W ogniu tonąć zaczęła grecka wyspa Rodos, Korfu, zagrożona jest Kreta. Jak opowiada jedna z polskich turystek, „musiała wchodzić z dziećmi do morza, żeby czekać na ewakuację, bo na plaży już było za gorąco”. Litewscy turyści również dzielą się podobnymi historiami. Tymczasem płonie też Sycylia, a ogień zbliża się do chorwackiego, Dubrownika. Turyści z Litwy, według m.in. biura podróży Novaturas, „są bezpieczni”.
Według danych 26 lipca, we Włoszech pożary i burze pochłonęły 5 istnień, a w Grecji w pożarach zginęły 3 osoby, rozbił się jeden samolot. W gaszeniu pożaru biorą udział także litewscy strażacy.
Ewakuacja z Rodos była największą w historii Grecji. Przed płomieniami uciekało ok. 30 tys. osób. Policja przetransportowała 16 tys. osób drogą lądową i 3 tys. drogą morską, a inni musieli opuścić obszar własnymi środkami. Turystów i mieszkańców zakwaterowano w siłowniach, szkołach i hotelowych centrach konferencyjnych. Strażacy walczyli z ogniem przez około tydzień, a Grecję nękała jedna z najdłuższych fal upałów w ostatnich latach, gdzie temperatury dochodziły nawet do 45 stopni Celsjusza.
Z pożarami walczy też Sycylia. Tam ogień rządzi się w co najmniej 86 miejscach, a najgorzej jest w regionie Palermo. Zginęły co najmniej trzy osoby, lotnisko należało zamknąć.
Ogień nęka też Chorwację. Tam sprawa zaczęła się komplikować, gdy ogień doprowadził do detonacji min, które zostały po wojnie końca XX wieku. Żywioł zbliża się do Dubrowniku, obleganego przez turystów miasta. Póki co ewakuowano ledwie 80 osób i tysiąc zwierząt, ale wszystko wskazuje na to, że to nie koniec kłopotów.
Prawdziwy dramat ma być jeszcze przed nami. Wstępne prognozy na resztę lata mówią o ryzyku burz i powodzi. Niektóre media ostrzegają przed „armagedonem”, jednak jest to ocenia przesadzona — po prostu będzie trudno, ale do anihilacji gatunku ludzkiego raczej nie dojdzie. W Polsce i na Litwie, choć pożary mają miejsce, to sytuacja nie jest dramatyczna.
Czytaj więcej: Nadciąga widmo suszy: zagrożenie dla plonów i ryzyko pożarów
Opr. A. Klonowski