Był indywidualistą i oryginałem o buntowniczej postawie życiowej, barwną postacią w życiu kulturalnym Wilna. W czasie okupacji cierpiał nędzę. Po wojnie nie opuścił Wilna, lecz w mieście pozbawionym na skutek tzw. repatriacji całej niemal inteligencji polskiej dbał o zachowanie kultury narodowej.
8 czerwca przypada 50. rocznica śmierci polskiego historyka, archiwisty, działacza kultury. – Okrągła data stała się też motywacją do realizacji pierwszego dokumentalnego filmu poświęconego Jerzemu Ordzie – mówi Ilona Lewandowska, dziennikarka „Kuriera Wileńskiego”, jedna z inicjatorek powstania filmu.
Za pozornymi dostrzegał wydarzenia istotne
„Był jedną z najoryginalniejszych postaci ówczesnego Wilna. Niewysoki, z podłużną, zupełnie odsłoniętą czaszką, na której w chwili natężonego skupienia zbierają się fałdy skóry. Nos miał wąski, oczy wypukłe, ciemne, ubrany był w sfatygowaną marynarkę i nieokreślonego koloru spodnie, chadzał w drewnianych tankietkach, przymocowanych do nóg startymi do ostateczności cienkimi paskami (…). Zdawało się, że ten człowiek na wylot przejrzewał mgiełkę historii, całą jej zawiłą nić. Dodawał otuchy i uczył za pozornymi dostrzegać wydarzenia istotne, które tutaj, na krawędzi z Wschodem i Zachodem są tak skomplikowane i kapryśne” – pisze o Ordzie prof. Tomas Venclova.
Jerzy Orda (1905–1972) dzieciństwo spędził w rodzinnym majątku Nowoszyce na Polesiu. W wieku 12 lat wyjechał wraz z rodzeństwem do Warszawy.
Wnuk uczestnika powstania styczniowego, a po kądzieli też historyka Stanisława Smolki, wychował się w atmosferze humanizmu, patriotyzmu i tolerancji. Od 1923 r. studiował przez dwa lata historię na Uniwersytecie Warszawskim. W 1926 r. przeniósł się do Wilna na Wydział Humanistyczny Uniwersytetu Stefana Batorego. W Kole Historyków założył sekcję poznawania Wilna, w której szkolono przewodników po mieście. Ogłosił prace o kulcie pogańskim w dawnym Wilnie, o symbolice rzeźb w kościele św. św. Piotra i Pawła. Po studiach podjął pracę bibliotekarza w Instytucie Europy Wschodniej, uzyskał stopień doktora filozofii. W 1935 r. rozpoczął pracę w Centralnym Archiwum Historycznym Litwy.
Czytaj więcej: Hlebowicz: Bez tych ludzi-pomostów nie byłoby polskości na Wschodzie
Anarchista w duchu św. Augustyna
„Miał opinię dziwaka, przyjaźnił się z poetami wileńskimi. W 1935 r. został członkiem zespołu redakcyjnego radykalnie lewicowego pisma »Poprostu«, wydawanego przez Henryka Dembińskiego, ale wkrótce się od niego oddalił. W procesie tzw. grupy Dembińskiego wystąpił jako świadek obrony: poproszony przez prokuratora o określenie swoich poglądów politycznych powiedział, że jest »anarchistą w duchu św. Augustyna«” – pisze prof. Venclova.
W latach 1939–1941, pozbawiony pracy w archiwum, Orda pracował jako robotnik ogrodów miejskich. Podczas okupacji hitlerowskiej trafił do aresztu. Po zakończeniu wojny nie miał meldunku ani pracy. Rozwiązaniem okazał się fikcyjny ślub zawarty jesienią 1945 r. z zakonnicą wizytką, Heleną Zienowicz (1906–1986), z którą wspólnie opiekowali się sześciorgiem sierot, w tym trójką żydowskich dzieci uratowanych przed Holokaustem. Pomagali też ratować Chaję Trajewicką, chorą na tyfus Żydówkę. Helena Zienowicz w 1992 r. została uhonorowana tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
Jerzy Orda był jednym z niewielu przedstawicieli polskiej inteligencji, którzy po wojnie zostali w Wilnie. Ponieważ nie ukrywał swojej religijności, wiele razy tracił pracę. Przez pewien czas pracował jako portier w Litewskiej Akademii Nauk. Jednak w 1957 r. wrócił do Centralnego Archiwum Historycznego Litwy. Był jednym z najbardziej kompetentnych pracowników tej instytucji, występował m.in. przeciwko planom wyburzenia Ostrej Bramy.
Mimo trudnych warunków okresu sowieckiego brał udział w życiu kulturalnym społeczności polskiej. Założył teatr poezji, był współzałożycielem zespołu pieśni i tańca „Wilia”, oprowadzał wycieczki po Wilnie. Zmarł 8 czerwca 1972 r. na skutek ciężkiej choroby. Miał 67 lat. Został pochowany na cmentarzu Na Rossie.
Taki jest w skrócie życiorys tego człowieka. Historia ta wciąż porusza dogłębnie, a sylwetka Jerzego Ordy zasługuje na upamiętnienie.
Wilnianie, którzy znali Ordę
Wojciech Piotrowicz i Paweł Giedroyć należą do grona wilnian, którzy znali Jerzego Ordę. – Gdy byłem studentem, przy Pałacu Kultury Kolejarzy powstał polski teatr amatorski, który założyli Aleksander Czernis, przedwojenny aktor filmowy, i Jerzy Orda, jego prawa ręka. Czernisa poznałem w księgarni Uniwersytetu Wileńskiego, gdzie często bywał. Tam od niego dowiedziałem się, że organizuje polski teatr, a po roku zostałem do teatru zaproszony. Studentów nabrali z Instytutu Pedagogicznego, z uniwersytetu, gdzie studiowałem. Pierwszy wieczór, w którym brałem udział, był poświęcony polskiej poezji i muzyce, kolejny poezji Norwida. Zdążyli wystawić ze cztery spektakle. Ostatnią rzeczą, po której zabronili działalności teatru, była okrągła rocznica Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Biurokraci od kultury zaprotestowali i rozproszyli teatr. Orda czasami zachodził do zespołu „Wilia”, gdy śpiewałem w chórze. Proponował dla młodzieży w niektóre niedziele przejść się po Wilnie, wybierał różne trasy, opowiadał ciekawie. Bardzo lubił kościół św. św. Piotra i Pawła. Był wspaniałym znawcą historii, szczególnie historii Wielkiego Księstwa Litewskiego, człowiekiem zamiłowanym w teatrze. Przed wojną prowadził kurs dla robotniczej młodzieży, zapoznawał z teatrem. Przeżył tu okupację. Właściwie był pracownikiem archiwum, ale usunęli go stamtąd na pewien czas. Zarobkowo było bardzo krucho. Za grosze, które zarabiał, opiekował się swoją formalną żoną i przygarniętymi sierotami. Sytuacja polepszyła się w latach 50. Od czasu do czasu z nim się spotykałem – opowiada Wojciech Piotrowicz, wileński dziennikarz i poeta.
Czytaj więcej: Piłsudski: Litwini walczący o niepodległą Polskę
Był wielkim znawcą Wilna
Nie wiadomo, czy Orda nie żałował swojej decyzji pozostania po wojnie w Wilnie. – Nigdy tego tematu nie poruszał. Dobrze znał się z prof. Stanisławem Lorentzem, który był konserwatorem naczelnym zabytków na dwa województwa – wileńskie i nowogródzkie. Po wojnie Lorentz zapraszał go do objęcia stanowiska zastępcy dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie, ale Orda tak przyrósł do Wilna, że się na to nie zdecydował. Po wojnie już nigdy do Polski nie jeździł – wspomina Wojciech Piotrowicz.
Paweł Giedroyć poznał Jerzego Ordę podczas studiów w Instytucie Pedagogicznym. – Ze studentami Wydziału Polonistyki prowadził rozmowy o sztuce, o teatrze, o historii, był wielkim znawcą Wilna. Angażował się w wycieczki z młodzieżą, przede wszystkim ze studentami. W piątej szkole średniej przez pewien czas uczyłem się w jednej klasie z pasierbem Ordy. Raz w szkole polecono mi zanieść powiadomienie adresowane temu chłopakowi. Mieszkali przy ul. Jagiellońskiej, wówczas V. Kapsukasa. Drzwi otworzyła żona Ordy, jej oddałem powiadomienie. Już po studiach spotkałem szkolnego kolegę przypadkowo w Gdańsku. Dowiedziałem się, że ukończył tam Akademię Medyczną i został lekarzem – dzieli się wspomnieniami historyk.
Pochowany na Rossie
Z inicjatywy Władysława Korkucia, chórmistrza „Wilii”, dzięki zbiórce społecznej, na grobie Jerzego Ordy stanął skromny pomnik nagrobny z granitu. Zaprojektował go Wojciech Piotrowicz. Na pomniku widnieje napis: „Pamięć o człowieku nauki, humaniście, wielkim znawcy dziejów wileńskich, miłośniku teatru i folkloru trwać będzie w sercach rodziny, zespołu »Wilia«, współpracowników oraz wszystkich wilnian i przyjaciół”. Autorami tekstu są śp. Stanisław Jakutis, dziennikarz, ówczesny zastępca redaktora naczelnego „Czerwonego Sztandaru” (w latach 1984–1988 redaktor naczelny), oraz Danuta Piotrowicz, stylistka i dziennikarka gazety.
Jerzy Orda urodził się 20 marca, zmarł 8 czerwca. Zarówno dzień w dacie urodzenia, jak i w dacie śmierci umieszczone na pomniku nagrobnym są niewłaściwe. Zamiast 20 marca wyryte jest 23, zamiast 8 czerwca – 6.
– Formalna małżonka Ordy była niechętna odwiedzinom postronnych ludzi, trudno było się z nią porozumieć. Gdy zdecydowaliśmy, że robimy nagrobek, jedyne dane, jakie miałem, były z nekrologu zamieszczonego w litewskiej książce za podpisem dyrektora Archiwum Państwowego. Później okazało się, że daty tam były błędne i w dokumentach figurują inne – wyjaśnia Wojciech Piotrowicz.
Życiorys – materiał na film
Z inicjatywy red. Ilony Lewandowskiej powstaje film biograficzny o tym niezwykłym człowieku. – Jerzy Orda to postać, która może inspirować na bardzo wielu płaszczyznach. Wydaje mi się, że jest to też jeden z najbardziej niedocenionych bohaterów historii Wilna, choć trudno nie zauważyć jego wkładu w kulturę miasta – nie ma wątpliwości dziennikarka.
– Postanowiliśmy więc przypomnieć o nim poprzez film dokumentalny. Dzięki tej formie wspomnieniami o Ordzie, ale także o Wilnie sprzed lat, podzielą się osoby, które dobrze go znały. Będą to oczywiście Polacy, osoby bardzo zasłużone dla naszej społeczności, które Ordę poznały jako bardzo młodzi ludzie, członkowie zespołów, które współtworzył czy studenci. Będą to także Litwini, bo nie możemy zapominać o tym, że mimo szykan ze strony komunistycznych władz Orda, jako świetnie wykształcony historyk, znający doskonale zasoby wileńskich archiwów, stał się dla młodego pokolenia litewskich badaczy pomostem pomiędzy historią WKL a współczesną Litwą – opowiada.
– Oprócz jego pasji naukowej na szczególną uwagę zasługuje też niezłomność jego charakteru i zasad etycznych. Niemal całe życie Orda konfrontował się z autorytaryzmem bądź totalitaryzmami. W tak trudnych czasach potrafił zawsze obronić swoją niezależność, działać zgodnie z nakazami sumienia, choć płacił za to ogromną cenę – zaznacza Ilona Lewandowska.
Film o Jerzym Ordzie będzie realizowany w ciągu najbliższych miesięcy, a jego premiera przewidziana jest na jesień tego roku.
Czytaj więcej: „Patrol ułański”: Szlak żołnierski grobami znaczony (4)
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 22 (65) 03-10/06/2022