Justyna Giedrojć: Jak odebrał Pan nominację do tytułu „Polak Roku”?
Łukasz Kamiński: Było to dla mnie wielkim, przyjemnym zaskoczeniem, powiem szczerze. Dziękuję Czytelnikom „Kuriera Wileńskiego” i kapitule za tę zaszczytną nominację. Odbieram ją jako nominację nie tyle dla mnie, co dla aktywnej polskiej młodzieży na Litwie. Cieszę się, że jesteśmy dostrzegani. To motywuje do działania na rzecz polskości. Nie jest ważne, czy wygram w konkursie, czy nie. Jestem dumny, że znalazłem się wśród tak zaszczytnych osób na liście finalistów do tytułu „Polak Roku”.
Czytaj więcej: Plebiscyt „Polak Roku 2023”: kapituła wyłoniła finalistów
Co znaczy dla Pana być Polakiem?
Często mówię, szczególnie dla znajomych z zagranicy, że jestem Polakiem z Wilna. Jest to moim zdaniem wartość dodana, Polak i jeszcze coś ponadto. Zawsze lubiłem język polski, lubiłem pisać dyktanda, czytać książki. Interesuje mnie to, co dzieje się na polskiej scenie muzycznej, kilka razy do roku jeżdżę do Polski na koncerty. Bliska mi jest sztuka polska. Pamiętam, jak w 2017 r. byłem z tatą w Kielcach. Było to tuż przed obchodami 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę i Litwę. Oglądaliśmy spektakl multimedialny „Wódz”. Na tyle się wzruszyłem, że popłakałem się podczas przedstawienia. Powiedziałem wtedy: „Tato, dziękuję, że jesteśmy Polakami”.
Znamy Pana przede wszystkim jako prowadzącego programy w telewizji TVP Wilno. Czym fascynuje praca w telewizji?
W telewizji pracuję aktualnie przy dwóch programach — „Detektyw Literka” i nowym, prowadzonym na żywo programie śniadaniowym „Wilno na dzień dobry”. Ważnym w kwestii pielęgnowania polskości, szczególnie wśród naszych najmłodszych widzów, jest program „Detektyw Literka”. Jeżeli chcemy na Litwie zachować polskość i poprawną polszczyznę, powinniśmy zadbać o czystość językową naszych dzieci. Ten program jest właśnie do nich skierowany. Analizujemy w nim najczęściej popełniane błędy i staramy się, żeby dzieci już od najmłodszych lat mówiły poprawnie. W nowym programie śniadaniowym poruszamy najprzeróżniejsze tematy. Oprócz tego, bardzo lubię programy transmitowane na żywo.
Czytaj więcej: TVP Wilno 3 lata razem
Jest Pan tancerzem w zespole „Wilia”, aktorem Polskiego Teatru „Studio”. Czy pracę aktora traktuje Pan poważnie?
Nie powiedziałbym, że taniec czy aktorstwo są moją pracą. W „Wilii” jestem od roku 2004, w następnym roku przypada więc okrągła data. Mam 27 lat, z których 20 związanych jest z zespołem. Cieszę się, że razem z „Wilią” mogłem w wielu krajach świata prezentować naszą kulturę — polską, wileńską, jak też litewską. Do Polskiego Teatru „Studio” zaprosiła mnie pani Lila Kiejzik. Pamiętam, jak zapytała, czy nie chciałbym zagrać w jednym ze spektakli. Tak właśnie dołączyłem do zespołu teatralnego. A propos, w naszej rodzinie reprezentuję trzecie już pokolenie związane z tym teatrem. Moja babcia Anna Grusznis, mama mojej mamy, grała w nim, gdy pani Janina Strużanowska dopiero założyła teatr. Następnie do teatru przyszła moja mama Krystyna. Opowiadała mi, m.in. o tym, jak grali w Teatrze na Pohulance spektakl „Labirynt” wg poezji Czesława Miłosza. Wykonała wtedy w spektaklu dwie piosenki do wierszy noblisty — „Piosenkę o porcelanie” i „Ogrody”. Muzykę do nich mama sama ułożyła. Po przedstawieniu Miłosz, który był obecny na sali, wyszedł na scenę, podszedł do niej i pocałował w policzek. Takie nasze rodzinne wspomnienia… Bardzo się cieszę, że na scenie teatru Studio miałem możliwość zaprezentowania monodramu „Kolega Mela Gibsona” w reżyserii Sławka Gaudyna. Było to spore wyzwanie, bo musiałem nauczyć się tekstu na 13 kartkach formatu A4. Na początku przyszłego roku jeszcze raz to zagram dla publiczności wileńskiej. Zapraszam serdecznie wszystkich, kto spektaklu jeszcze nie widział.
Czytaj więcej: Już dziś premiera filmowego „Kolegi Mela Gibsona”
Przez kilka lat pracował Pan jako rzecznik prasowy w Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie. Czego nauczyła Pana praca w hospicjum?
Wiedziałem o hospicjum, ale nigdy nie przypuszczałem, że będę tam pracował. We wrześniu 2020 r., akurat w rocznicę podyktowania Koronki do Miłosierdzia Bożego, służyłem do mszy świętej w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Była tam też siostra Michaela Rak. Przywitaliśmy się jak zwykle, a następnego dnia siostra dzwoni do mnie z propozycją pracy w hospicjum. Nie ukrywam, że była to dla mnie dosyć nieoczekiwana propozycja. Umówiliśmy się na rozmowę. Siostra Michaela zaproponowała pracę polegającą na kontaktach z mediami, promocją hospicjum. Robiłem wtedy magisterkę na Wydziale Komunikacji UW i musiałem zrobić projekt o komunikacji zewnętrznej jakiejkolwiek organizacji. Zbyt dużo znaków się zeszło i przyjąłem propozycję. Przepracowałem w hospicjum dokładnie trzy lata. Udało się dotrzeć do społeczności litewskiej, do naszych grup docelowych. Hospicjum szeroko zaistniało w mediach krajowych, a w tym roku po raz pierwszy trafiło na listę dziesięciu instytucji, które zebrały największe na Litwie kwoty przekazane organizacjom pożytku publicznego przez płatników podatku dochodowego od osób fizycznych.
Praca w hospicjum nauczyła mnie przede wszystkim pokory. Często wspominam pacjenta, który nadal tam przebywa. Martynas cierpi na stwardnienie zanikowe boczne i jest przykuty do łóżka. Ma specjalny komputer. Zamontowane jest w nim urządzenie, które śledzi jego źrenice… Czyta normalnie jak my, ale, ruszając oczami, Martynas może klikać myszką, pisać litery na klawiaturze. Pomagałem mu czasami uregulować monitor, bo powinien być ustawiony pod odpowiednim kątem. Raz na monitorze zobaczyłem napisane „ačiū, Lukai”, czyli „dziękuję, Łukaszu”. Wzruszyłem się do łez… Dla mnie to była drobnostka, a dla niego coś niezwykle ważnego, jedna z nielicznych możliwości kontaktu ze światem zewnętrznym. Nigdy tego nie zapomnę. Chociaż w hospicjum nie pracowałem bezpośrednio z chorymi, często wchodziłem na sale chorych, grałem na fortepianie dla najmłodszych pacjentów… Dotychczas mam przed oczami ich uśmiechy. W hospicjum już nie pracuję, ale udzieIam się jako wolontariusz.
Czytaj więcej: Dom, w którym panuje miłość, dobroć i nadzieja — 10 lat działalności wileńskiego hospicjum
Jakie są Pana plany na najbliższą przyszłość?
Rozpocząłem studia doktoranckie na Wydziale Komunikacji Uniwersytetu Wileńskiego. Ponadto wykładam na tej uczelni. Prowadzę wykłady dla studentów na temat kształcenia twórczości, natomiast od następnego semestru będą to public relations. Z kolei w Filii Uniwersytetu w Białymstoku w Wilnie wykładam komunikację społeczną. W mojej pracy doktorskiej zajmę się tematyką etniczności mniejszości narodowych na Litwie w erze kultury cyfrowej. Będę między innymi analizował, jak w dobie kultury cyfrowej, technologii, komunikacji za pośrednictwem komputerów i komórek Polacy na Litwie wykazują swoją etniczność, tożsamość narodową. Mam nadzieję, że moja praca będzie miała wymiar praktyczny, że będę mógł podać rekomendacje dla naszej społeczności, jak tę polskość zachować. I nie mówię tu tylko o tańcach w zespole folklorystycznym czy grze w polskim teatrze. Chcę badać m.in., jak kultura popularna przyczynia się do pielęgnowania tożsamości. Moim marzeniem jest, by młodzież na Wileńszczyźnie bardziej interesowała się tym, co się dzieje w Polsce w kulturze popularnej i nie tylko. To też jest przecież czynnikiem, który wpływa na tożsamość narodową. Chciałbym też, żeby bycie Polakiem było dla naszej młodzieży czymś w trendzie, czymś, z czego byliby dumni.
Co sprawia Panu radość w życiu?
Bardzo lubię kontakt z ludźmi i jednym ze sposobów na to jest prowadzenie imprez, zarówno prywatnych, jak też oficjalnych. Od 2017 r. profesjonalnie zajmuję się prowadzeniem koncertów, wesel, balów maturalnych, imprez urodzinowych i tematycznych. Zawsze stawiam na personalizacje tych świąt. Zależy mi, żeby goście nie tylko jedli i tańczyli. Dlatego wiele czasu poświęcam na przygotowanie się do każdej imprezy, zbieram informację o ludziach, oglądam zdjęcia. Staram się, by nie były to standardowe zabawy.
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, Nowy Rok. Czego by Pan życzył sobie i swoim bliskim z tej okazji?
Życzę sobie, rodzinie i Czytelnikom, żeby Pan, który przychodzi, obdarzył wszystkich potrzebnymi łaskami. Żebyśmy mieli czas na zatrzymanie się, refleksję oraz abyśmy spotykali na swojej drodze jak najwięcej dobrych i otwartych ludzi.