Sąd Konstytucyjny Litwy stwierdził, że polityk wybrany do Sejmu ma prawo zadecydować przed złożeniem przysięgi, czy będzie pełnił obowiązki posła, czy też zachowa inny mandat, na przykład mera, rezygnując z poselskiego. Według obecnych przepisów, po wybraniu na posła automatycznie traci mandat na innych stanowiskach wybieralnych.
Przepisy prawa wyborczego, zgodnie z którymi poseł do Parlamentu Europejskiego, członek rady samorządu lub mer wybrany do Sejmu traci uprawnienia, uznano za sprzeczne z Konstytucją Litwy.
Jak zauważył przewodniczący Sądu Konstytucyjnego Dainius Žalimas, który przedstawił zarządzenie, w Konstytucji przewidziano prawo wybranego posła na Sejm do podjęcia decyzji o nabyciu roli reprezentanta narodu poprzez złożenie przysięgi, czy też nie złożenie przysięgi i dopiero wtedy stracić mandat posła Sejmu.
Czytaj więcej: Sąd Konstytucyjny zajmie się nałożonymi przez NVSC ograniczeniami
Przepis niekonstytucyjny
Sąd Konstytucyjny rozpatrzył sprawę dotyczącą przepisu, zgodnie z którym poseł Europarlamentu bądź członek rady wybrany na Sejm traci mandat we wcześniejszych zgromadzeniach. Sprawę rozpatrzono na skutek skargi grupy posłów na Sejm.
Parlamentarzyści należący do różnych partii pytali, czy przepis prawa, zgodnie z którym osoba wybrana na posła na Sejm traci mandat posła do Parlamentu Europejskiego, rady miejskiej lub mera jest zgodny z konstytucją.
W listopadzie 2015 roku Sejm przyjął poprawki posłanki „chłopów” Rimy Baškienė, zgodnie z którymi po wyborze członka rady samorządu lub posła Parlamentu Europejskiego, a także mera na posła na Sejm, Najwyższa Komisja Wyborcza w ciągu 15 dni ogłasza wygaśnięcie poprzednich uprawnień przyszłego posła przed ostatecznym terminem. Do tego czasu politycy zajmujący już inne stanowiska, mogli wybrać, który mandat zachować.
Przepis miał zapobiegać oszukiwaniu
Według Baškienė, jej poprawki zapobiegają oszukiwaniu wyborców. Wszak w czasie wyborów na listy partyjne wpisywane są osoby, których obowiązki nie dają się pogodzić z obowiązkami posła na Sejm, ale ich obecność na liście kandydatów jest korzystna dla partii, która go zgłosiła ze względu na popularność. Zachęca to wyborców do głosowania na listę, chociaż kandydaci ci nawet nie przygotowują się do zostania posłami na Sejm.
Jednakże Trybunał Konstytucyjny stwierdza, że „prawne uregulowanie wyborów nie może zostać ustanowione na podstawie samego domniemania, że proces wyborczy byłby niesprawiedliwy, gdyby uczestniczyły w nich znane osoby, w tym osoby zajmujące stanowiska w innej politycznie reprezentatywnej instytucji, takiej jak Parlament Europejski czy rada samorządu”.
Stanowiska każdy może sprawdzić sam i podjąć decyzję
Zdaniem Sądu Konstytucyjnego nie można również uznać, że osoby takie, uczestnicząc w wyborach do niektórych politycznych instytucji, takich jak Sejm, są nieuczciwe czy że ich zamiar zajmować wybrany urząd, w tym posła, nie są poważne.
Trybunał zauważył również, że informacje o aktualnym stanowisku kandydata „są jawne i łatwo dostępne, więc wyborcy mają możliwość wzięcia ich pod uwagę, swobodnego i niekontrolowanego formułowania opinii o kandydacie, w tym powagi jego zamiarów, mogą podjąć decyzję o głosowaniu na takiego kandydata lub listę kandydatów, na którą został wpisany”.
Czytaj więcej: „Chłopskie” rządy bez kobiet
Na podst.: