„Reforma oświaty: coraz mniej uczniów — coraz więcej więźniów”, „Program oszczędzania rządu — zmęczony medyk, martwy pacjent” — takie hasła widniały na transparentach kilkuset pikietujących wczoraj po południu przy gmachu rządu RL medyków, nauczycieli, bibliotekarzy i pracowników statutowych.
Związki zawodowe już po raz kolejny protestowały przeciwko decyzji władz, które określają jako oszczędzanie ich kosztem, a także niszczenie systemów oświaty i spraw wewnętrznych.
Pedagogów złości nie tylko okrajanie wynagrodzeń — większe niż oficjalnie się podaje, ale przede wszystkim — zmniejszenie godzin w szkołach.
— Godziny zmniejszono o jedną czwartą. Władze nie pozwalają nam dać uczniom godziwego wykształcenia. Zbliżamy się do tego, że zamknie się połowę szkół. Ministerstwo niszczy oświatę. Minister Steponavičius udaje głuchoniemego — nie szczędził krytyki władzom w rozmowie z „Kurierem” Aleksas Bružas, przewodniczący Związków Zawodowych Pracowników Oświaty, które były organizatorami wczorajszej pikiety. Bružas zapowiedział, że następnym krokiem będą strajki.
Medycy z kolei protestowali przeciwko ujednoliceniu długości urlopu oraz czasu pracy wszystkim pracownikom służby zdrowia. Bibliotekarze oburzali się przeciwko zmniejszaniu wynagrodzeń, redukcji etatów i likwidacji bibliotek w miejscowościach wiejskich.
Plac Kudirki od strony gmachu rządu został ogrodzony taśmą policyjną. Pikietujący mimo wszystko doczekali się uwagi ze strony władz — kanclerz rządu Deividas Matulionis zaprosił ich przedstawicieli na spotkanie z premierem Andriusem Kubiliusem.