Czy Rosja bierze udział w tłumieniu protestów w Gruzji?
Według opozycji i komentatorów w działaniach tłumiących protesty mogły uczestniczyć grupy przebrane za gruzińskich policjantów, być może powiązane z Rosją. „Niektóre osoby w mundurach i maskach nie są policjantami. Styl ich działania przypomina metody znane z tłumienia protestów na Ukrainie czy Białorusi” — wskazała w rozmowie z wp.pl Ana Buchukuri, posłanka opozycyjnej partii Za Gruzję. Gruzińska policja jest oskarżana o nieproporcjonalne użycie siły oraz o to, że zatrzymanych demonstrantów, w tym wielu młodych ludzi, przetrzymuje w przepełnionych aresztach lub samochodach, co utrudnia ich rodzinom ustalenie miejsca pobytu. Świat obiegają nagrania nieludzkiego traktowania zatrzymanych i bicia leżących.
Prezydent Zurabiszwili krytykuje działania służb
Prozachodnia prezydent Salome Zurabiszwili skrytykowała brutalne działania służb, podkreślając, że urząd prezydenta jest obecnie „jedyną niezależną instytucją” w kraju. Zwraca uwagę, że jej kadencja kończy się 16 grudnia, a Gruzińskie Marzenie planuje wprowadzenie nowego prezydenta wybranego przez parlament, którego składu ze względu na wątpliwą przejrzystość wyboru Zurabiszwili nie uznaje za legalny. Zapowiada, że nie ustąpi, co może doprowadzić do sytuacji dwuwładzy.
Opozycja stara się zjednoczyć i wzywa Zachód do nałożenia sankcji na odpowiedzialnych za tłumienie protestów, w tym na oligarchę Bidzinę Iwaniszwilego, założyciela Gruzińskiego Marzenia. „Sankcje personalne to jedyny sposób, aby wywrzeć presję na Iwaniszwilego, który kieruje krajem zza kulis” — zaznaczyła Buchukuri. Kraje bałtyckie, w tym Litwa, już wprowadziły zakaz wjazdu dla przedstawicieli gruzińskich władz odpowiedzialnych za represje.
Tło decyzji o wstrzymaniu rozmów z UE
Premier Irakli Kobachidze twierdzi, że Gruzja potrzebuje kilku lat na wzmocnienie gospodarki, aby dołączyć do UE na własnych warunkach. Wielu analityków wskazuje jednak, że decyzja rządu może być próbą uniknięcia presji Zachodu w sprawie demokratycznych reform. Wojciech Górecki z Ośrodka Studiów Wschodnich w rozmowie z wprost.pl ocenia, że decyzja rządu to „lekkomyślne zagranie”, które może oddalić Gruzję od Unii Europejskiej na dłużej, a nawet przybliżyć ją do rosyjskiej strefy wpływów. Dodaje też, że masowe protesty nie są związane z żadną konkretną opcją opozycyjną, która jest rozbita, tylko z konkretną ideą.
Demonstracje w Gruzji są porównywane do ukraińskiej Rewolucji Godności z 2014 r. Jak zauważył Wojciech Górecki, Gruzja pozostaje społeczeństwem w przeważającej większości proeuropejskim. Mimo zmęczenia fizycznego i malejącej frekwencji, demonstranci nie zamierzają ustąpić, a opozycja wzywa do brania urlopów, by obywatele mogli masowo przyłączać się do protestów.
Rezolucja na Litwie utknęła
Tymczasem na Litwie ugrzęzła rezolucja wzywająca Unię Europejską do nałożenia sankcji na przedstawicieli gruzińskich władz odpowiedzialnych za tłumienie protestów. Głosowanie nad dokumentem, które miało odbyć się 3 grudnia, zostało odroczone po interwencji przewodniczącego sejmowego Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, Giedrimasa Jeglinskasa. Polityk argumentował, że tekst rezolucji został przygotowany zbyt pospiesznie i wymaga dopracowania. Choć większość litewskich parlamentarzystów deklaruje wsparcie dla demokratycznych dążeń Gruzji, odroczenie wywołało krytykę części polityków, którzy uznali to za polityczny błąd. Ostateczne głosowanie ma odbyć się w najbliższych dniach, po wprowadzeniu poprawek.
Czytaj więcej: Masowe protesty w Gruzji, rządowa telewizja uległa. Rozmówca „Kuriera”: „Postawiono im 3 postulaty”