Dzień zwycięstwa nad III Rzeszą w Rosji, w odróżnieniu od krajów zachodnich, jest obchodzony nie 8, ale 9 maja. Ten dzień zajmuje szczególne miejsce w kremlowskiej propagandzie. Dr Mantas Martišius z Uniwersytetu Wileńskiego sądzi, że tak dzieje się, ponieważ putinowskiej Rosji brakuje własnych osiągnięć.
Amerykańska stacja telewizyjna CNN podała przed kilkoma dniami, że 9 maja Władimir Putin może formalnie ogłosić rozpoczęcie wojny z Ukrainą, ponieważ dotychczas rosyjska agresja w tym kraju przez Kreml jest nazywana „specjalną operacją wojskową”. Putin może zdecydować się na taki ruch, aby zmobilizować rosyjskie siły rezerwowe, których obecnie brakuje na froncie ukraińskim. Rzecznik prasowy ukraińskiego ministerstwa obrony, Ołeksandr Motuzianyk, w minioną sobotę oświadczył, że Putin ogłosi powszechną mobilizację, jeśli do 9 maja nie osiągnie jakiegoś namacalnego zwycięstwa na wschodzie Ukrainy.
Defilada w Moskwie
Parada wojskowa na placu Czerwonym w Moskwie jest nieodłącznym elementem rosyjskich obchodów. Brytyjska BBC poinformowała, że w tym roku na defiladzie będzie mniej żołnierzy i sprzętu wojskowego. W odróżnieniu od lat poprzednich na obchody w Moskwie nie zostali zaproszeni przywódcy zagraniczni. Zaproszenia nawet nie otrzymał Aleksander Łukaszenka, który jest najbliższym sojusznikiem w obecnej sytuacji.
Dr Mantas Martišius z Centrum Dziennikarstwa i Badań Medialnych Uniwersytetu Wileńskiego sądzi, że Kreml 9 maja wykorzystuje absolutnie instrumentalnie.
— Odpowiedź leży na ziemi. Putin rządzi Rosją, w ten lub inny sposób, ponad 20 lat. W tym okresie były pewne osiągnięcia. Nie są jednak jakoś szczególnie oszałamiające i druzgocące. Dlatego, aby pokazać jedność narodu i władzy, wykorzystano dzień 9 maja, który został spopularyzowany jeszcze w czasach sowieckich. Bo tak naprawdę, od zakończenia wojny więcej rosyjskich zwycięstw nie było. Nie było jakichś ważnych osiągnięć politycznych i ekonomicznych, bo średnio statystyczny mieszkaniec Rosji nadal nie jest zbytnio zamożny — komentuje dla „Kuriera Wileńskiego” Martišius.
Czytaj więcej: Mantas Martišius: „Sowiecka propaganda działała gorzej niż propaganda putinowska”
Prowokacje na Litwie
Ambasada Federacji Rosyjskiej każdego roku organizuje na Litwie uroczystości z okazji 9 maja. W ostatnich dwóch latach, z powodu pandemii, obchody nie były organizowane. Ostatnia duża uroczystość odbyła się w 2019 r., wówczas odbyły się też pikiety pod rosyjską placówką dyplomatyczną. Departament Bezpieczeństwa Państwa (VSD), jeszcze na początku kwietnia poinformował, że w tym dniu może dojść do prowokacji z użyciem przemocy. Poza tym VSD oświadczyło, że od początku wojny prokremlowscy działacze w sieciach społecznościowych szerzą informację wspierającą rosyjską agresję na Ukrainie.
Premier Ingrida Šimonytė zapewniła mieszkańców kraju, że struktury państwowe panują nad sytuacją. „Wiemy, że jest taka data, kiedy część osób świętuje coś, co dla nas nie jest bardzo zrozumiałe. Nasze instytucje szykują się, monitorują sytuację i sieci społecznościowe, i będą gotowe ochronić społeczeństwo przed różnego rodzaju prowokacjami, które mogą się pojawić” — powiedziała dziennikarzom szefowa rządu, podkreślając, że „chyba nie ma lepszej odtrutki na różne prowokacje, niż rozsądne zachowanie nas samych”.
Czytaj więcej: Raport litewskich służb. Ekstremiści chcą radykalizować młodzież, „niewykluczona próba aktu terrorystycznego”
Pomysł Šimašiusa
Pomniki radzieckich żołnierzy znajdują się na całej Litwie. Największe uroczystości z okazji zakończenia II wojny światowej są organizowane na cmentarzu Antokolskim. W latach poprzednich na cmentarzu zbierało się kilkaset osób, które często wpinały sobie tzw. wstążki św. Jerzego. Od 21 kwietnia, po wejściu w życie uchwalonych przez Sejm RL poprawek, publiczne rozpowszechnianie tego symbolu jest zakazane.
Mer Wilna Remigijus Šimašius oświadczył, że nikt nie będzie zabraniał ludziom odwiedzenia w tym dniu nekropolii, ale ci, którzy wybiorą się na cmentarz, otrzymają dodatkową informację o wojnie w Ukrainie. „Apelowałbym o niezagubienie się w pojęciach i jeśli ktoś chce świętować przegraną nazistowskich Niemiec, to niech to robi 8 maja razem z całą Europą Zachodnią” — oświadczył polityk przed tygodniem w rozmowie z Žinių radijas. Dodał: „Hasło »nigdy więcej« nie działa. Widzimy, że to, co się dzieje w Ukrainie, to się działo podczas II wojny światowej. Będziemy rozdawać materiały wizualne, które to będą pokazywać w sposób oczywisty. Nie będziemy nic wypominać, politykować czy coś w tym rodzaju. Po prostu, chcemy pokazać, że to, co się dzieje w Ukrainie, bardzo przypomina to, co się działo podczas II wojny światowej”.
Mantas Martišius nie sądzi, że akcja stołecznego samorządu zmieni nastawienie do rosyjskiej agresji osób przebywających na co dzień w kremlowskiej przestrzeni informacyjnej.
— Jeśli spojrzymy na sprawę bardzo prosto, to ludzie, którzy 9 maja przyjdą na cmentarz Antokolski i otrzymają materiały dotyczące wojny w Ukrainie, tak naprawdę wiedzą, co się tam dzieje. Wiedzą, że trwa wojna. Z tą różnicą, że na wojnę patrzą przez pryzmat rosyjskiej narracji. Na zasadzie, że tam trwa „denazyfikacja” i wojna „wyzwoleńcza”. Więc z dużym prawdopodobieństwem możemy założyć, że te materiały, które otrzymają, zwyczajnie wyrzucą do śmietnika i będą się sprzeciwiali akcji na różne sposoby. Więc raczej wielkiego otrzeźwienia ta akcja nie przyniesie — podkreśla Martišius.
Czytaj więcej: Litewski sejm przegłosował zakaz rosyjskich symboli propagandowych. „Jeśli chcemy uniknąć losu jak Ukraina…”
8 contra 9 maja
Różnica w obchodach zwycięstwa nad nazistowskimi Niemcami w Rosji i na Zachodzie wynika z różnicy czasu w Moskwie i Niemczech. Do pierwszej kapitulacji III Rzeszy doszło 7 maja 1945 r. o godz. 2.41 we francuskim mieście Reims. Stronę aliancką reprezentowali Amerykanin generał Walter Bedell Smith, Francuz François Sevez oraz Rosjanin generał Iwan Susłoparow. Stalinowi nie spodobało się, że kapitulację przyjął tak niskiej rangi wojskowy sowiecki, dlatego ten akt nazwano „wstępnym protokołem kapitulacji”. Następnego dnia w Berlinie podpisano kolejny akt kapitulacji. Stronę aliancką reprezentowali przedstawiciele ZSRS, USA, Wielkiej Brytanii i Francji: marszałek Gieorgij Żukow, generał Carl Andrew Spaatz, marszałek Arthur Tedder oraz generał Jean de Lattre de Tassigny.
Akt kapitulacji podpisano 8 maja o godz. 23.01, kiedy w Rosji już nastąpił 9 maja i godz. 1.01. W odróżnieniu od Zachodu kraje Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Litwa i Polska, uważają, że to jest raczej dzień zadumy niż radości, ponieważ po zakończeniu II wojny światowej trafiły do sowieckiej strefy wpływu. Część państw, jak kraje bałtyckie, zostały zwyczajnie okupowane, natomiast pozostałe, jak Polska, Czechy lub Węgry, zostały rosyjskimi satelitami. Te kraje prawdziwą wolność i niezawisłość otrzymały dopiero po upadku ZSRS.