Więcej

    Ukraińska rzeczywistość przeczy stereotypom

    6000 km w ciągu tygodnia – to droga, jaką pokonał reporter „Kuriera Wileńskiego” wraz z przedstawicielami Centrum Analizy Ryzyk Regionalnych, pozarządowej organizacji ukraińskiej, żeby poznać z bliska sytuację w miejscowościach przyfrontowych ogarniętej wojną Ukrainy. Czytelnikom przedstawiamy siódmy tekst z cyklu, podsumowujący podróż i przywołujący wrażenia, na które nie znalazło się miejsce gdzie indziej.

    Czytaj również...

    Usługa cyfrowa Diia, obejmująca zarówno aplikacje na smartfony, jak i cały serwis obsługi e-rządu, została zaprezentowana w 2019 r., zaś w 2021 r. Ukraina była jednym z pierwszych państw, które zrównały dokumenty cyfrowe z papierowymi. Usługa, z której wielu Ukraińców wyrażało dumę podczas naszej podróży, pozwala na noszenie w smartfonach ponad 50 rodzajów dokumentów, które można sprawdzić zarówno przez internet, jak i bez dostępu do sieci: prawo jazdy, paszport, dowód osobisty, ubezpieczenie, dokumenty własności i inne.
    Jak się okazało po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji, posiadanie takiego systemu okazało się dla Ukraińców prawdziwym błogosławieństwem, pozwalającym na zmniejszenie chaosu i niepewności. Z drugiej strony historia zrobienia kopii zapasowych systemu i ich ewakuacja do Europy w pierwszych dniach wojny stanie się zapewne w przyszłości inspiracją dla niejednego filmu akcji czy dreszczowca.

    Czytaj więcej: Ukraińskie dzieci uratowane z deportacji wymagają pomocy psychologicznej

    Infrastruktura


    Ukraińskie drogi, którymi tak nas zawsze straszono, okazały się nie takie straszne. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że drogi o znaczeniu krajowym, łączące centra obwodów, jakością nawierzchni obecnie przewyższają te litewskie. Są węższe – na trasie Lwów–Dniepr, którą pokonywałem, dominował układ 2+1, czyli dwa pasy w jednym kierunku i jeden w drugim. Nie jest to autostrada, ograniczenie prędkości wynosi 90 km/h, ale jedzie się wcale komfortowo. Wyjątek stanowiła droga Mikołajów–Chersoń, która na skutek rosyjskiej okupacji Chersonia była w znacznie gorszym stanie.
    Drogi gminne to inna sprawa, na pewno by im nie zaszkodził remont czy nawet przebudowa – zupełnie jak u nas. W miastach ruch jest raczej lepiej zorganizowany niż w Wilnie, jakość nawierzchni dróg podobna, chociaż przed szczytem NATO i u nas się poprawi.

    Korupcja


    Trudno nie poruszyć tego tematu, skoro przed wojną było to pierwsze skojarzenie, które wysuwano na wspomnienie Ukrainy. Krążyło wszak mnóstwo opowieści o domagających się łapówek milicjantach czy o potrzebie „posmarowania” każdemu urzędnikowi na każdym szczeblu za każdą procedurę, której wykonanie było jego bezpośrednim obowiązkiem. Po rozpoczęciu rosyjskiej agresji temat zgasł. Jak jest w rzeczywistości?
    Korupcję zasadniczo można podzielić na dwa rodzaje: pospolitą i wysoką. Pospolita – to taka powszednia, jak właśnie milicjant domagający się łapówki czy urzędnik, który inaczej nie rozwiąże problemu, z jakim przychodzi petent. Zazwyczaj dochodzi tutaj do transferów gotówkowych we względnie małych kwotach.
    Korupcja wysoka to różne ustawianie przetargów, załatwianie korzystnych dla określonej grupy interesów czy nawet konkretnej osoby ustaw, nieuczciwa prywatyzacja majątku państwowego po zaniżonych cenach itd. Tu rzadko rozliczenia odbywają się w gotówce, kwoty sięgają setek tysięcy lub milionów euro, nietrudno też się domyślić, że ta forma korupcji jest zazwyczaj zarówno niedostępna, jak i niedostrzegalna dla zwykłych śmiertelników.
    Trochę liczyłem na to, że uda mi się przejawy korupcji zaobserwować, ale pod tym względem moje oczekiwania zostały zawiedzione. Policja zatrzymała nasz samochód za przekroczenie prędkości. Pierwsze pytanie – na widok litewskich numerów rejestracyjnych zadane po angielsku – i radość funkcjonariusza, kiedy mówię, że rozumiem ukraiński.
    Pokazuje radar, pyta, czy rozumiem, że przekroczyłem prędkość. Sprawdza dokumenty i informuje, że mandat wynosi 380 hrywien (ok. 9 euro). Chcę zapłacić gotówką i mieć problem z głowy – ale nie ma takiej możliwości. Albo płatne kartą, albo pokażą mi drogę do opłatomatu (taki terminal, w którym można zapłacić rachunki, wpłacić pieniądze na konto itd.); policjanci nie mają prawa rozliczać się gotówką. Wychodzę z samochodu, policjant na masce radiowozu kładzie terminal płatniczy, do którego przykładam kartę, a urządzenie od razu drukuje w dwóch egzemplarzach paragon, zarazem będący potwierdzeniem wystawienia i opłacenia mandatu. Wszystko jest filmowane z kamery w radiowozie oraz kamer na kamizelkach policjantów. Cały proces – od zatrzymania do ruszenia przeze mnie w dalszą drogę – trwa ok. 4 minut. Targowanie się ws. łapówki pewnie by zajęło dłużej.
    Pospolitą korupcję w urzędach eliminują Diia (dzięki cyfryzacji jeszcze przed wojną zmniejszyło się o 10 proc. zatrudnienie urzędników) oraz wojna. Obywatele Ukrainy postrzegają korupcję jako element „russkiego miru”, przeciw któremu walczą, a teraz są jeszcze uzbrojeni, więc ci, którzy mogą żądać łapówek, raczej tego unikają – tak wynika z naszych rozmów.
    Co się tyczy wysokiej korupcji, to z jednej strony wszyscy pilnują wszystkich, zwłaszcza jeśli chodzi o środki pomocowe z UE i USA. Panuje świadomość, że pomoc ta może się skończyć wraz z pojawieniem się złodziejstwa. Z drugiej – nadal ujawniają się różne wewnętrzne układy: tu sędzia próbuje uniknąć odpowiedzialności po śmiertelnym potrąceniu żołnierza, tam deweloper usiłuje zlikwidować i zabudować apartamentowcami park krajobrazowy w Swidowcu.

    Czytaj więcej: Donbas walczy

    Chersoń

    Po wyzwoleniu przez siły ukraińskie Chersonia 11 listopada 2022 r. miasto to nieco odżyło, stając się żywym muzeum „russkiego miru” – z wysadzonymi budynkami, pozostawionymi przez rosyjskich okupantów katowniami i minami, obrabowanymi świątyniami i zaledwie połową przedwojennych mieszkańców. Korespondenci wojenni stali się – jak ich nazywali miejscowi – swoistą „mniejszością narodową” w mieście, z własnymi zwyczajami, miejscami spotkań.
    Tego wszystkiego już nie ma, znalazło się pod wodą, uwolnioną po wysadzeniu przez rosyjskich ludobójców tamy w Nowej Kachowce. 18 mld ton wody pokryło przede wszystkim tereny znajdujące się pod rosyjską okupacją, co w obliczu ukraińskiej kontrofensywy jest wygodnym sposobem zarówno na jej spowolnienie, jak i na ukrycie śladów „russkiego miru” – wzburzona woda zmyje katownie i masowe groby, a Morze Czarne będzie wyrzucało kości gdzieś na plażach w Turcji i Bułgarii, gdzie wciąż się bawią rosyjscy turyści…
    Być może ukraińska kontrofensywa odepchnie rosyjskich zbirów na tyle daleko, że nie będą ostrzeliwać ewakuowanych mieszkańców ani przeszkadzać w odbudowie Chersonia. Wtedy miasto będzie cieszyć turystów swoim łagodnym klimatem, pięknymi wiosnami, a w kawiarni „Kot na Dachu” znów będą się spotykać miejscowe „autorytety”. Czy będzie jak przed wojną? Czy ostanie się w miejskim parku dąb – pomnik przyrody – który przetrwał kilkaset lat dziejowych zawieruch i nawet niemiecką okupację?


    Fot. Rajmund Klonowski


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 24(70) 17-23/06/2023

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Patronka Trójmorza

    Nasza część świata rzadko miała okazję odgrywania roli decydującej o kształcie dziejów; często zaś była terenem cudzych bitew i rozgrywania obcych interesów. Obecnie jedną z prób odmienienia tego stanu rzeczy jest Inicjatywa Trójmorza, która ma pośród swoich celów także...

    Współczesne, małe Katynie

    Zbrodnia katyńska ma dla narodu polskiego charakter szczególny, wręcz definiujący nasz stosunek ze światem. Przede wszystkim z racji na kłamstwo katyńskie, czyli trwający aż do odzyskania niepodległości zakaz poruszania tematu zbrodni. Przez pół wieku bliscy zamordowanych nie mogli o...

    Nie dajmy się zmęczyć

    Od początku inwazji rosyjskiej na Ukrainę pojawia się dużo głosów osób „zatroskanych” o pokój. Nawołują oni do poszukiwania „kompromisu”, podnoszą argument, że „przecież i tak trzeba będzie podpisać pokój”, zaś dostarczanie broni Ukrainie, ich zdaniem, tylko przedłuża cierpienie ludności...

    Źle położone akcenty

    Pomysły na to, by „ujednolicić” we wszystkich szkołach język nauczania, nie są niczym nowym. Urzędnicy resortu oświaty – który chyba bardziej należałoby nazywać ministerstwem uporczywego reformowania oświaty – których dynastyczna ciągłość zdaje się sięgać roku 1940, powinni mieć tego...