Podczas ostatniego posiedzenia Rady Samorządu w dniu 12 października został przyjęty akt prawny, określający formy wsparcia dla przyszłych lekarzy specjalistów. Ma on na celu zachęcenie lekarzy do podjęcia pracy w placówkach rejonu. Katastrofalny brak lekarzy dotyczy całej Litwy, ale w rejonach jest on szczególnie dotkliwy.
Palący brak specjalistów
— Brakuje nam wielu lekarzy. Chodzi tu nie tylko o tych specjalistów, których brakuje już teraz, ale także o tych, których zabraknie w najbliższej przyszłości. Nie jest tajemnicą, że wiek emerytalny naszych lekarzy jest jednym z najwyższych w kraju — ubolewa Grzegorz Jurgo, zastępca dyrektora administracji Samorządu Rejonu Solecznickiego.
Jak mówi w rozmowie z „Kurierem Wileńskim”, w rejonie brakuje przede wszystkim lekarzy rodzinnych, internistów, jak również neurologów, kardiologów, oftalmologów i innych specjalistów.
— Wielu lekarzy dojeżdża do Solecznik z Wilna, dlatego od ponad roku samorząd kompensuje koszty przybycia lekarzy do miejsca pracy, ale, jak widzimy, to nie wystarcza — podkreśla Grzegorz Jurgo. — Na ostatniej radzie samorządu przyjęto decyzję o sposobach uatrakcyjnienia warunków pracy dla medyków. Dotyczy to pewnych świadczeń dla lekarzy czy też rezydentów, którzy zawarliby nową umowę o pracę w placówkach medycznych naszego rejonu.
Potrójna zachęta
Mowa jest o trzech formach wsparcia. Pierwsza z nich to dodatek do wynagrodzenia, czyli świadczenie dla lekarza w wysokości 12 tys. rocznie, pod warunkiem, że lekarz zobowiązuje się pracować w Solecznikach co najmniej 3 lata. W ciągu pięciu lat dawałoby to łączną sumę 60 tys. euro do ręki. Świadczenie byłoby przyznawane lekarzowi specjaliście niezależnie od wieku.
Druga oferta to stypendia dla lekarzy rezydentów. To narzędzie motywacyjne dotyczy lekarzy rezydentów i będzie wypłacane zgodnie z szacunkami studiów rezydencyjnych. Specjalista, który podpisałby umowę z Samorządem Rejonu Solecznickiego, zobowiązywałby się do pracy w dowolnej placówce opieki zdrowotnej w obrębie rejonu solecznickiego (w Solecznikach lub w Ejszyszkach, Jaszunach czy Turgielach) przez co najmniej 6 lat, pracując z co najmniej jednym pełnoetatowym obciążeniem pracą. Jeżeli z powodu pewnych uzasadnionych okoliczności nie mógłby pracować (urlop macierzyński, urlop rodzicielski), okres ten zostałby odpowiednio wydłużony.
Trzecią formą zachęty dla lekarzy jest bezpłatnie udostępniane mieszkanie służbowe.
— Na razie mamy przygotowane jedno mieszkanie, trwają prace, aby udostępnić kolejne. Jeżeli będzie popyt na więcej mieszkań, będziemy to rozważali — zapowiada Grzegorz Jurgo.
Czytaj więcej: Dramatyczna sytuacja w solecznickim szpitalu
Bliskowzroczna polityka państwa
— Wszyscy odczuwamy skutki bliskowzrocznej, niekonsekwentnej polityki zdrowotnej państwa i porzucenia na pastwę losu mniejszych ośrodków. Nie jest tajemnicą, że średnie zarobki pracowników rejonowych szpitali są mniejsze niż pracowników regionalnych, republikańskich szpitali. Jest to nienormalna sytuacja, ponieważ każdy chce pracować i otrzymywać za pracę odpowiednie wynagrodzenie — wskazuje w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Zbigniew Siemienowicz, który od 2003 r. kieruje szpitalem w Solecznikach.
— Jedną z najważniejszych przyczyn tych problemów jest polityka kadrowa, która doprowadziła do braku lekarzy. Kiedyś po ukończeniu studiów lekarz musiał odpracować 3 lata w szpitalu i tak zasilano grono medyków. Stwarzano normalne warunki do pracy, lekarze zostawali w placówkach. Natomiast teraz w ciągu ostatnich 15 lat, kiedy możemy podróżować i wybierać pracę w dowolnym miejscu, wielu lekarzy wyjeżdża za granicę. W obecnym systemie młody człowiek wybiera atrakcyjniejsze możliwości, np. pracę za granicą, gdzie zarabia 3–4 razy więcej, lub pracę w prywatnej placówce opieki zdrowotnej w dużym mieście — tłumaczy dyrektor.
Rejony walczą o lekarzy
Jak mówi, w tej chwili w szpitalu w Solecznikach najbardziej brakuje lekarzy internistów. Jeżeli zdecydują się przejść na emeryturę, bez nich nie będzie mógł funkcjonować oddział terapii.
— Rozmawiałem z młodymi ludźmi, którzy są na internie w Wilnie czy Kownie, wolą oni wybierać prywatne placówki, szpitale republikańskie, niektórzy wyjeżdżają za granicę. Rejonowy ośrodek zdrowia nie jest dla nich atrakcyjny. Oferowaliśmy 3 tys. euro za etat dla internisty, ale nie było chętnych — ubolewa dyrektor szpitala.
— Połowa lekarzy przyjeżdża do nas z Wilna. Żeby ich zachęcić, musimy zaproponować warunki atrakcyjniejsze niż w stolicy i zwrócić koszty za drogę — podkreśla.
Jak zauważa, jest to słuszna decyzja, żeby do wynagrodzenia lekarza dodać tysiąc euro, dać mu mieszkanie. O takich warunkach można tylko pomarzyć.
— Jeden z lekarzy powiedział mi, że w innym rejonie zaoferowano mu lepsze warunki pracy. Więc oferuję więcej, niż płacą gdzie indziej. Tak „wydzieramy” pomiędzy sobą specjalistów. Wiadomo, im mniej jest specjalistów, tym drożej kosztują — mówi Zbigniew Siemienowicz.
Czytaj więcej: Paniki nie ma, ale jest niepokój
„Małe miasteczka mają swój urok”
Czy proponowane środki zachęty będą efektywne? Czy rozmawia się bezpośrednio z młodzieżą z rejonu solecznickiego, która ukończyła studia medyczne?
— Staramy się podtrzymywać ten kontakt z młodzieżą, również dyrektorzy placówek medycznych upominają się o tych lekarzy. Chcemy, żeby każda młoda osoba z rejonu po studiach wróciła tutaj do pracy. Ale wiadomo, każdy młody specjalista marzy o pracy w jakimś większym centrum medycznym w wielkim mieście, gdzie mógłby dalej się kształcić. To problem nie tylko Solecznik, ale też innych mniejszych miejscowości. Nie jest ich łatwo zachęcić. Ale w naszym przypadku atrakcyjne jest chociażby to, że od Wilna dzieli nas tylko 40 km, a małe miasteczka też mają swój urok. Zwłaszcza że mamy zapewnioną całą infrastrukturę do zamieszkania. Mamy nadzieję, że nasza oferta pomoże nam przyciągnąć młode osoby — spodziewa się Grzegorz Jurgo.