Więcej

    Śladami Marii Stuart. Wrześniowa wyprawa do Szkocji

    Wspaniałe zamki i pałace, piękna przyroda, znakomita kuchnia, no i mężczyźni noszący kraciaste spódnice. Leżąca na północy Wielkiej Brytanii Szkocja to kraj, w którym nie brakuje także polskich śladów. Zamieszkuje go zresztą liczna społeczność emigrantów znad Wisły.

    Czytaj również...

    Wrzesień to doskonały moment na to, by wybrać się do Szkocji. Koniec lata i początek jesieni to wszak czas kwitnięcia wrzosów, z których słynnie ten kraj. Znajduje się w nim 85 proc. wrzosowisk całego świata, tworząc przepiękne krajobrazowe kompozycje.

    Oczywiście decydując się na wyprawę na północ od rzeki Tweed, trzeba się przygotować na pogodę – jak na Szkocję przystało – w kratkę. Słońce co rusz zamienia się tu miejscami z deszczem i chmurami, a człowiek co chwila musi zdejmować lub zakładać kurtkę, ale to całej wyprawie przydaje tylko uroku i niezapomnianych wrażeń. 

    Bajkowa stolica

    Poznawanie Szkocji wypada rozpocząć od Edynburga. Jego znakomicie zachowana starówka podsuwa na myśl kadry z filmu o Harrym Potterze. Nic w tym przypadkowego, w mieście kręcono wszak niektóre ze scen do filmu, a poza tym to tu, w kawiarni Elephant House, J.K. Rowling pisała swój cykl powieści o czarodzieju.

    Nad szkocką stolicą góruje potężne zamczysko zbudowane na wulkanicznej skale, w którym słynna królowa Szkotów Maria Stuart powiła syna Jakuba VI. W przyszłości zasiadł on na tronie nie tylko Szkocji, lecz także Anglii, łącząc oba kraje unią personalną.

    Z zamku koniecznie trzeba przespacerować się w dół, opadającą łagodnie Królewską Milą – traktem złożonym z ciągu czterech ulic, odpowiadających średniowiecznym osadom łączącym dwie monarsze siedziby, zamek i pałac Holyrood. Przy Królewskiej Mili, na długim odcinku zamienionej w deptak, co krok natrafia się na interesujące obiekty. Ważne dla szkockiej historii, ale także tradycji, czego najlepszym przykładem jest usytuowana się tuż przy wyjściu z zamku Scotch Whisky Experience, prezentująca historię wyrobu whisky, narodowego trunku Szkotów. Nieco dalej, przy Parliament Square, absolutnie nie wolno przegapić kościoła św. Idziego, oficjalnie uznawanego za Narodowy Kościół Szkocji, a zachwycającego pięknymi witrażami i atmosferą wnętrza.

    Pomnik niedźwiedzia Wojtka

    W końcu docieramy do pałacu Holyrood. Położony w eleganckich ogrodach nie zawsze dostępny jest do zwiedzania, ponieważ w dalszym ciągu pełni funkcję królewskiej rezydencji i jest wykorzystywany przez monarchę przy różnych okazjach. A zwiedzić warto go zdecydowanie, zwłaszcza że można to robić spokojnie, swoim tempem, przy użyciu audioprzewodnika dostępnego dla zwiedzających w kilku językach.

    Pośród wielu fascynujących artefaktów można tu zobaczyć biżuterię Marii Stuart i jej własnoręczne hafty, zdradzające duży talent królowej w tej dziedzinie. Przejmującą jest wizyta w prywatnych apartamentach monarchini, w których będąc brzemienną, była naocznym świadkiem zabójstwa swojego sekretarza Davida Riccio, zadźganego przez spiskowców z mężem Marii, lordem Darnleyem, na czele. Wychodząc z pałacu, koniecznie trzeba zapuścić się do ogrodów i zobaczyć imponujące ruiny dawnego opactwa Holyrood.

    Edynburg to także wspaniałe muzea. Wymienić trzeba tu Narodowe Muzeum Szkocji, Królewskie Muzeum Szkocji czy mieszczącą się już na Nowym Mieście Narodową Galerię Szkocji. Posiadają bardzo bogate zbiory i, co godne podkreślenia, dostępne są dla zwiedzających bezpłatnie.

    Spacerując Princes Street, główną ulicą Nowego Miasta, warto zejść do ciągnących się wzdłuż niej ogrodów, by spotkać… Wojtka. Pomnik niedźwiedzia – słynnego kompana żołnierzy II Korpusu Polskiego gen. Andersa. Przedstawia Wojtka wraz z maszerującym obok niego polskim żołnierzem. Symbolizuje drogę, jaką syryjski niedźwiedź brunatny, przygarnięty przez polskich żołnierzy w 1943 r., przebył z Armią Andersa, stając się maskotką i ulubieńcem 22. Kompanii.

    Gdy niedźwiedź podrósł, pomagał żołnierzom nosić amunicję i nawet dosłużył się stopnia kaprala. Czas po wojnie, do śmierci w 1963 r., Wojtek spędził w edynburskim zoo. Jego pomnik upamiętnia długą historię relacji polsko-szkockich, przypomina rolę polskich żołnierzy w wyzwalaniu Szkocji, jest też symboliczną nicią łączącą Szkotów z mieszkającymi w ich kraju Polakami.

    Czyta więcej: Historia, która połączyła Polaków i Uzbeków

    Kościół św. Idziego w Edynburgu to Narodowy Kościół Szkocji
    | Fot. Jarosław Tomczyk

    W polskim Glasgow

    Złośliwi mówią, że najlepsze, co można zrobić w Glasgow, to kupić bilet do Edynburga, ale to zdecydowanie przesada. Położone półtorej godziny jazdy autobusem na zachód od stolicy miasto nad rzeką Clyde, jeśli tylko chcieć się w nim zatopić, ma bardzo wiele ciekawego do zaoferowania.

    Zamieszkuje w nim też bardzo liczna społeczność polska, której liczbę szacuje się na ok. 20 tys. Spotkać tu można sklepy z polskimi towarami, a na ulicach często usłyszeć język polski. Podobnie jak w Wilnie jest też obchodzący w tym roku 70-lecie istnienia Polski Dom im. gen. Władysława Sikorskiego, założony w 1954 r., który niemal natychmiast stał się centrum polskiej społeczności w mieście. Są tu restauracja, bar, biblioteka i sala bankietowa. Zarządzające placówką Polskie Towarzystwo Społeczno-Oświatowe organizuje tu kursy językowe, projekcje filmowe, grupy dyskusyjne, występy muzyczne i inne wydarzenia kulturalne kierowane do Polaków, jak i Szkotów.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Głównym placem Glasgow jest George Square, przy którym mieści się imponujący ratusz. Pośrodku placu, na wysokiej kolumnie, stoi sir Walter Scott, romantyczny pisarz, jeden z najwybitniejszych synów szkockiego narodu. Ma wokół siebie rozsiane na placu pomniki innych zasłużonych Szkotów. Są tu m.in. wynalazca James Watt, poeta Robert Burns czy marszałek Lord Clyde (czyli Colin Campbell, pierwszy baron Clyde).

    Co rzadkie w tego typu miejscach, na placu są sporych rozmiarów, świetnie utrzymane trawniki. Ludzie rozkładają się na nich i odpoczywają albo spotykają i manifestują. Trawniki budzą zresztą w Szkocji zachwyt nieustający. Dosłownie co krok napotyka się tu pięknie utrzymane, soczyście zielone murawy, po których nikt nie zabrania deptać.

    Kwadrans spacerem od George Square zlokalizowana jest gotycka katedra św. Mungona, uważanego za założyciela miasta. W tej części miasta, prócz ulic handlowych w okolicach głównego placu, warto zobaczyć jeszcze nabrzeże przecinającej miasto rzeki Clyde upstrzone licznymi mostami. Innym rejonem wartym odwiedzenia w Glasgow są okolice uniwersytetu. Szczególnie powinno się wybrać do Galerii Sztuki i Muzeum Kelvingrove, szczycącej się bogatą kolekcją dzieł sztuki porównywalną na Wyspach Brytyjskich jedynie do zbiorów muzeów londyńskich.

    Na koniec warto wybrać się stąd do nieodległego ogrodu botanicznego lub wjechać na najwyższą budowlę w Szkocji, wysoką na 139 metrów Wieżę Glasgow, obracającą się o 360 stopni i oferującą zapierające dech w piersiach widoki. Miłośnicy futbolu mogą ruszyć jeszcze w głąb południowych dzielnic, by zobaczyć Narodowy Stadion Szkocji – legendarny Hampden, na którym żadnego z sześciu meczów w historii nie przegrała reprezentacja Polski, a ostatni pojedynek w Lidze Narodów na początku września zakończyła zwycięstwem 3:2.

    Średniowieczne Stirling

    Ostatnim przystankiem na trasie naszej szkockiej wyprawy jest niewielkie, nieco ponadczterdziestotysięczne Stirling, nazywane małym Edynburgiem. Liczni turyści zmierzają tu przede wszystkim dla zamku przed którym odwiedzjących wita pomnik bohatera narodowego Roberta Bruce’a. Podobnie jak zamek w stolicy, ten też usytuowany jest na wysokiej wulkanicznej skale. Jako zaledwie dziewięciomiesięczna dziewczynka, Maria Stuart została tu koronowana na królową Szkocji. Warto zobaczyć bogato dekorowany, reprezentacyjny pałac wzniesiony przez Stuartów w XVI w., kryjący w swym wnętrzu tzw. Głowy Stirling, cykl 56 dużych medalionów wyciętych w dębowym drewnie, przedstawiających antycznych bogów i sławne postaci epoki starożytnej.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    W pałacu można podziwiać m.in. sypialnię królowej, której ponoć niektóre drewniane elementy wyposażenia pochodzą z Polski, a nawet w sali tronowej zasiąść na tronie i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Obsługa zamku pracująca w komnatach jest ubrana w stroje z epoki i z przyjemnością opowiada historię tego miejsca, a także pozuje do zdjęć.

    Ciekawym doświadczeniem jest wizyta w zamkowej kuchni. W jej pomieszczeniach można zobaczyć, jak wyglądała dawniej praca kucharek, piekarzy oraz ich pomocników. Na stołach znajdziemy przykłady potraw, którymi zajadała się szkocka szlachta. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że zamkowe wnętrza nie zawierają arcyciekawych artefaktów, za to zniewalające są widoki rozciągające się z zamkowego szczytu i w dużej mierze dla nich warto się na niego wdrapać.

    Bezwzględnie warto też pospacerować uliczkami urokliwej starówki otoczonej murami, uważanymi za najlepiej zachowane w Szkocji. Po męczącej wspinaczce można tu przysiąść w którejś z restauracji, by skosztować któregoś z narodowych szkockich dań, choćby gęstej zupy rybnej cullen skink czy haggis – owczego żołądka napełnionego owczymi podrobami, płatkami owsianymi, cebulą i przyprawami, zaszytego i ugotowanego, podawanego zazwyczaj z ziemniaczanym piure i gotowaną brukwią.

    Czytaj więcej: Prof. Norman Davies dla „Kuriera Wileńskiego”: „Czemu nie o Wilnie? To jest dobre pytanie”

    Cullen skink i haggis to klasyczne szkockie dania obiadowe
    |Fot. Jarosław Tomczyk

    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 34 (103) 14-20/09/2024

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Litwa, ojczyzna moja. Nowa książka Tomasa Venclovy

    Litewskie, dwutomowe wydanie dzieła Tomasa Venclovy ukazało się Wilnie w latach 2019–2021. Polska edycja w tłumaczeniu Beaty Kalęby to wersja skrócona na potrzeby polskiego czytelnika, przygotowana przez samego Venclovę. – Gotowe jest także tłumaczenie na język rosyjski, ale z racji...

    W rodzinnym majątku Miłosza

    Wakacje wprawdzie się skończyły, ale wciąż trwa lato, które rozpieszcza słoneczną pogodą. Korzystając z optymistycznych prognoz, warto na weekend zaplanować jednodniową wycieczkę. Choćby do odległych od Wilna o niespełna dwie godziny drogi Kiejdan. A jeśli już w nich się znajdziemy,...

    Refleksje z Połągi

    No i skończyły się wakacje. Ich końcówkę udało mi się spędzić tam, gdzie najbardziej lubię, czyli w Połądze. Nie było mnie w niej kilka lat. Zatęskniłem za wydmami, mięciutkim piaskiem, parkiem u Tyszkiewiczów, wypadem do Kretyngi. Mam swój prywatny ranking...

    Koniec lata w Poniemuniu. Na wysokim brzegu Niemna

    Wyjazd do Poniemunia można w zasadzie zaplanować jako przerywnik w drodze do Połągi, by zażyć jeszcze - wyjątkowo w tym roku hojnego - letniego słońca. Z Wilna to 270 kilometrów, ale droga prosta. Pierwsze dwieście kilometrów jedzie się szybko...