Przez cały miniony weekend wileńska starówka żyła Jarmarkiem Kaziukowym. Już w piątek w pierwszy dzień tego święta z kilkusetletnią trdycją od wczesnego rana nie brakowało zwiedzających i kupujących.
Ceremonię otwarcia, która odbyła się na placu przy Litewskim Teatrze Narodowym, poprzedziły popisy wileńskiego teatru tańca i muzyki średniowiecznej „Vilnenses Puelli”, grał zespół „Akordas”. Na placu zgromadził się tłum zwiedzających, do których swą mowę skierował mer Wilna Artūras Zuokas. Pogratulował pięknej okazji, życzył dobrego handlu i miłej atmosfery.
Organizatorzy Vytenis Urba i Milda Ričkutė wręczyli gospodarzowi stolicy 3-kilogramowy kołacz, którym mer podzielił się z zebranymi na placu. Z okazji rozpoczęcia jarmarku odbito monetę tradycyjną — kaziukową.
W uroczystości otwarcia wzięła również udział Leokadia Poczykowska, wiceminister rolnictwa RL z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Wiceminister zapewniła, że resort rolnictwa będzie nadal wspierał inicjatywę organizowania jarmarków w stolicy. Obwarzankami kaziukowymi uhonorowano także wicemera stolicy Jarosława Kamińskiego.
W sobotę odprawiono Mszę św. w Katedrze Wileńskiej w kaplicy św. Kazimierza. Po liturgii z pl. Łukiskiego wyruszył teatralizowany przemarsz, który inscenizował wkroczenie patrona Litwy na główną aleję stolicy —al. Giedymina, przy której po obu stronach ustawione były stragany, kramiki i stoiska. Trasa wiodła przez al. Giedymina na ul. Wielką do Ratusza, gdzie powitano oklaskami procesję przebierańców oraz otwarto „Dni Suwalszczyzny”.
Na taką okazję do Wilna z Suwalszczyzny przybyło 500 uczestników. Były to zespoły muzyki ludowej z tego regionu Litwy. Tańczono i śpiewano na scenie przy Ratuszu.
Występ suwalszczanie rozpoczęli w swojej gwarze zapraszając wspólnie „tańcus tańcavoti” i „gėrybės kaštavoti”. Zebranym podobały się i tańce, i przysmaki, na dodatek mogli się grzać przy piecu umieszczonym na placu oraz uraczyć się grzanym winem po 5 Lt za szklankę i piwem (3 Lt) a także pokrzepić się — szaszłykiem (14 Lt), rybą smażoną (5 Lt), cepelinami (6 Lt), kiełbaskami (8 Lt), placuszkami ze śmietaną (6 Lt).
Stoiska handlowe były oblegane przez tłumy zwiedzających i kupujących. Do dyspozycji konsumenta był bogaty asortyment przetworów, napojów, w tym piw różnych gatunków z różnych zakątków Litwy. Popularnością cieszyły się krajowe herbatki ziołowe. Na tegorocznym jarmarku wielkie „branie” miały wyroby z wełny. Włóczka wełniana z Mariampola, Kielm i Wiłkomierza — w cenie 55 Lt za kg. Dobra jakość towaru nawet przy wysokiej cenie nie odstraszała miłośniczek robótek ręcznych. Rejon kowieński do włóczki krajowej dokłada włóczkę sprowadzaną z Australii i Irlandii. Skarpety z importowanej wełny kosztowały 25 Lt.
Jarmark dosłownie kwitł palmami i piernikami kaziukowymi, których różnorodność wprost zachwycała. Tym razem można było kupić pierniki kaziukowe nawet z Możejek. Jak mówi Simas Pleckevičius, produkujący „kaziukowe serca”, jest to rodzinny biznes. Rodzina piecze takie pierniki od 10 lat.
Jednak o wiele dłuższą tradycję mają pierniki nasze wileńskie. Jak opowiada Łucja Sztura, jej rodzina wypieka te jarmarkowe specjały już od blisko 100 lat. Pierniki były też i kowieńskie, ryskie i inne. Każdy piekarz twierdził, że są to wypieki według starych przepisów. Chleby i pieczywo, to przeważnie produkty od drobnych przedsiębiorców. Chleby były najrozmaitsze — z rodzynkami, orzechami, pestkami słonecznikowymi, czarne i białe, razowe i pszenne, wypiekane w piecach i to nie zwykłych a tych wiejskich, wypalanych drewnem.
Do tanich produktów nie da się zaliczyć ryby. Przywiezione z całego wybrzeża bałtyckiego. Miały podobne ceny. Wędzony węgorz 1 szt. kosztował 140 Lt. Inne ryby także miały słoną cenę. Np. okoń morski wędzony na gorąco aż 29,90 Lt.
Palmy natomiast to tradycyjny akcent wileńskiego Kaziuka. Mają one regionalne odcienie, różnią się zestawem kolorystyki oraz ziół wykorzystanych do wicia.
Ceny sięgały od 4 do 250 Lt. Najbardziej popularne były oczywiście podwileńskie. Pięknym akcentem na jarmarku były palmy z Wierbiszek. Ich autorką jest Bożena Navickienė. Jak powiedziała „Kurierowi”: „Palmy to wielopokoleniowe, rodzinne zajęcie. Palmy to pasja mego życia”.
Kaziuki to jarmark nie tylko dla przedsiębiorczych ludzi młodszego i średniego wieku. Wśród sprzedających są także emerytki wileńskie i podwileńskie, które dorabiają do emerytur robieniem i sprzedażą skarpet wełnianych, chust, dzierganiem, wiciem palm. Jadwiga Padavičienė z Landwarowa przywiozła na jarmark skarpety, Wanda Gliaudėlienė ze Stasił (rej. solecznicki) palmy.
W tegorocznym jarmarku brali udział mistrzowie ludowi z Polski, Białorusi, Rosji, Ukrainy, Estonii i Łotwy. Mieli na sprzedaż sery, wędliny, koszyki wiklinowe, kukiełki sporządzone z siana i traw dekoracyjnych. Jak powiedział „Kurierowi” Zdzisław Węglewski z Bełchatowa, przed 10 laty przypadkiem wpadł na pomysł robienia tych „zabawek z siana” i trafił do gustu klienta. Jego kolega z Zakopanego uzupełnił, że te zabawki, wykonane z naturalnego surowca, bardzo cieszą się popytem w Niemczech i Austrii.
Na drożyznę kaziuków narzekali nie tylko kupujący ale i sprzedający. W rozmowie z „Kurierem” lwowianin, autor pięknych prac z ceramiki, powiedział, że po raz pierwszy przyjechał na Kaziuki do Wilna i z pewnością po raz ostatni. Bo jak mówi odstraszyły go bardzo wygórowana opłata za miejsce. W Polsce na podobnych jarmarkach, w których on uczestniczy, płaci się trzykrotnie mniej. Zgodni z tym byli goście z Rygi i Tallina, którzy obawiali się, że po handlu w Wilnie będą nawet stratni…
Dużo było sprzedających z Rygi. W szczególności towar stanowiły tradycyjne cukierki (krówka), pierniki, mydło z naturalnych składników (100 g za 10 Lt), bursztyn, miód, sery. Łotysze sprzedawali też ryby i chleb. Cena chleba łotewskiego podobna była do cen litewskich. Ryby (od 5 do 30 Lt). Z Rezekne (Łotwa) po raz pierwszy przyjechał na Kaziuki Andrius Mejers. Oferował smaczną słoninkę (100 g za 5 Lt), jak mówił, wyhodowaną „na mleku i zbożu” w wiejskiej gospodzie, bez nowoczesnych „wzmacniaczy” pasz. Promował swoją naleweczkę „Anisomową” na schorzenia gardła i przeziębienie, jak twierdził — także ze zbóż naturalnych warzoną i chociaż cena była za 200 g 18 Lt, produkt rozchwytywano. Mówił, że szczególnym popytem te produkty cieszą się w Niemczech.
Estończycy z Pernu przywieźli orzeszki migdałowe w karmelu. Cena takich — 8 Lt za 100 g, koguciki na patyku ekologiczne — po 3 Lt.
Krajowe produkty sprzedawane na jarmarku kosztowały więcej niż w zwykłe dni na bazarach Wilna. Za 1 kg szynki płaciło się do 35 Lt, za polędwicę 29, kiełbasy wiejskiej — do 29 Lt, za słoninę do 19 Lt, za chleb razowy — 10 Lt, sznur obwarzanek — 5 szt. 6 Lt, piernik kosztował 3 Lt.
Zaciekawienie zwiedzających budziły wyroby kowali. Kupowano najczęściej podkowy — „na szczęście” za 45 Lt. Do nabycia był także miecz wykuty w Plunge. Kosztował 250 Lt.
Było dużo zwiedzających i kupujących, dokładnie rzesze ludzi deptało aleje i ulice Starówki. Wielu chętnych obejrzeć jarmark oraz sprawić sobie kaziukowe upominki przyjechało z Polski. Najczęściej to warszawiacy. Podobają im się Kaziuki i Wilno i dlatego co roku od lat przyjeżdżają tu, jak powiedzieli, „nawet dla atmosfery warto jest tu przyjechać”.
Jarmark kaziukowy działał również na Zarzeczu. Wyeksponowano tu prace malarskie i antykwariat.
W niedzielę, na zakończenie na pl. Ratuszowym odbył się koncert zespołów wileńskich — młodzieży akademickiej oraz „Kapeli Wileńskiej”.