W miarę, jak żywność drożeje, sklepy uciekają się do wszelkiego rodzaju pokus skierowanych do klientów. Niektóre zaczęły stosować więcej „akcji” i obniżać ceny. Jednak niektórzy kupujący twierdzą, że nie ufają już handlowcom i nawet promocje nie chronią ich przed wysokimi cenami.
— Teraz do sklepu przychodzimy jak na wystawę, żeby się rozejrzeć. Albo jak na… polowanie, żeby węszyć, gdzie naprawdę są niższe ceny. I serdecznie radzimy — patrzcie nie tylko na duże, czerwone cyfry, ale i na te małe — cenę za kilogram! Tyle już razy zostaliśmy wprowadzeni w błąd, ponieważ inne towary i bez obniżki były po prostu tańsze — opowiada młode małżeństwo z Wilna.
KIEŁBASA OD SZURIKA
Obecnie sklepy spożywcze dosłownie walczą do upadłego o kurczącą się bazę klientów.
„Ze względu na chęć konkurowania niektóre produkty są sprzedawane nawet po kosztach własnych, a może nawet poniżej. Tutaj być może jedyną obawą jest to, że sieci handlowe idą tą samą drogą, co kultowy Szurik. Dodajesz pigułki na uśpienie psa, a pies ukradkiem je wypluwa. Na pocieszenie klientów możemy dodać, że dwie z pięciu sieci handlowych zaczęły na poważne konkurować o konsumentów” — tak komentuje sytuację Arūnas Vizickas, założyciel i szef porównywarki cen Pricer.lt.
MINĘŁO „Z RZĘDU”
Sieci handlowe nie ukrywają, że klienci nie kupują już wszystkiego „z rzędu”. „Większość klientów, ponad 60 proc., planuje zakupy, a około 30 proc. wybiera tylko najbardziej potrzebne produkty. Kupujący stali się bardziej racjonalni, nawet 82 proc. klientów wskazuje, że częściej wybiera te produkty, na które wskazują zniżki” — komentuje Tomas Bašarovas, prasowy przedstawiciel Maximy.
Mimo to niektórzy handlowcy twierdzą, że na razie jeszcze ludzie kupują ulubione produkty, ale w mniejszych ilościach. Spadek sprzedaży widoczny jest w dwóch grupach towarów. To orzechy są obecnie szczególnie drogie i… wyroby tytoniowe. Przemyt nadal kwitnie?
MATERACYK DZIECKU
Wspomniana powyżej młoda para z Wilna niedawno była w Polsce, gdzie pozytywnie ich zaskoczyły ceny towarów, szczególnie tych spożywczych, ale nie tylko: „Na przykład teraz szukamy materacyka dla dziecka. Znaleźliśmy włoski, który na Litwie kosztuje 105 euro, a w Polsce ten sam model o takich samych wymiarach jest za pół ceny, tj. 49 euro. Materac jest włoski, a nie polski, Polacy po prostu sprzedają go tak jak i Litwini”.
Czytaj więcej: Czy zakupy w Polsce mają wpływ na gospodarkę Litwy?
NIE TYLKO VAT…
Na atrakcyjność wyjazdowych zakupów w Polsce wpływ ma nie tylko zerowy lub zniżkowy VAT na podstawowe produkty żywnościowe. Algirdas Bartkus, wykładowca Uniwersytetu Wileńskiego, ekonomista wskazuje przede wszystkim na wielkość rynku. „Często dostawcy, jeśli reprezentują duży rynek, taki jak Niemcy, dostają dobre oferty cenowe od producentów. Zarobisz i sprzedasz dużą ilość towaru — wtedy sam producent zaoferuje towar po niższej cenie. A ci, którzy reprezentują mniejsze rynki, jak Litwa, nie dostają tak dobrych ofert”.
Innym, bardzo ważnym aspektem jest wielkość powierzchni handlowych przypadających na jednego mieszkańca. „Gdybyśmy porównali liczbę metrów kwadratowych powierzchni handlowej przypadającej na mieszkańca na Litwie i w Niemczech czy we Włoszech, to zobaczylibyśmy, że byłoby ich prawie dwa razy więcej niż w Niemczech i półtora razy więcej niż we Włoszech” — tłumaczy ekonomista.
„Mamy wyższe koszty stałe związane z utrzymaniem lokalu, czynszem itp. To też musi być wliczone w ostateczną cenę produktu” — podsumowuje Algirdas Bartkus.
Czytaj więcej: Skok cen w e-sklepach — opłaty za dostawę i większy koszyk zamówień