9 lutego 1990 r. wyszedł pierwszy numer „Kuriera Wileńskiego”. Była to pierwsza gazeta na Litwie, która w czasach przełomu zmieniła swój tytuł. Dawny „Czerwony Sztandar” musiał ustąpić nie ze względu na odgórne decyzje, ale – decyzję czytelników i samej redakcji.
Robert Mickiewicz, obecny redaktor naczelny „Kuriera Wileńskiego”, bardzo dobrze pamięta tą zmianę.
– Jako student w Grodnie kupowałem „Czerwony Sztandar”. Jedną wówczas polską gazetę w Związku Sowieckim. Pewnego dnia sprzedawczyni powiedziała: „Od dziś jest inna gazeta” – wspomina datę 9 lutego 1990 r.
Jak zauważa, zmiana nazwy podkreśla jeszcze bardziej różnicę, jaką dostrzegał pomiędzy dziennikiem wydawanym w Wilnie a innymi gazetami dostępnymi na Białorusi.
– To nie tylko był kontakt z językiem polskim, z aktualnościami z życia Wileńszczyzny. Ta gazeta otwierała zupełnie inny świat niż ten, jaki kreowała sowiecka prasa. Jeszcze w „Czerwonym Sztandarze” pojawiały się tematy, które na Białorusi były całkowitym tematem tabu, jak Katyń czy Armia Krajowa. Dla mnie, jako studenta historii, były to niezwykle ważne teksty – mówi Mickiewicz.
W tak ważnym i trudnym okresie przełomu redaktorem naczelnym polskiego dziennika był Zbigniew Balcewicz.
– Zmiana tytułu nastąpiła dzięki moim staraniom, ale również na żądanie czytelników. Od początku istnienia „Czerwonego Sztandaru” zmieniły się nie tylko czasy, ale także treść gazety. Na przełomie lat 80. i 90. w gazecie nie było już nic „czerwonego” – podkreśla Balcewicz.
Zmiana tytułu nie była wcale łatwa. Po raz pierwszy taka propozycja pojawiła się w czasie, gdy jeszcze gazeta była organem Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Litwy.
– Zwróciłem się z prośbą o zmianę tytułu na „Kurier Wileński”, co nie zostało dobrze przyjęte. Wysunięto wówczas takie zastrzeżenia, że ukazywał się on w czasach, jak powiedział jeden z członków biura, gdy „Wileńszczyzna była okupowana przez Polskę”. Dla nas ten tytuł był ważny, nie tylko ze względu na swoją historyczność, ale również dlatego, że takie były sugestie czytelników. Pomyślałem więc, że warto zamówić publikację na ten temat u specjalistów. Jeden z historyków z Uniwersytetu Wileńskiego napisał artykuł dotyczący historii tytułu „Kurier Wileński” i udało się. Zmieniliśmy tytuł jeszcze przed ogłoszeniem niepodległości Litwy – opowiada były redaktor naczelny dziennika.
Zmienił się nie tylko tytuł. Na pierwszej stronie, w miejscu, gdzie wcześniej widniał Order Przyjaźni Narodów, ukazała się winieta z wizerunkiem św. Krzysztofa, patrona miasta. Te zmiany wizerunku, jak również coraz bardziej jednoznaczne opowiadanie się gazety po stronie niepodległości (redaktor naczelny był przecież jednym z sygnatariuszy Aktu 11 marca), spotkały się z głosami sprzeciwu części redakcji przywiązanej do komunistycznych tradycji, jak również – niektórych czytelników.
– To nie była duża grupa osób, ale pojawiały się głosy, że „Kurier Wileński” odchodzi od „proletariackiej tradycji”. Ale spotykaliśmy się z krytyką z różnych stron. Gazeta opowiadała się jednoznacznie po stronie wielokulturowej, wielonarodowościowej Wileńszczyzny i nie podobała się również litewskim nacjonalistom. Ale z tym wszystkim trzeba się liczyć, jeśli chce się rzetelnie informować czytelnika i podejmować trudne tematy – zauważa Balcewicz.
Czytaj więcej: Gdzie się podziało sto tysięcy Polaków?