uzupełniającym ogólnopolskiej akcji „Burza”, zatwierdzonym przez dowódcę AK 12 czerwca 1944 r. Podobnie jak późniejsza walka o Lwów i powstanie w Warszawie była dramatyczną próbą ratowania pogarszającej się sytuacji politycznej Polski. Uznano, że jedynie spektakularne działania na dużą skalę są w stanie zwrócić uwagę świata i stać się atutem w rozgrywce z Sowietami.
Aktywność bojowa polskich formacji wojskowych na Wileńszczyźnie, podległych legalnym władzom Rzeczypospolitej, miała demonstrować prawa Polski do tych ziem. Zanim oddziały AK ruszyły do ataku na Wilno, na terenie dwóch okręgów, wileńskiego i nowogródzkiego, zostały uruchomione działania w ramach akcji „Burza”. W jej trakcie dokonano licznych aktów dywersji na niemieckich liniach kolejowych i zasadzek na drogach. Rozległe tereny wiejskie między Wilią a Niemnem już od kilku miesięcy były w rzeczywistości wyzwolone z rąk okupanta w wyniku działań partyzanckich.
Nocny szturm AK na Wilno okazał się preludium do wielodniowej bitwy o miasto, którą kontynuowały frontowe oddziały sowieckie od 7 do 13 lipca 1944 r. Przez cały czas wspierali je polscy partyzanci i oddziały powstańcze AK wewnątrz miasta. Pierwsza w rolę sojusznika weszła 3. Brygada Wileńska AK, która mimo niepowodzenia pozostała na miejscu walki na Belmoncie i jeszcze 7 lipca nawiązała współpracę z nadciągającymi oddziałami Armii Czerwonej. Wspólnie z nimi ponowiła atak na Niemców.
Najszerzej współdziałało z Sowietami 2. Zgrupowanie AK mjr. Mieczysława Potockiego „Węgielnego”, które tego samego dnia podporządkowało się taktycznie dowódcy 277. Dywizji Strzeleckiej Armii Czerwonej i do 12 lipca brało udział w walkach frontowych na północ od Wilna, zwłaszcza w okolicy Mejszagoły. Żołnierze AK zdobyli tam m.in. kilka niemieckich haubic, dzięki czemu sformowali własny pododdział artylerii.
Końcowym akordem bitwy wileńskiej stał się bój 2. Zgrupowania AK z resztką niemieckiego garnizonu Wilna (w sile 3 tys. ludzi), która przebiła się z sowieckiego okrążenia nad ranem 13 lipca. W wielogodzinnej walce w okolicach wsi Krawczuny i Nowosiółki obie strony poniosły znaczne straty.
Hasło „Wilno”, odzew „Londyn”
Swoją rolę w bitwie odegrały także powstańcze oddziały garnizonu miejskiego AK, które wkraczały do akcji w trakcie zajmowania kolejnych dzielnic przez Sowietów i zdobywały na Niemcach potrzebną broń. W końcowym momencie bitwy zbiorcze zgrupowanie powstańcze por. Władysława Roszkowskiego „Białego” osiągnęło stan ok. 500 żołnierzy. Żołnierze AK zawiesili też biało-czerwoną flagę na górującej nad miastem Baszcie Giedymina. Jej późniejsze zdjęcie przez Sowietów stało się czytelną zapowiedzią dalszego rozwoju wypadków.
W czasie walki jednak – i przez kilka dni po jej zakończeniu – relacje polsko-sowieckie układały się w miarę poprawnie. Radiodepesza wysłana 14 lipca do Londynu informowała: „Wilno zdobyte przy znacznym udziale AK, która weszła do miasta. Duże zniszczenia i straty. Stosunki z armią sowiecką poprawne. Rozmowy w toku. Wilno przeżywa bardzo krótką, ale jakże radosną chwilę wolności 14 VII. Polskość miasta bije w oczy. Pełno naszych żołnierzy. Służba opl [obrony przeciwlotniczej] polska. W fabrykach i warsztatach tworzą się komitety i zarządy polskie. Władze administracyjne ujawnią się w najbliższym czasie. Litwinów nie ma”.
Finał złudnego braterstwa broni
W połowie lipca 1944 r. ppłk Aleksander Krzyżanowski „Wilk” kilkakrotnie pertraktował w dowództwie sowieckiego III Frontu Białoruskiego w sprawie zorganizowania z miejscowych oddziałów AK regularnych oddziałów frontowych, które przy boku Armii Czerwonej miałyby kontynuować walkę z Niemcami. W tym celu polskie oddziały zostały skoncentrowane pod Wilnem w rejonie Rudomino-Turgiele. Do 17 lipca zgromadziło się tam ok. 13 tys. żołnierzy i ochotników, z których rozpoczęto formowanie 19. Dywizji Piechoty i Wileńskiej Brygady Kawalerii AK.
Jednak rankiem 17 lipca Sowieci skrycie aresztowali w Wilnie ppłk. „Wilka”, a po południu liczną grupę oficerów AK zaproszonych na odprawę do wsi Bogusze. Od świtu następnego dnia przystąpili zaś do rozbrajania oddziałów AK. Mimo prób wydostania się z okrążenia i przyjęcia walki w Puszczy Rudnickiej większość polskich oddziałów złożyła broń lub się rozwiązała. Tysiące żołnierzy osadzono w obozie w Miednikach, a wobec odmowy wstąpienia do podporządkowanej Sowietom armii Berlinga wywieziono ich wkrótce w głąb ZSRS i przymusowo wcielono w szeregi Armii Czerwonej.
Okazało się, że likwidacja oddziałów Armii Krajowej od początku była głównym celem Sowietów, a okres pozornego sojuszu był niezbędny jedynie do rozpoznania polskich sił i zgromadzenia odpowiedniej ilości wojsk NKWD niezbędnych do przeprowadzenia operacji rozbrojeniowej. Podobny finał miała akcja „Burza” na pozostałych terenach, m.in. na Wołyniu, we Lwowie oraz na Lubelszczyźnie.
Żołnierze AK, którzy uniknęli rozbrojenia pod Wilnem w lipcu 1944 r., kontynuowali walkę partyzancką – tym razem przeciwko Sowietom. Jednym z jej symboli stała się śmierć w boju pod Surkontami mjr./ppłk. Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza”, autora koncepcji akcji „Ostra Brama”.
Bitwa o Wilno przeszła do historii jako jedno z największych przedsięwzięć militarnych Armii Krajowej. Ogółem poległo w niej ok. 300 żołnierzy AK. Wielu innych straciło później życie w komunistycznych więzieniach i obozach. Wśród nich był por./kpt. Gracjan Fróg „Szczerbiec”, który szczególnie wyróżnił się w bitwie, dowodząc 3. Brygadą Wileńską AK. Został on rozstrzelany w więzieniu mokotowskim w Warszawie 11 maja 1951 r. W tym samym miejscu zamęczony został 29 września 1951 r. dowódca wileńsko-nowogródzkiej AK, płk Aleksander Krzyżanowski „Wilk”.
Paweł Rokicki
Autor jest pracownikiem Instytutu Studiów Politycznych PAN i Biura Edukacji Narodowej IPN. Tekst jest skróconą wersją artykułu, który ukazał się w „Biuletynie IPN »pamięć.pl«” nr 7–8/2014.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 26(126); 05-12/07/2019