Podstawowym celem funkcjonowania Muzeum Pamięci Sybiru jest upowszechnianie wiedzy związanej z tematyka deportacji i losów Polaków na Sybirze. Na wstępie warto zwrócić uwagę na samą nazwę placówki w Białymstoku.
– Generalnie staramy się mówić o Sybirze, a nie o Syberii. W języku rosyjskim to jedno i to samo. Natomiast w języku polskim to są dwa różne słowa. Syberia to kraina geograficzna, trzeba przejechać Ural, aby się tam znaleźć. Z kolei Sybirem w Polsce, już od XIX w., nazywa się wszystkie tereny na Wschodzie, dokąd zsyłano Polaków. Jeśli Polaków karnie zsyłano pod Ural, w okolice Moskwy lub Kazachstanu, to geograficznie to nie była Syberia. Natomiast Polacy to wszystko określają Sybirem. Sybir nie jest dla nas pojęciem geograficznym, tylko bardziej historyczno-emocjonalno-martyrologicznym – tłumaczy w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” dr Marcin Zwolski, kierownik działu naukowego Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku.
Kilka fal deportacji
Nadal trudno oszacować, ilu Polaków zostało zesłanych w głąb Rosji. Nawet jeśli chcemy się ograniczyć do wieku XX.
– Najczęściej w kontekście deportacji na Wschód mówimy o czterech wielkich deportacjach w latach 1940–1941. Tutaj dysponujemy konkretną liczbą, to było ok. 330 tys. obywateli polskich. Nie mówimy o narodowości polskiej, tylko o obywatelach, gdyż na Kresach Wschodnich, skąd dokonywano deportacji, Polacy stanowili blisko 40 proc. ludności. Poza tym mieliśmy tam: Ukraińców, Białorusinów, Litwinów, Żydów, Niemców, Rosjan. Wszyscy byli wywożeni. Pamiętamy jednak, że już w latach 20. i 30. Polacy zamieszkali w Związku Sowieckim byli deportowani do Kazachstanu, na lub za Ural. Tutaj bardzo trudno o precyzyjne dane, ale przypuszczalnie to było od 70 do 100 tys. osób. Szczególnie w roku 1936, kiedy odbyła się największa deportacja do Kazachstanu, która objęła ludność polską zamieszkującą ZSRS. Kolejna fala przyszła w 1944 r. Kiedy Armia Czerwona ponownie wróciła na ziemie polskie, to znów zaczęły się wywózki. Mówi się, że w latach 1944–1945 na Wschód ponownie zostało deportowanych od kilkudziesięciu do 100 tys. osób. Jeśli dodamy do tego deportacje z późnych lat 40. i początku 50. – chodzi o deportacje z Litwy i Białorusi, gdzie również mieszkali Polacy – to trudno tu mówić o liczbach, w jakiś sposób narodowości rozmywały się między sobą, a czasem dokumentacja sowiecka po prostu tej narodowości nie podawała. Niemniej możemy mówić o kolejnych tysiącach Polaków deportowanych na Wschód. Kiedy to wszystko zsumujemy, to na pewno możemy mówić o liczbie 500 tys., jeśli nie więcej – wyjaśnia zawiłości wokół liczby Polaków zesłanych na Sybir historyk.
Czytaj więcej: Polacy na Sybir – 82 lata od pierwszej masowej deportacji
Osoby i ich historie
Większość ekspozycji w muzeum dotyczy okresu lat 30.–40. XX w. – Po prostu takie jest zapotrzebowanie i zainteresowanie społeczne. Nadal żyją sybiracy, którzy pamiętają tamte wydarzenia. Nie zapominamy jednak też o zesłaniach wcześniejszych i o późniejszych – podkreśla dr Zwolski.
Przykładowo z ekspozycji można się dowiedzieć o losach Polaków, którzy trafiali na Syberię już w XVI w. – W czasie wojen moskiewskich żołnierze Stefana Batorego, którzy dostawali się do niewoli rosyjskiej, często przymusowo byli wcielani do oddziałów, które podbijały Syberię. To są pierwsze momenty, kiedy Polacy w sposób karny, a nie z własnej woli trafiają na Syberię. Oczywiście to są wątki, które w muzeum sygnalizujemy tylko fragmentarycznie – dodaje historyk.
Muzeum nie skupia się tylko na samych wywózkach. Opowiada też o osobach i ich historiach, które wracały z zesłania. – To jest historia, która cały czas się ciągnie. Mówimy też o losach Polaków, którzy nie wrócili. Np. zostali na terytorium dzisiejszej Rosji lub Kazachstanu – zaznacza przedstawiciel placówki.
Zdaniem historyka trudno powiedzieć, dlaczego część Polaków postanowiła nie wracać do ojczyzny lub do Polski. – Każda historia jest indywidualna. Pamiętajmy, że kiedy ze względów politycznych można było wracać, to nie było tak, że wszyscy mogli wrócić. Zarówno amnestia z 1941 r., jak i umowa repatriacyjna z 1945 r. nie objęły wszystkich wywiezionych. Te akty jasno określały, że mogą wracać tylko osoby posiadające obywatelstwo polskie oraz narodowość polską lub żydowską. Inne mniejszości tego prawa nie zyskały. Pojawił się problem, kto ma prawo wracać, jeśli ktoś zawarł w międzyczasie związek małżeński. Czy rodzinę trzeba rozdzielać, czy jednak można zabrać małżonka i dzieci. Dlatego podpisano wiele dodatkowych umów. Na przykład osoby, które wstąpiły do armii Berlinga, miały więcej możliwości. Mogły zabrać swoje rodziny – zaznacza pracownik muzeum.
Poza tym, jeśli chodzi o Polaków z Litwy, Białorusi lub Ukrainy, to oni bardzo często nie mogli wrócić „do domu”, tylko „wyjechać z Polski”. Tam byli osiedlani na ziemiach poniemieckich.
Czytaj więcej: Jak opanować niepokój wywołany wojną? Psychiatra: „Nie wstydźmy się strachu, ale nie ulegajmy”
Misja ośrodka i kontakty z Litwą
Muzeum Pamięci Sybiru nie tylko prezentuje wystawę poświęconą wywózkom, ale prowadzi też działaność naukową.
– Pełnimy funkcję ośrodka badawczego. Dla muzeum to nigdy nie jest działalność podstawową. Stąd nie mamy zbyt dużych środków, osobowych i innych, na badania. Staramy się podchodzić do sprawy w sposób nieco inny – jesteśmy centrum, wokół którego może się skupić grupa osób zainteresowanych tematem. Wydajemy periodyki popularyzatorskie. Prowadzimy portal internetowy, z którym wiążemy duże nadzieje. Do współpracy przy portalu udało się nam zaprosić wiele znanych osób w środowisku, nie tylko w naukowym lub historycznym, ale także podróżniczym, reporterskim lub dziennikarskim. Publikujemy podcasty, reportaże związane z historią Syberii. Było dla nas zaskoczeniem, że mamy czytelników nie tylko z Polski. Jeszcze nie reklamowaliśmy się poza granicami Polski, a w tej chwili ok. 30 proc. użytkowników pochodzi z zagranicy, z różnych krajów i kontynentów – chwali się dr Zwolski.
Muzeum prowadzi współpracę z podobnymi placówkami w innych krajach. Nasz rozmówca zaznacza, że muzeum utrzymuje bardzo dobre kontakty z Centrum Badania Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy.
– Szef Centrum Arūnas Bubnys bardzo często nas odwiedza. Jesteśmy w stałym kontakcie. Dzięki temu czasem podejmujemy wspólne inicjatywy. Przedstawiciele Centrum odwiedzają nasze konferencje, my również czasem zjawiamy się w Wilnie. Dyskutujemy nad wspólnym wydarzeniem 23 sierpnia, czyli rocznicy paktu Ribbentrop-Mołotow. Kilka lat temu zainicjowaliśmy „Peleton Pamięci”, który jeździł 17 września, w rocznicę inwazji ZSRS, ale w ubiegłym roku zdecydowaliśmy, że lepszą datą będzie 23 sierpnia, bo jest to data charakterystyczna nie tylko dla Polski, ale łączy też doświadczenia litewskie, łotewskie, estońskie, rumuńskie i ukraińskie. Można powiedzieć, że jest to data, która decydowała o losach całej Europy Środkowo-Wschodniej – przyznaje dr Zwolski. W tym roku są planowane wspólne polsko-litewskie obchody rocznicy podpisania paktu.
Oficjalnie Muzeum Pamięci Sybiru powstało 1 stycznia 2017 r. jako samorządowa instytucja kultury miasta Białegostoku. Natomiast do nowej siedziby muzeum zaprosiło zwiedzających 17 września 2021 r., w rocznicę agresji sowieckiej na Polskę. Muzeum Pamięci Sybiru jest jedyną placówką w Polsce całkowicie poświęconą ludziom, którzy od czasów nowożytnych do połowy XX w. byli zsyłani w głąb Rosji i deportowani do Związku Sowieckiego. „Nasza opowieść w płynny sposób łączy narrację historyków ze wspomnieniami uczestników i świadków zdarzeń. Ukazujemy dramatyczne emocje ukryte w zwykłych na pozór przedmiotach, a równocześnie przenosimy zwiedzających w całkowicie wirtualną przestrzeń Sybiru” – można przeczytać na stronie muzeum.
Czytaj więcej: Nie wolno zapomnieć. Wywózki na Sybir. Maria Radczenko
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 18(52) 06-12/05/2023