Polski Teatr „Studio” w Wilnie w warunkach pandemii podjął prace nad spektaklem „Troje w chacie”. Sztuka, której akcja rozgrywa się w 1936 r. w okolicach Marchlewska (dawniej i obecnie – Dowbysz), niedaleko Żytomierza na Ukrainie, opowiada o tragicznej nocy, gdy wieś zostaje otoczona przez NKWD, które przeprowadza masową akcję deportacji Polaków do Kazachstanu.
Marchlewszczyzna z perspektywy jednej chaty
Autorem sztuki jest dr Piotr Kościński – polski dziennikarz, politolog, analityk, działacz społeczny.
– Jestem autorem dwóch książek – „Przez czerwoną granicę” i „Przez czerwony step” – których akcja rozgrywa się na polsko-ukraińskim pograniczu przed wojną we wsi Janówka. Już od dawna miałem pomysł napisania sztuki, która rozgrywałaby się w nocy, gdy do wsi dociera NKWD, które ma przeprowadzić deportację. Do realizacji tego pomysłu doszło dopiero w tym roku, w czasie pandemii, gdy ogłoszony został konkurs Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP na inicjatywę online. Pomyślałem, że wezmę udział w tym konkursie i napisałem sztukę, którą w warunkach pandemii można zrealizować również jako słuchowisko. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu – znalazłem się w gronie zwycięzców konkursu, otrzymałem stypendium i wziąłem się do pisania – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” autor sztuki.
Przeniesienie dramatu na scenę było możliwe dzięki wsparciu Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”.
– O sztuce rozmawiałem z Mikołajem Falkowskim, prezesem FPPnW, który zaproponował, żeby wystawić ją właśnie w Wilnie. Bardzo się z tego cieszę i mam nadzieję, że dotrze ona o wiele dalej, przede wszystkim na tereny, na których rozgrywa się akcja spektaklu i moich książek. Wieś Janówka jest co prawda miejscowością wymyśloną przeze mnie, ale wiele razy odwiedzałem tereny w okolicach Dowbysza, czyli Marchlewska z czasów sowieckich i doskonale wiem, że tego rodzaju historie rozgrywały się tam naprawdę – wyjaśnia autor dramatu.
Czytaj więcej: Henryka Sokołowska: Teatr zaprasza do refleksji nad słowem
Historia z daleka, jednak bliska Wileńszczyźnie
Tytułowi „Troje w chacie” to małżeństwo – ojciec i matka oraz ich zięć. Pierwsza dwójka to ludzie przywiązani do polskiej tradycji, głęboko wierzący.
– Mój bohater, podobnie jak matka, którą gra Alina Masztaler, to człowiek głęboko przywiązany do tradycji, polski patriota, który kocha ziemię swoich przodków. Znają historię swojej rodziny i narodu, nie chcą opuszczać wsi, z którą związani są od wieków. Pod tym względem jest to więc na pewno opowieść bliska również mieszkańcom Wileńszczyzny, choć jej akcja dzieje się na terenie Ukrainy – mówi Edward Kiejzik, odtwórca roli ojca.
Zupełnie inną postacią jest ich zięć, młody komunista, grany przez Oskara Wygonowskiego.
– To chłopak całkowicie przekonany o słuszności idei komunistycznych, którego tragedia polega na tym, że nie potrafi spojrzeć krytycznie na otaczającą go rzeczywistość. Nie dochodzą do niego argumenty teściów, nie chce ich słuchać. Czym jest komunizm, przekonuje się w końcu sam i doświadcza tego bardzo boleśnie – dopowiada aktor.
Wygonowski podkreśla, że rola była dla niego motywacją do pogłębiania swojej wiedzy historycznej, zaznajomienia się z realiami, w jakich żyli bohaterowie.
– Po raz pierwszy grałem w dramacie historycznym i dosyć trudne było dla mnie trzymanie się ściśle słownictwa tego okresu czy manier odpowiednich dla lat 30. – zauważa Wygonowski.
Aktor uważa, że spektakl może być interesujący nie tylko dla tych, który interesują się historią, gdyż podejmuje również tematy nadal aktualne.
– Bardzo ważny jest dla mnie wątek konfliktu pomiędzy moim bohaterem a jego teściami. Pomiędzy spojrzeniem tradycyjnym, które reprezentuje starsze pokolenie, a fascynacją nowymi ideami. Sprowokowało to mnie do refleksji nad naszą rzeczywistością. Przecież również moje pokolenie stoi przed wyborem pomiędzy tradycją a liberalnym podejściem do świata. Ten konflikt nadal jest widoczny w wielu domach, choć o wiele trudniej go ocenić, gdy nie wiemy, jak potoczy się historia – komentuje Wygonowski.
Dramat o wewnętrznej przemianie
Trójkę bohaterów, niezależnie od różnic poglądów, łączy obawa o córkę i zarazem żonę młodszego bohatera, która ma do nich przyjechać z Kijowa.
– To bardzo niewielka rola, ale ważna dla mnie, gdyż po wielu latach wracam do teatru. Chyba właśnie dlatego, że nie jest zbyt znacząca, zdecydowałam się na przyjęcie tej propozycji. Gdyby była to postać, która pojawia się w całym spektaklu, byłoby to po prostu nie do zrealizowania – mówi odtwórczyni roli córki, Agata Gornatkiewicz, wilnianka, która obecnie mieszka i pracuje w Warszawie.
– Udało mi się uczestniczyć w próbach podczas moich pobytów w Wilnie, wykorzystałam bardzo pracowicie wieczory, które tu spędziłam. To nie jest łatwy spektakl, nie ma w nim wybuchów radości czy innych silnych emocji. Podejmuje jednak ważne tematy, skupia się na wewnętrznej przemianie bohaterów, która dokonuje się, zanim jeszcze wyrusza w drogę – mówi Gornatkiewicz.
Przygotowania do prapremiery spektaklu w Wilnie trwały od września. Początkowo sztuka miała zostać wystawiona w teatrze 12 grudnia, jako jeden z pokazów w ramach Międzynarodowego Festiwalu Monospektakli MONOWschód V. Pandemia jednak skorygowała te plany.
Praca w niełatwych warunkach
– Reżyserią zajął się Sławomir Gaudyn, z którym współpracujemy ściśle od wielu lat. Od początku praca nad tym spektaklem nie była łatwa. Musieliśmy się liczyć z ograniczeniami wynikającymi z obostrzeń przy przekraczaniu polsko-litewskiej granicy, a także z tymi, które obowiązują na Litwie. Do tego dochodziła również sytuacja osób, które brały udział w spektaklu. Zdarzało się np. tak, że zewnętrznie wszystkie warunki były spełnione, ale nie mogliśmy normalnie pracować, bo ktoś z zespołu musiał przebywać w samoizolacji – opowiada Lila Kiejzik, kierowniczka Polskiego Teatru „Studio” w Wilnie.
Ponieważ szanse na pokaz spektaklu na żywo bardzo szybko malały, teatr zdecydował się na nagranie go w formie zapisu wideo.
– To, oczywiście, nie jest forma kontaktu z widzami, jaką preferujemy, ale postanowiliśmy zaprezentować nagranie spektaklu, które zrealizowała ekipa Wilnoteki, na naszym kanale na YT 30 grudnia. Ta premiera jest dla nas ważna również dlatego, że kończymy nią nasz rok jubileuszowy – 60-lecie istnienia naszego teatru. Mam nadzieję, że oglądanie spektaklu online zachęci naszą widownię do spotkania się z nami na żywo, gdy tylko będzie to możliwe. W czasie pandemii wykorzystaliśmy każdą chwilę, gdy możliwa była praca nad nowymi propozycjami i na pewno wrócimy do widzów, gdy tylko teatry zostaną otwarte dla widowni – zapewnia Lila Kiejzik.
Projekt jest realizowany przy wsparciu Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”, finansowany ze środków Kancelarii Premiera RP w ramach zadania publicznego dotyczącego pomocy Polonii i Polakom za granicą.