Wtorkowy wiec przed sejmem przeciwko obostrzeniom covidowym zakończył się późną nocą zamieszkami. Policja użyła gazu łzawiącego i zatrzymała 26 osób. Koalicja rządząca potępiła agresywne zachowanie protestujących, a opozycja oskarżyła rządzących, że ich arogancja sprowokowała protesty. Późnym wieczorem tego samego dnia wybuchły również zamieszki w obozie dla migrantów w Rudnikach.
W sprawie zamieszek pod sejmem prokuratura wszczęła dochodzenie. Prokurator generalny Nida Grunskienė oświadczyła, że dochodzenie dotyczy nie tylko wywołania zamieszek, ale również posiadania substancji narkotycznych i psychotropowych. „Teraz są wykonywane intensywne działania. Prokuratorzy naprawdę intensywnie pracują. Wobec zatrzymanych będą podjęte decyzje dotyczące środków prewencyjnych” – poinformowała prokurator. Prokuratura postawiła zarzuty sześciu osobom.
Czytaj więcej: Wiec przed Sejmem przeciwko obostrzeniom [GALERIA]
Przebieg protestu
W proteście przed siedzibą Sejmu RL uczestniczyło około 5 tys. osób. Protest odbywał się pod hasłami: „STOP dyskryminacji”, „STOP faszyzmowi”, „Zdrajcy Litwy”, „Nie – paszportowi możliwości”, „Jestem przeciwko szczepieniom”. Zebrani skandowali: „Wstyd” pod adresem rządu, domagając się jego dymisji. „Liberalnofaszystowski rząd Šimonytė chce przeforsować faszystowskie ustawy, które segregują nie tylko zdrowe dorosłe osoby, ale również nasze dzieci” – mówiła inicjatorka wiecu, nauczycielka Astra Genovaitė Astrauskaitė.
Część protestujących miała na sobie żółte gwiazdy Dawida, które są jednym z symboli Holocaustu. Porównanie obostrzeń covidowych z Holocaustem wywołało protest ambasady Izraela. „Potępiamy jakiekolwiek cyniczne wykorzystanie pamięci o Holocauście. Jakiekolwiek wykorzystanie pamięci o ofiarach, nierobione w celach edukacyjnych lub do walki z dzisiejszym antysemityzmem, jest nie do przyjęcia” – czytamy w oświadczeniu. Nawiązanie do Holocaustu potępiła też premier Litwy. „Przepraszam tych, których uraziło wykorzystanie przez część protestujących przed sejmem żydowskich symboli oraz porównania z gettami z czasów nazistowskiej okupacji. To jest straszna dewaluacja ludzkiej tragedii. Holocaust jest powiązany z dużą liczbą śmierci oraz jest jedną z największych tragedii w historii Europy” – napisała Šimonytė.
Zgodnie z uzyskanym zezwoleniem wiec miał potrwać do godz. 15.45. Jednak tłum się nie rozszedł. Wieczorem, po godz. 20.00, kilkuset uczestników wiecu chciało zablokować wyjścia z sejmu. Doszło do potyczek z policjantami. Ogółem policja zatrzymała 26 osób, 18 funkcjonariuszy zostało rannych. Trzech policjantów trafiło do szpitala, ale szybko zostali odesłani do domu. Zamieszki zakończyły się ok. godziny 2. nad ranem. Minister spraw wewnętrznych Agnė Bilotaitė podziękowała funkcjonariuszom za wykonanie swojej pracy. „Obywatele Litwy mają prawo do wyrażenia swojej opinii politycznej oraz swoich poglądów w ramach prawa. Bardzo jest mi przykro, że trzeba było bronić instytucji Litwy przed agresywnymi działaniami” – oświadczyła szefowa resortu.
Około godziny 22. policja otrzymała powiadomienie, że w obozie dla migrantów na poligonie w Rudnikach rozpoczęły się zamieszki. Osadzeni migranci próbowali złamać płot. Sytuacja uspokoiła się przed północą. Bilotaitė zasugerowała, że zamieszki pod sejmem i w Rudnikach mniej więcej w tym samym czasie nie są dziełem przypadku.
Bezprawne działania
Politycy koalicji rządzącej zgodnie potępili zamieszki oraz użycie siły przez protestujących. „To, co widzieliśmy, to był hybrydowy atak. Te procesy odbywają się w kontekście nielegalnej migracji, kiedy nasi funkcjonariusze są skoncentrowani przy granicy. To jest dobrze zorganizowana działalność, ponieważ musieliśmy przekierować nasze siły z innych obiektów” – oświadczyła w nocy dziennikarzom Bilotaitė.
Minister spraw zagranicznych Gabrielius Landsbergis porównał działania protestujących do metod bolszewickich. „Bezprawne działania – takie jak blokada sejmu, protest bez zezwolenia albo nietrzymanie się dystansu wobec państwowych instytucji – nie mogą być traktowane jako coś prawidłowego. Wszyscy w państwie, w tym również protestujący, muszą trzymać się zasad” – oświadczył szef dyplomacji. Poza tym Landsbergis dodał, że część protestujących protestowało nie przeciwko konkretnym rozwiązaniom, tylko z zamiarem stworzenia nowej siły politycznej.
Agresywne działania pod adresem litewskiego parlamentu potępił prezydent Litwy. „Demokracja nie jest anarchią. Wolność słowa nie jest wolnością obrażania. Prawo do protestu nie jest prawem do przemocy” – napisał na Facebooku Gitanas Nausėda.
Czytaj więcej: Niepokoje pod Sejmem do 2 godz. nocy. Ranni funkcjonariusze, dziesiątki zatrzymanych
Arogancja władzy
Inny pogląd na zamieszki mają przedstawiciele Związku Chłopów i Zielonych. „Nie da się usprawiedliwić niesankcjonowanego wiecu oraz zamieszek. Jednak, jak nazwać władzę inaczej niż tchórzami i nieudacznikami, którzy przez pół roku skłócają ludzi? A kiedy ludzie zebrali się na pokojowy wiec i prosili o spotkanie, to schowali się, a później użyli siły oraz gazu łzawiącego” – napisała na swej stronie w Facebooku Agnė Širinskienė.
Lider Chłopów Ramūnas Karbauskis również nie popiera zamieszek, ale jego zdaniem protest wymknął się spod kontroli z powodu arogancji władzy. „Nie popieram i nie poprę nieproporcjonalnego używania siły przeciw naszym ludziom. Nie jesteśmy Rosją, tym bardziej Białorusią. Niestety, konserwatyści i liberałowie zachowują się jak liderzy tych krajów. Wprowadzając monopol na jedyną możliwą prawdę, utrzymując propagandę w mediach na koszt podatników, rozpędzają wiece siłą, decyzje są podejmowane bez dyskusji, działania są przesiąknięte pogardą i dyskryminacją wobec inaczej myślących. Przy tej władzy nie ma demokracji” – napisał polityk.
Adekwatna reakcja
Z zarzutami opozycji nie zgadza się przewodnicząca Sejmu RL Viktorija Čmilytė-Nielsen. „Rozmowa z uczestnikami niesankcjonowanego wiecu, który odbywał się po czasie, do którego utrzymano zezwolenie, byłaby błędem. Bo ta retoryka tworzy retorykę, którą słyszałem. Te obrazy, które widzieliśmy, zrobiły wrażenie, że to nie była pikieta w obronie wolnego wyboru, tylko zostały przekroczone granice mowy nienawiści” – oświadczyła polityk. Dodała, że dialog powinien odbywać się na argumenty.
Komisarz generalny policji Renatas Požėla również jest przekonany, że zachowanie policji było adekwatne do sytuacji. Policjant oświadczył, że wtorkowy protest składał się z dwóch części. O ile pierwsza część, która zakończyła po południu, przebiegała w ramach prawa (chociaż komisarz dodał, że zachowanie protestujących jest analizowane przez funkcjonariuszy), to druga, wieczorna część polegała na eskalacji sytuacji przez uczestników wiecu. „Widząc, że generalnie sytuacja eskaluje, została podjęta decyzja o przygotowaniu się do specjalnej operacji policyjnej” – wytłumaczył Požėla.