Zmarła we wtorek, w szpitalu w wieku 87 lat. Pozostawiła kochającą rodzinę — córki Dorotę i Agnieszkę, wnuków Anastazję, Radosława i Ewę. Pozostawiła też wiele dobrych uczynków oraz piękne wspomnienia, które na zawsze pozostaną z nami.
Ponad pół wieku Krystyna Adamowicz poświęciła pracy dziennikarskiej. Od 1958 r. związana była z redakcją „Czerwonego Sztandaru”, później „Kuriera Wileńskiego”. Do redakcji przyszła, gdy gazeta liczyła pięć lat. Kilkadziesiąt lat pełniła funkcję zastępcy redaktora naczelnego.
— Wielka strata dla całej polskiej społeczności na Litwie, a szczególnie dla nas, dziennikarzy tworzących polskie media. Jeśli mówi się, że nie ma osób niezastąpionych, to na pewno nie możemy tego odnieść do Pani Krystyny. Z Jej odejściem powstała pustka, której nie da się wypełnić. Była w pełnym znaczeniu tego słowa łączniczką pokoleń. Nawet po zakończeniu Jej pracy w redakcji zawsze mogliśmy zadzwonić i zapytać Ją o różne rzeczy związane z polską społecznością na Litwie, historią naszego miasta. Była dla nas dziennikarzy prawdziwą, bardzo życzliwą skarbnicą wiedzy, ale co ważniejsze przykładem tego, co znaczy być dobrą Polką, dobrym Polakiem — mówi Robert Mickiewicz redaktor naczelny „Kuriera Wileńskiego”.
Krystyna Adamowicz urodziła się w przedwojennym Wilnie i przez całe swoje życie działała w nim dla polskości.
— Pielęgnowała ją nawet w czasach sowieckich. Trudno przecenić Jej zasługi dla polskiej szkoły na Litwie. Jako wieloletnia kierowniczka działu szkolnictwa „Czerwonego Sztandaru” stała w pełnym znaczeniu tego słowa na straży szkoły polskiej. W niełatwych czasach odrodzenia narodowego na Litwie jednoznacznie stanęła po stronie wolności. Później z taką samą determinacją działała na rzecz polskiego odrodzenia narodowego na Litwie. Działała nie tylko jako dziennikarka, ale również jako inicjatorka i organizatorka wielu ważnych inicjatyw chociażby takich jak Stowarzyszenie „Zawsze wierni »Piątce«”, „Kaziuki Wileńskie” w Lidzbarku Warmińskim, aktywnie działała też w klubie weteranów zespołu „Wilia”. Ale do końca była dziennikarką. Mimo, że od lat przebywała na emeryturze, nadal pisała do polskich gazet na Litwie w tym oczywiście do „Kuriera Wileńskiego”. Miała dziennikarstwo we krwi. Często mówiliśmy w redakcji, że Jej artykuły były — sercem pisane — dodaje Robert Mickiewicz.

| Fot. M.P.
Henryk Mażul, wileński dziennikarz i poeta mówi, że z odejściem Pani Krystyny do Wieczności opustoszał krajobraz powojennego polskiego dziennikarstwa na Litwie.
— Z Panią Krysią byliśmy bok w bok przez 20 lat mojej pracy: pierwotnie w „Czerwonym Sztandarze”, po czym — w „Kurierze Wileńskim”. Jako nestorka (tak Ją wówczas postrzegaliśmy) darzyła nas „młodych-gniewnych” i ledwie opierzonych wielką sympatią i życzliwością, mądrze studząc ogniste zapędy, jak też służąc wielkim autorytetem w mocowaniu się po dziennikarsku z ojczystym Słowem. Miała poniekąd w genach szeroko rozumianą polskość, wyniesioną z wychowania w patriotycznej rodzinie oraz z nauki w legendarnej powojennej „Piątce” na wileńskim Antokolu, której to polskości z nie lada zapałem służyła później przez ponad pięć (!) dekad kolejno w „Sztandarze” i „Kurierze”, piastując obowiązki kierowniczki oddziału szkolnictwa bądź zastępczyni redaktora naczelnego. Poza pisanymi z wielkim zacięciem licznymi artykułami prasowymi zainicjowała w roku 1993 wydawanie dorocznego „Kalendarza Wileńskiego”; w książkowych publikacjach stała na straży pamięci o nauczycielach i wychowankach „Piątki” (Jej to zasługa, że ci z różnych matur raz do roku spotykali się w murach kochanej „akademii” z inicjatywy Stowarzyszenia „Zawsze wierni »Piątce«”, u którego kolebki zresztą także stała). Nieocenione zasługi poniosła też Zmarła w działalności zespołu artystycznego „Wilia”, gorliwie zasilając głosem chóralne popisy. Wielka zatem szkoda, że nie dożyła mającego się odbyć lada tydzień galowego koncertu z okazji jego 70-lecia, do czego — jako weteranka — do ostatnich dni życia się sposobiła. Kirem spowity ma być takoż festyn folkloru „Kaziuki-Wilniuki”, jakiego przez kupę lat była niestrudzoną organizatorką na Warmii i Mazurach, niosąc sentymentalną radość tak licznie tu osiadłym w ramach powojennej tzw. repatriacji rodakom z Wileńszczyzny. Bardziej niż oczywiste więc, że z odejściem Pani Krysi do Wieczności krajobraz powojennego polskiego dziennikarstwa na Litwie oraz niwa bezinteresownej działalności społecznej opustoszały o mocarny 87-letni dąb. Niech zatem obok bezgranicznie wdzięcznej pamięci płynie z niego mocna nadzieja podjęcia trudu przez kolejne pokolenia dla dobra ziemi, skąd nasz ród — mówi Henryk Mażul.
Trzy pokolenia rodziny Krystyny Adamowicz są związane z Polskim Zespołem Artystycznym Pieśni i Tańca „Wilia”.
— Bolesną i nieodżałowaną stratą jest dla nas odejście śp. Krystyny Adamowicz, wielce szanowanej i znanej na całej Wileńszczyźnie dziennikarki, działaczki społecznej oraz autorki wielu książek, w tym również wydania „Strumieni Rodzica”, poświęconego naszemu zespołowi.
Prywatnie była bardzo troskliwą mamą naszej Agnieszki Skinder i babcią Ewy. Zawsze była blisko nas, służyła dobrą radą, była też wdzięcznym słuchaczem i widzem naszych koncertów. Ostatnio uczęszczała na próby weteranów, by wziąć udział w jubileuszowym koncercie zespołu. Bardzo chciała jeszcze raz zaśpiewać pieśń „Wilia”… Trudno się pogodzić z tym, że ktoś, kto był zawsze obok, nagle znika… To wielki ból. Ale takie jest życie. Wszyscy prędzej czy później odchodzą, ale Pani Krystyna była wyjątkowa. Zostawiła po sobie ogromny ślad i będzie wielkim przykładem dla następnych pokoleń. Niech spoczywa w pokoju — mówi Renata Brasel, kierownik artystyczna zespołu.
Janina Gieczewska poznała Krystynę Adamowicz jeszcze w czasach szkolnych.
— Ostatni raz widziałam Ją w ubiegłym roku w Domu Kultury Polskiej podczas obchodów mego 100-lecia. Ostatnio nie odpowiadała na moje dzwonki: przeczuwałam, że coś się chyba stało i dziś się to potwierdziło — Krystyny już wśród nas nie ma… Była moją koleżanką z Piątego Gimnazjum. Znałam ją więc ze szkoły, z redakcji gazety, w której pracowała, ze sceny, kiedy występowała na koncertach „Wilii”. Odeszła za wcześnie. Zabraknie jej na wszystkich radosnych jubileuszowych imprezach, które się odbędą dosłownie za kilkanaście dni. Nie zobaczy też Ona swojej ostatniej pracy — książki z poezją Jadwigi Bębnowskiej. Zostały tylko wspomnienia i ślady Jej pracy — setki artykułów w gazecie, książki o legendarnej piątej szkole i o wspaniałym naszym zespole „Wilia”. Dziś mam wielki smutek w sercu, bo trudno jest przyzwyczaić się do utraty przyjaciół i bliskich. Wielki żal, że grono ludzi twórczych starszego pokolenia z każdym rokiem maleje… Krystyna do nich należała — mówi Janina Gieczewska, absolwentka Szkoły Średniej nr 5 (rok ukończenia 1946), wieloletnia redaktorka podręczników dla szkół polskich, wieloletnia prezes Polskiej Sekcji Wileńskiej Wspólnoty Więźniów Politycznych i Zesłańców, członkini Towarzystwa Absolwentów „Zawsze Wierni »Piątce«”.
Za działania na rzecz społeczności polskiej na Litwie, pielęgnowanie polskiej historii, kultury i tradycji Krystyna Adamowicz uhonorowana została wieloma odznaczeniami państwowymi, w tym Odznaką Zasłużony dla Kultury Polskiej, Złotym Krzyżem Zasługi RP, Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi RP. Była dwukrotną zdobywczynią Grand Prix w konkursie dziennikarskim „Orle Pióro”, zdobywczynią tytułów „Osobowość Roku Warmii i Mazur 2010” oraz „Polak Roku 2022”.
Pożegnanie ze śp. Krystyną Adamowicz odbędzie się w sali pogrzebowej przy kościele św. Apostołów Piotra i Pawła w Wilnie (M. K. Paco g. 4) i rozpocznie się 6 listopada od godz. 16:30. W tym dniu o godz. 17:00 w antokolskim kościele zostanie odprawiona Msza św. w intencji Zmarłej.
Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się w piątek, 7 listopada o godz. 14:15. Pani Krystyna Adamowicz spocznie na Nowej Rossie przy swoim ojcu, Janie Adamowiczu.
