Dzień Armii Czerwonej, Dzień Armii Sowieckiej, Dzień Obrońcy Ojczyzny — święto ku czci rosyjskich, a wcześniej sowieckich sił zbrojnych, w ciągu ponad stuletniej historii, kilkakrotnie zmieniało swą nazwę. Sowiecka propaganda twierdziła, że w tym dniu nowo powstała Armia Czerwona stoczyła pierwsze zwycięskie potyczki z nacierającymi Niemcami. Później historycy obalili te twierdzenia, pisząc, że generalnie w tym dniu nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło.
Wprowadzenie historyczne
Luty 1918 r. dla bolszewików był miesiącem porażek na froncie, który zakończył się podpisaniem 3 marca Traktatu Brzeskiego z kajzerowskimi Niemcami oraz ich sojusznikami. Traktat w zasadzie był kapitulacją Rosji.
Mało tego — 23 lutego 1918 r. przewodniczący Rady Komisarzy Ludowych Władimir Lenin w „Prawdzie” opublikował artykuł „Wojna lub pokój”, w którym nawoływał do szybkiego podpisania pokoju z nacierającymi Niemcami. Oficjalnie święto zaczęto obchodzić od roku 1922. Co prawda jeszcze w latach 30-tych XX w. jeden z czołowych „czerwonych” dowódców z czasów wojny domowej Kliemient Woroszyłow mówił: „23 lutego ma przypadkowy charakter, który trudno wyjaśnić i nie jest powiązany z żadnymi datami historycznymi”.
— 23 lutego nie jest żadną szczególną datą historyczną. Wielu historyków o tym pisało. Tego dnia nie odnotowano żadnych zwycięstw czerwonej gwardii na froncie. Była raczej sytuacja odwrotna, że czerwone oddziały opuszczały swe pozycje na froncie — podkreślił w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Siergiej Kriwenko ze Stowarzyszenia Memoriał, które jest zabronione na terytorium Rosji.
Czytaj więcej: Apel w obronie Stowarzyszenia „Memoriał”
Mit i rzeczywistość
Kriwenko w Memoriale działa od 1988 r. Znaczną część swej działalności poświęcił problemom w rosyjskiej armii. Działał między innymi na rzecz wprowadzenia służby alternatywnej. Niejednokrotnie też publikował artykuły o przestępstwach i nadużyciach w rosyjskiej armii. Od kilku lat, podobnie jak wielu rosyjskich społeczników, znajduje się na emigracji.
— Mówiąc o rosyjskich siłach zbrojnych, musimy oddzielić mit od rzeczywistości. Jeszcze z początków ZSRS, czy nawet czasów carskich, kultywuje się mit, że jedną z podstaw Rosji jest jej armia. Ten mit cieszy się dużą popularnością w społeczeństwie. To pokazują różne sondaże i badania opinii publicznej. Mieszkańcy sądzą, że wojsko jest nie tylko podstawą państwa, ale również ich bezpieczeństwa. Dla nich nawet osobiste poczucie bezpieczeństwa jest powiązane z armią. Właśnie takie podejście stwarzało mnóstwo problemów i przeszkadzało w jej reformie. Mówiliśmy w ciągu 30 lat, że rosyjska armia powinna być zreformowana. Trzeba wyeliminować takie zjawisko jak „fala”. Trzeba wdrażać europejskie koncepcje wojskowe w myśl zasady, że wojskowy w pierwszej kolejności jest obywatelem, a dopiero później jest obywatelem noszącym mundur. Mówiliśmy, że wojskowy powinien mieć własne prawa i obowiązki. Niestety, to nie spotkało się ze zrozumieniem. Społeczeństwo sądziło, że ten zachodni model jest zamachem na samą istotę rosyjskiej armii. Obawiano się, że rola wojska zmniejszy się i to wpłynie na bezpieczeństwo państwa — opowiada o sytuacji w Rosji działacz społeczny.
„Putin absolutnie nie ufa swym żołnierzom”
Zdaniem rozmówcy, wojsko jest lustrzanym odbiciem obecnego rosyjskiego państwa i społeczeństwa.
— W teraźniejszym wojsku widzimy te same problemy, które dotyczą całego państwa. Takie jak: korupcja, brak dyscypliny, brak motywacji i brak zdolności w zarządzaniu, czyli coś, co musi cechować armię. To wszystko jeszcze bardziej uwidoczniło się na przykładzie pełnowymiarowej inwazji w Ukrainie. Jest czymś bardzo ważnym, że kiedy Putin 21 września 2022 r. podpisał dekret o mobilizacji, to jednym z punktów tego aktu był zakaz przejścia do rezerwy lub odmowy walki na froncie. To świadczy o tym, że Putin absolutnie nie ufa swym żołnierzom. Cały ten rzekomy patriotyzm jest mitem i fałszem. Teraz rosyjscy żołnierze walczą tylko ze strachu przed więzieniem. Za odmowę walczenia ludziom grozi teraz 10-11 lat więzienia. Z naszych danych wynika, że do ogłoszenia mobilizacji były pewne możliwości rezygnacji z walk na froncie. Kilka tysięcy żołnierzy złożyło odpowiednie podania. Teraz generalnie są niewolnikami, którzy są bezterminowo przywiązani do armii i muszą walczyć — tłumaczy sytuację nasz rozmówca.
Siergiej Kriwenko dodaje, że oprócz strachu ludzi w siłach zbrojnych trzymają wynagrodzenia, które są znacznie wyższe niż średnie statystyczne zarobki w Rosji.
Czytaj więcej: Pieniądze albo śmierć syna!
Zbrodnie wojenne
24 lutego mija druga rocznica rozpoczęcia pełnowymiarowej wojny w Ukrainie. Armia, podobnie jak kierownictwo polityczne Federacji Rosyjskiej, odpowiada za popełnione zbrodnie.
— Oczywiście, że odpowiedzialność spoczywa również na wojsku. Wszyscy najważniejsi wojskowi brali udział w planowaniu agresji. To po pierwsze. Po drugie, kierownictwo wojskowe wydawało rozkazy do atakowania obiektów cywilnych. To również klasyfikuje się jako zbrodnia wojenna. Po trzecie, bezpośrednie ataki na cywili, co już dokonywali wojskowi niższej rangi i co widzieliśmy w Buczy. Zresztą takich przypadków jest znacznie więcej. Te wszystkie działania są sprzeczne z prawem międzynarodowym, chociaż Rosja niejednokrotnie twierdziła, że trzyma się norm prawa międzynarodowego. W tym przypadku winę ponoszą ci żołnierze i oficerowie, którzy bezpośrednio strzelali do cywilów — oświadcza Siergiej Kriwenko.
Czytaj więcej: Ukraiński żołnierz dla „Kuriera”: „Przyszli mordować nasze dzieci, kobiety i starców. Nie żałuję ich, jestem żołnierzem”